22 paź 2014

NOWE SZANSE - CHAPTER 1


Say it before you run out of time.
Say it before it's too late.
Say what you're feeling.


       Było późne popołudnie, na dworze na przemian świeciło słońce i padał deszcz. O chodnik rytmicznie uderzały czerwone szpilki, a ich właścicielka szybkim krokiem zmierzała w stronę prywatnego osiedla w Londynie. Osiedle Vicarage Gate House's składało się z czterech wielkich luksusowych i nowoczesnych budynków mieszkalnych. Każdy budynek posiadał trzynaście ogromnych apartamentów z balkonami, a Ci, co mieli szczęście mieszkać na samej górze posiadali mieszkanie wielkość całego piętra z dachem do własnej dyspozycji. Oprócz tego budynek miał ochronę, recepcjonistkę i portera. Recepcjonistką była miła kobieta, która była bliżej dwudziestki, niż trzydziestki. Posiadała ognisto czerwone włosy i ciemne zielone oczy. Zawsze nosiła subtelny makijaż i ciuchy, które były zbyt odważne dla takiej posady, ale nikogo nie gorszyły. Sama dziewczyna zawsze się uśmiechała, tryskała dobrą energią i każdy mieszkający w budynku numer 1 był oczarowana jej osobą. Porterem był serdeczny pan dużo po trzydziestce. Spod czapki wystawały mu czarne włosy oprószone siwizną, a dużo oczy ozdabiały pajęczynki zmarszczek. 
       Drzwi budynku otworzyły się i Hermiona ostatnie kilka metrów pokonała szybkim truchtem. Obdarzyła czerwonym uśmiechem portera stojąc w drzwiach i skupiła się na otrzepaniu parasolki z wody. 


       - Daniel, dziękuję. Jak Ci mija dzień? 
       - Ohh, wyśmienicie. Otwieram, zamykam i jeszcze raz otwieram. A Tobie? 
       - Opisałeś mój dzień! - powiedziała rozbawiona Hermiona ze śmiechem pokazując mu torbę pełną teczek. 

     Skierowała się szybko do Maggie, recepcjonistki. Ściągnęła z siebie cienki płaszczyk i spojrzała na młodą kobietę. Hermiona uwielbiała Maggie, zawsze, gdy wracała do domu przystawała przy recepcji na krótką pogawędkę. To były krótkie chwile na, które czekała, bo ich rozmowy zazwyczaj kręciły się przy dosłownie babskich sprawach. Facetach, ubraniach, projektantach i to, co było najlepsze- wszystko było o mugolskim świecie. 

      - Ślicznie dziś wyglądasz i zrobiłaś coś z włosami. - I Hermiona zgadła, miała rację widząc jak na policzki dziewczyny wpadają małe rumieńce. Maggie nie umiała przyjmować komplementów. Przyjrzała się dziewczynie i już wiedziała. Włosy były krótsze i ścięte na boba. 
      - Ty również, choć seksownie jest odpowiedniejszym słowem. 

     W końcu po wypiciu dużej filiżanki kawy, małej babeczce i obgadaniu, co się dzieje w tym tygodniu w Londynie, za Hermioną zamykały się drzwi od windy. Windy, która wjeżdżała bezpośrednio do apartamentu, a drzwi otwierały się dopiero po wpisaniu krótkiego kodu od wewnątrz windy, lub holu mieszkania. Będąc sama w pomieszczeniu rzuciła torbę i płaszcz na ziemię. Rozejrzała się za skórzanymi butami jej męża, a kiedy ich nie było, napięte mięśnie się rozluźniły. ' Verto ' szepnęła patrząc na urządzenie do odtwarzania muzyki i po pomieszczeniu rozległa się twórczość Beethovena. ' Tendebatur ' powiedziała słysząc jak cicho melodia i już po chwili cały dom słuchał w raz z nią. Z westchnieniem skierowała się do kuchni i zaczęła robić obiad mając nadzieję, że zdąży nim wróci jej mąż. 
  Hermiona kończyła ustawiać wszystko na stole w jadalni, gdy usłyszała dzwonek obwieszczający zatrzymującą się windę. Bursztynowe oczy intensywnie patrzały na rozsuwające się drzwi, a na usta wślizgnął jej się szeroki uśmiech widząc trójkę nastolatków. 
'Wróciliśmy/ Jesteśmy/ Mamo, jest obiad?' kobieta parsknęła śmiechem słysząc pytanie swojego najmłodszego dziecka i jedynego syna, Hugo. Hugo jako pierwszy wparował do pomieszczenia, pocałował ją w policzek i już nakładał sobie na talerz ziemniaki. Miłość do jedzenia, to była jedna z niewielu cech charakteru, które odziedziczył chłopak po swoim ojcu. Jeśli chodzi o wygląd to byli bardzo podobni. Rude włosy, piegi, oczy w kolorze nieba i wysoki wzrost. To samo tyczyło się jej córki, która wiekiem była po środku i, która właśnie sięgała po polędwiczki. Jej dwójka rudych dzieci po dłuższym zastanowieniu mogła, by być kopią swojego ojca, gdyby nie nutka Hermiony w nich; która złagodziła ich i ukształtowała w piękne dzieci. Na szczęście charaktery odziedziczyli zdecydowanie po niej, zwłaszcza Rose. Oboje dobrze się uczyli, nigdy nie mieli z nimi problemów, byli odpowiedzialni i ambitni. Ku rozpaczy Rona, żadne z jego dzieci nie interesowało się Quidditchem z czego była zadowolona. Kobiecie wystarczyło jedno dziecko, które miało dosłownego bzika na punkcie tej gry, które właśnie pocałowało ją w policzek. Lyra Elizabeth Granger-Weasley była jej najstarszym dzieckiem, która odziedziczyła po niej loki, które na szczęście nie były tak niesforne jak jej. Miała jasną cerę, jej lekko zadarty nos i malinowe usta. Oczy miała z reguły jasno szare, jednak zmieniały swój odcień i nasycenie w zależności od nastroju. Niestety jej córka nie lubiła swojego wyglądu, bo każdy od małego mówił jej, że wygląda jak jej biologiczny ojciec. Odkąd wyjechała do Hogwartu jej włosy zmieniały swój kolor bez końca i na tą chwilę były rude i krótkie, a oczy od sześciu lat miały kolor soczystej zieleni- ' Jak Harrego ' zawsze mówiła. Hermiona chciała by wybić córce z głowy te przemiany, ale tak jak ona była strasznie uparta. Lyra była istną bombą wybuchową jeśli chodzi o charakter. Mogła być nieśmiała, mogła być zabawna, zawsze bystra, często sarkastyczna, odpowiedzialna i łatwo dawała się wyprowadzać z równowagi, uparta gorzej jak osioł, zadziorna. Jednak mogła być delikatna jak lalka z porcelany, podatna na manipulacje, choć sama manipulowała i dawała się ranić, bo jak jej matka chciała widzieć we wszystkich dobro. 

      - Mamo! - Hugo krzyknął jej w twarz. Hermiona zamrugała kilka razy i spojrzała na syna. - No, jesteś z powrotem. Gdzie odpłynęłaś? 
      - Nigdzie, kochanie. Kupiliście wszystko, co potrzebujecie? 
      - Raczej, nie inaczej, mamo!

     Obiad został zjedzony w przyjemnej atmosferze pełnej śmiechów i opowieści, co kto dziś robił. Dzieciaki powiedziały, by Hermiona poszła odpocząć, a oni posprzątają i umyją naczynia. Swoje kroki skierowała do największej sypialni, gdzie przebrała się w wygodne ciuchy i zmyła makijaż. Z szafki nocnej sięgnęła książkę i wygodnie rozsiadła się na łóżku zapadając w miękkich poduszkach. Po przeczytaniu siedmiu rozdziałów do pokoju wpadła Lyra i usiadła koło niej. 


      - Idę do pracy. Kończę o dwunastej i idę do Oliego.
      - Zostajesz u niego na noc? - jej córka odwróciła od niej wzrok i westchnęła. Złapała w długie palce pasek od kurki i zaczęła się nim bawić i Hermiona już wiedziała, że nie takie miała plany siedemnastolatka.
      - Jeśli muszę, to się postaram. Olivierowi zależy na dzisiejszej nocy. Powiedział, że to czas tylko dla nas, bo jutro robi pożegnanie.

Hermiona wyjęła z szuflady swój kalendarzyk i przekartkowała kartki. I faktycznie, jutro był dwudziesty piąty sierpnia, dwa dni do końca wakacji chłopaka, które spędzał u swojej babci. Kobieta znała chłopaka Lyry od pięciu lat, a od trzech lat zawsze zaczynali na nowo swój 'wakacyjny romans'. I mimo, że sierpniowe pożegnanie było już rutyną, pierwsze tygodnie były dla nastolatki po prostu ciężkie. Hermiona zagryzła wargę zastanawiając się, co powinna zrobić. Pozwolić Lyrze na spędzenie ostatniej nocy z Olivierem i zapewne pokłócić się o to z Ronem, czy zabronić jej i mieć wyrzuty sumienia.


      - Zapomnij. Olivier pewnie jak zawsze przygotował dla Ciebie coś niesamowitego.
      - A Ron?
      - To jest problem, którym ty nie powinnaś się martwić, dziecko.


Dziewczyna zagryzła wargę dokładnie jak ona dwie minuty temu. Nawyk, który odziedziczyła właśnie po niej. Robiły to zawsze - gdy się denerwowały, martwiły, wstydziły i lista ciągnęła się w nieskończoność. W soczyście zielonych oczach widziała troskę i oczami wyobraźni widziała jak w rudej głowie napędzają się zębatki od myślenia. Hermiona nienawidziła, gdy jej osiemnastoletnia córka przejmowała się sprawami, którymi nie powinna. Hermiona uważała, że Lyra powinna się wyszaleć, albo wziąć przykład z Rose i skupić się na szkole - dwóch rzeczach, które były jej odebrane przez wojnę.

      - Skarbię, wierzę, że musisz gdzieś teraz być.

Lyra skrzywiła się na dźwięk głosu swojej matki, który mówił jej by się nie sprzeciwiała. Obydwie wiedziały, że dziewczyna go nienawidzi, gdy był on używany na niej. Hermiona przyglądała się jak Lyra zapisana kurtkę i podchodzi do wielkiej szafy z przesuwającymi drzwiczkami. Wyciągnęła wysokie szpilki z czerwoną podeszwą i spojrzała proszącym spojrzeniem na kobietę. Hermiona już miała jej powiedzieć, że te smutne kocie oczka działają tylko na Harrego, ale przypomniała sobie gdzie idzie po pracy. Kiwnęła niechętnie głową, Lyra pisnęła ze szczęścia i rzuciła się na mamę.

      - Kocham Cię, Mami! 





      Niska, filigranowa dziewczyna przemierzała przemoknięte ulice Londynu. Siłą próbowała utrzymać przeźroczystą parasolkę, którą targał silny wiatr i deszcz. Jej rudawe włosy powiewały na wszystkie strony przysłaniając jej widok. Zniecierpliwiona spojrzała na światła dla przechodniów. W jej zielonych oczach odbijał się czerwony kolor świateł, a z jej ust wypłynęła długa wiązanka brzydkich słów na samą siebie. Z reguły Lyra nie lubiła przeklinać, ale dziś strasznie się śpieszyła. Spojrzała na godzinę widniejącą na parkomacie i tupnęła zniecierpliwiona nogą. Widząc brak jakichkolwiek samochodów przebiegła po pasach na czerwonym świetle. Składając parasol wślizgnęła się niezauważona przez żadnego przechodnia do staro i obskurnie wyglądającego baru. 

       W Dziurawym Kotle jak zawsze było pełno ludzi. Przywitała się z Tomem- właścicielem pubu i przeszła na Pokątną. Chaos i harmider jaki tam panował niezmiernie ją cieszył. Dziewczyna kochała jak coś się działo, a Pokątna w sierpniu była wręcz rozchwytywana. Wszędzie biegało pełno pierwszoroczniaków z rodzicami. Dumnie nieśli swoje klatki z sowami, albo innymi zwierzętami dozwolonymi w Hogwarcie. Ich twarze ozdabiały szerokie uśmiechy i świecące zaciekawieniem, zachwycone oczy. Pomyśleć, że jeszcze sześć lat temu była jedną z nich. Teraz zakupy szkolne były dla niej najnormalniejszą rzeczą na ziemi. Straciły swój urok, kiedy przestała być tą naiwną dziewczynką w blond, kręconych włosach o dużych błękitno-szarych oczach z zaróżowionymi policzkami. 

     Wymijając starsze państwo przekroczyła próg księgarni Esy-Floresy i prosto ruszyła w stronę blatu przy, którym stała starsza kobieta ze złotymi, wielkimi okularami na nosie. Przystanęła i chrząknęła cicho, po czym z uśmiechem wyjaśniła czego szuka.

      - Chciała bym coś wyjątkowego i w żadnym razie nie związanego ze szkołą. Siostra ma jej zbyt dużo, wie pani? Zaraz mózg jej się zlasuje od tej całej wiedz... - dziewczyna zamilkła widząc nie przychylne spojrzenie starszej pani. - właśnie...

      - W takim razie polecam coś z regału twórczości mugolskiej. Tam na pewno nie znajdzie pani nic o nauce, w końcu po co nam ich nauki, prawda? 

   Po wydobyciu jeszcze ze sprzedawczyni który regał jest zapełniony ów mugolską twórczością, dziewczyna się odwróciła na pięcie i w kogoś wpadła. Jej widok przykrył ciemny materiał, który pachniał nieziemskimi męskimi perfumami. Poczuła jak ktoś łapie ją w pasie, by pomóc jej złapać równowagę i powoli się od niej odsuwa. Zawstydzona spojrzała na osobę na, którą wpadła, a na policzki wkradł jej się taki rumieniec, że zrobiło jej się ciepło. Przed nią stał wysoki mężczyzna w prawie białych włosach, o jasnej karnacji i szarych oczach. Facet był tak przystojny, że powinno to być karalne! Ciemny materiał, który przysłonił jej świat to granatowy płaszcz jesienny z najnowszej kolekcji Armani. O mamo, pomyślała czerwieniąc się jeszcze bardziej i wtedy usłyszała tak znajomy głos.


      - Lyra, powiedz, że się czerwienisz ze wstydu- nie z powodu mojego taty.

O mamo, gorzej już by nie może, pomyślała znowu i spojrzała w stronę z, której dobiegł ją głos. Scorpius Malfoy stał obok swojego ojca, chociaż jak dla niej wyglądali bardziej jak bracia. Wzrostem byli praktycznie tacy sami, ale jej zdaniem chłopak może jeszcze przerosnąć swojego tatę, w końcu ma dopiero szesnaście lat. Dzielą takie same włosy, kolor oczu, kształt ust i to jak się  one układały w identycznym uśmieszku.    


     - Jestem łamagą. - powiedziała i sama uśmiechnęła się zadziornie, patrząc wyzywająco w jego piękne oczy - Jednak muszę powiedzieć, że twój tata to ciasteczko... - z zadowoleniem patrzała jak chłopak rozdziawia usta, a jego starsza kopia unosi idealną brew w geście zdziwienia. - Szkoda, że wcale go nie przypominasz! - dopowiedziała puszczając oczko starszemu Malfoyowi ignorując młodszego i odeszła w swoją stronę. Usłyszała jeszcze ' Cholera mała! ' Scorpiusa i śmiech jego ojca.

      Po kupnie dwóch idealnych książek dla swojej młodszej siostrzyczki, dziewczyna załatwiła pełno innych spraw. W końcu po dwóch godzinach Lyra wbiegła spóźniona do nocnego puby i próbowała przedrzeć się przez tłum szalejących ludzi. W powietrzu jak zawsze unosił się ostry zapach alkoholu i szary, drażniący w gardło dym papierosowy. Przepchała się przez grupkę młodszych chłopaków, kończąc na różnych parach, samotnych kobietach i wstawionych kawalerach. Bar w, którym pracowała był dla niej jak jej drugi dom. Już drugi rok z rzędu na dwa miesiące wakacji i ferie zimowe stawała się atrakcją tego miejsca. W Euphori możesz spotkać każdego kogo tylko chcesz. Sławnego kardiochirurga, kobietę, która potrzebuje się wyszaleć, grupki znajomych, matki, ojców, a nawet syna Ministra Magii. Lyra do tej pory zastanawiała się dlaczego to właśnie to miejsce sprawiało, że znikały jakiekolwiek bariery, statusy społeczne i uprzedzenia. Właśnie dlatego tu wraca. Dobrze wie, że nie musi, jej matka była jedną z ważniejszych osób w ich świecie - Nauczycielka Eliksirów, Najmądrzejsza czarownica ich wieku, Przyjaciółka Harrego Pottera, Bohaterka wojenna i bez problemu mogła by nie pracować. Ale ona chciała, uwielbiała być barmanką, obsługiwać tych wszystkich ludzi, a kiedy nakręciła się jakaś akcja, jej adrenalina zawsze skakała. Jednak, to co kochała, to to, że mogła śpiewać.

      Czmychnęła nie zauważona na zaplecze i odetchnęła z ulgą. Caroline jeszcze nie zauważyła jej nie obecności i miała nadzieję, że tak zostanie. Z torby wyciągnęła białą, koronkową sukienkę sięgającą połowy ud. Do tego zmieniła buty na ciężkie, wiązane botki bez obcasa. Przejechała usta czerwoną szminką i wsunęła na głowę czarny kapelusz. Wychyliła głowę przez drzwi szukając szefowej. Na mokrym i klejącym się od alkoholu barze tańczyła Rubin, Eva i Susan. 
         

     - Do cholery, gdzie jest L?! Powinna już śpiewać.

Dopiero teraz do jej uszu dotarła rozbrzmiewająca po pomieszczeniu melodia do piosenki Can't Fight The Moonlight. Zauważając odwróconą tyłem Car, dziewczyna wskoczyła prosto na blat baru. Rubin, jej przyjaciółka ze szkoły rzuciła jej mikrofon. Lyre bez trudu chwyciła go i razem z dziewczynami zaczęła taniec. "Słuchajcie, mam ochotę zaszaleć, a wy?"  krzyknęła w tłum, który entuzjastycznie jej odkrzyknął. Skupiła się i wyczuwając moment w jakim jest piosenka, zaczęła śpiewać. 


There's no escape from love
Once a gentle breeze
Weaves it's spell upon your heart
No matter what you think
It won't be too long


Til your in my arms


Underneath the starlight - starlight

We'll be lost in the rhythm - so right

Feel it steal your heart tonight

You can try to resist
Try to hide from my kiss
But you know...
But you know that you can't fight the moonlight
 Deep in the dark
 You'll surrender your heart
 But you know
 But you know that you can't fight the moonlight
 No you can't fight it
 No matter what you do
 The night is gonna get to you

Don't try then
 You're never gonna win…

    Właśnie wlewała jakiemuś facetowi w średnim wieku starego, dobrego Jacka Dannielsa wprost do ust stojąc nad nim. Do o koła niej dziewczyny robiły dokładnie to samo. Chłopakowi od Rubin inna whisky spływała kącikami ust, bo nie nadążał z połykaniem alkoholu, ale nie specjalnie to komukolwiek przeszkadzało. Wreszcie na raz wprawiły butelki w ruch, wyrzucając je do góry. Butelki okręciły się trzy razy wokół własnej osi i wpadły w prosto w ręce dziewczyn, a panowie przełknęli palący, bursztynowy trunek. Tylko jeden z nich wybiegł do toalety, a zabawa trwała dalej.


      1:30... Zapłaciła taksówkarzowi za kurs i wysiadła z samochodu. Mimowolnie spojrzała na swoje stopy odziane w czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Nie mogła uwierzyć, że jej mama pożyczyła jej te cudeńka bez większego problemu. Zazwyczaj musiała ją błagać o pożyczenie jakiś butów i nigdy, ale to jeszcze nigdy jej mama nie ugięła się jeśli chodziło o jej czarne Louboutini. One były świętością Hermiony Granger-Weasley. Czując się fantastycznie i pewnie siebie weszła po schodkach na werandę i stanęła przed drzwiami. Nawet nie zdarzyła zapukać, gdy drzwi się przed nią otworzyły ukazując Oliviera Fyersa. Chłopak był dosyć wysoki, ciemne blond włosy miał zaczesane w lekkim nieładzie na prawą stronę i patrzał na nią z widocznym zachwytem w złotych oczach. Lyra zagryzła wargę widząc go w slim jeansach i grafitowej marynarce. Za pleców wyciągnął wielki bukiet małych niebieskich kwiatków i podsunął je pod jej nos. Dziewczyna pochyliła się i wciągnęła ich delikatną woń. Złapała wiązankę i poczuła jak Oli splątuje ich palce razem, a bukiet utknął pomiędzy. Poczuła jak łapie ją drugą ręką w pasie i przyciąga do siebie. Miętowy, ciepły oddech połaskotał ją w szyję, a w uszach pobrzmiewał zachrypnięty głos ' Wyglądasz... oszałamiająco ' i usta wylądowały na jej wargach. Wyrwała swoje ręce i dała się porwać. Wplotła palce w szorstkie włosy chłopaka, plecy mocno uderzyły o zimną ścianę, a po jej ciele przeszły przyjemne dreszcze. Jęknęła czując gorący język w jej czułym miejscu za uchem, sapnęła czując przeszywający ból ugryzienia szyi. Słysząc szum w uszach złapała twarz Oliviera i zachłannie wpiła w pełne usta i przesunęła po nich językiem. Kiedy ugiął się pod jej naciskiem i uchylił dla niej usta wślizgnęła się językiem do środka. Olivier wsunął ręce pod cienki materiał płaszcza i zacisnął palce na tyłku dziewczyny i uniósł ją w górę. Lyra owinęła nogi wokół pasa chłopaka i przesunęła jego głowę w stronę szyi. Ciepłe usta rozgrzewały jej chłodną skórę dekoltu, a jej ręce rozpracowywały pasek i zamek spodni. Zsunęła spodnie, które z szelestem opadły na panele i złapała za gumkę od bokserek, by zrobić z nimi to samo. Złapała naprężoną męskość i przesunęła po niej kilka razy w górę i w dół wywołując mocne reakcje od chłopaka. ' Kurwa ' warknął i mocno zagryzł jej dolną wargę i przesuwając dłońmi , uniósł czarny materiał sukienki w górę. Sięgnął by przesunąć na bok majtki i poczuł jak dotyka gołą, mokrą skórę i jęknął rozumiejąc, że Lyra wcale nie założyła bielizny. Wsunął w nią dwa palce i wbił się mocniej całym ciałem w jej, a drugą ręką uniósł jej podbródek i spojrzał w zamglone pożądaniem oczy. Pocałował ją delikatnie w usta, a przyśpieszył tempo pieprzenia ją palcami. Przez cały czas jedno patrzało na drugie, a uszy wypełniał coraz szybszy oddech ich obojga i pomruki zadowolenia Lyry. '  Kurwa... dłużej nie wytrzymam ' szepnął zabierając z jej wnętrza palce i mocno się w nią bijając...

      Lyra pocałowała chłopaka w policzek i podniosła się z zimnych paneli na przedpokoju. Zapięła czarny stanik z czerwoną koronką i chwyciła koszulę z ziemi. Olivier z uśmieszkiem siedział oparty o ścianę z rozłożonymi nogami i uważnie obserwował jak sprawne palce zapinają małe guziczki jego koszuli. I kiedy stanęła przed nim taka mała z rozmazaną czerwoną szminką wokół ust od pocałunków, zepsutym messy bumem od jego palców, za dużej, prześwitującej koszuli i czarnych szpilkach z błyszczącymi oczami - wiedział, że jest najpiękniejszą istotą jaką dane mu było mieć. Miał ją od pięciu lat jako przyjaciółkę, jako kochankę i już nie długo nie będzie jej miał... Jego przemyślenia przerwał dzwonek z piekarnika oznajmiający, że kolacja jest gotowa. Podniósł się szybko, wciągnął na siebie spodnie i popędził do kuchni krzycząc.

      - Przyjechałaś za wcześnie, więc zepsułaś mi trochę koncepcje. Idź do mnie do pokoju.

      I poszła i kiedy stanęła w ciemnym pomieszczeniu jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, a kiedy wszystko do niej dotarło, zielone tęczówki zalśniły łzami. Na każdym kawałku mebla i parapetu stały małe świeczki, które rzucały złotą poświatę do o koła środka pokoju. W centrum pokoju stał okrągły stolik przyozdobiony bladoróżowymi płatkami kwiatów. Na obrzeżach  stał kubeł z lodem i szampanem, a obok tego dwie lampki. Łóżko z baldachimem było zaścielone ciemną satynową pościelą i jak stolik przyozdobione było płatkami róż. Lyra widziała jak na czarnym materiale obija się kolorowe światło i przeszła przez pokój do niego. Usiadła i zaczarowanymi oczami wpatrywała się w lampki choinkowe przez materiał baldachimu, które tworzyły jej konstelacje gwiazd. Drzwi skrzypnęły i do pokoju wszedł Olivier niosąc dwa talerze, a po pokoju rozniósł się aromatyczny zapach. Spojrzała na talerz i uśmiechnęła się widząc swoje ulubione danie, łosoś zapiekany z cytryną, szparagami i pomidorkami.

      - Twoja mama dała mi przepis. - powiedział i polał im alkoholu z bąbelkami. Kolacja mijała im w miłej atmosferze, śmiali się, trzymali za rękę, karmili i całowali. I wszystko było, by idealnie gdyby Lyra nie zauważyła jak zmęczony Olivier się robił kiedy puszczał fasadę z twarzy, gdy myślał, że go nie obserwuje.

       Leżeli nadzy w chłodnej pościeli. Rozpływającym się spojrzeniem patrzała jak Olivier leniwie przesuwał palcami po jej tułowiu - zaczynając od zaróżowionego dekoltu, pomiędzy piersi i zostając na plaski brzuchu. ' Już późno, powinniśmy iść spać '. Po pokoju rozniosło się głośne westchnienie, które bez końca rozbrzmiewało w jej głowie. Czuła jak ciepłe ramiona przybliżają ją do siebie i nakrywając ich cienką kołdrą. ' Nie... nie, jest coś czego mi nie mówisz... Oli... ' szepnęła odwracając się twarzą do chłopaka i całując w usta. Odsunęła się i z niemą prośbą w oczach czekała aż powie, co się dzieje.

     - Lyra... - powiedział cicho, a jej serce ścisnęło się ze strachu słysząc niepewność w jego głosie. Ze smutkiem wplątała palce w jego włosy i przysunęła się znowu bliżej niego. Poczuła jak wyplątuje jedną jej rękę ze swoich włosów i całuje ją, po czym schował twarz w łuku jej szyi. - Lyra... proszę... daj mi chwilę i... wszystko powiem.

      Dziewczyna zagryzła dolną wargę i dała mu tą chwilę, bo potrzebowała jej tak samo jak on. Nie wiedzieć czemu Lyra miała złe przeczucie, jak by miało się coś stać, co zmieni wszystko. Patrząc od nowa na ostatnie dwa miesiące, które spędzili ze sobą, Lyra czuła jak by to były ostatnie ich wspólne wakacje. Każdy spędzony razem dzień, każda chwila była nie do opisana, pełna czułości, dotyku, pełna ich - jak jeszcze nigdy wcześniej, jak by chciał się w nich utopić. I poczuła. Każde muśnięcie jego ust, dotyk o puszków palców na jej skórze sprawiało, że jej serce pękało. I Lyra nie wiedziała, czemu i chciała móc się wyrwać. Chciała wiedzieć czemu całował ją jak by był to ostatni raz, czemu jego palce błądziły po jej ciele jak by chciał ją zapamiętać. Jak by robił mentalna mapę jej ciała za pomocą dłoni. Tylko nie mogła i mu pozwoliła. Od jakiegoś czasu miała złe przeczucia, ale dzisiejsza noc wszystko potwierdzała. Te smutne spojrzenia kiedy myślał, że nie patrzała, jak z nerwowością wziął ją w przedpokoju za raz po przekroczeniu progu, jak uśmiechał się, ale uśmiech nie sięgał jego cudownych złotych oczu.

      - Tak bardzo Cię kocham, wiesz? Kurwa, każdy próbuje mi wmówić, że to tylko przyzwyczajenie, że stworzyliśmy swoją własną rutynę, ale to tylko pieprzenie. Oni gówno wiedzą.
      - O czym Ty...
      - Kocham tak bardzo, że mnie to boli.
    - Nie... - szepnęła. Niewidzialna pętla oplotła się wokół niej i nie miała siły by z nią walczyć. Tak bardzo chciała się mylić, ale już rozumiała. To przeczucie było przez cały czas prawdziwe. To koniec, oni są skończeni.
   
      - Jutro w nocy lecę do stanów. Miałem jechać w maju, ale wymusiłem na rodzicach wakacje tutaj. Musiałem... Potrzebowałem się z Tobą pożegnać, wiesz? Jestem chory... nie ważne na co. - dodał widząc jak malinowe usta otwierają się. - Ważne jest to, że mam małe szansę i nie chcę... Tak cholernie boli... i wiem, że Ciebie też będzie, ale musisz być silna, okej? - powiedział. Kiedy zaprzeczyła głową, a z oczu zaczęły lecieć słone łzy, pochylił się i  scałowywał. Czuł jak pod jego powiekami także się zbierała woda. - Dla mnie Lyra, musisz być silna.
       
      Cichy płacz wyrwał się z jej gardła. Nigdy nie brali tego na poważnie, zawsze mówili, że się ze sobą dobrze bawią, po wakacjach mogli się umawiać z innymi. Lyra tego nie robiła, bo nie czuła takiej potrzeby, wolała się skupiać na szkole, ale Oli… Z listów wiedziała, że pomiędzy ich związkiem miał kilka przygód więc nigdy nie sądziła, że powie jej te słowa. Przecież mieli się tylko bawić, a teraz płakała w pierś chłopaka, którego traciła. Zawsze się śmiali, że jeśli do 23 urodzin dalej będą singlami i dalej będzie ich do siebie ciągnąć to wezmą ślub. Bo byli ze sobą dobrzy, dopełniali się, ale nigdy nie było mowy o miłości i teraz… Gdy traciła go, wiedziała, że mając te 23 lata stanęła, by na tym ślubnym kobiercu, a Olivier był by najprzystojniejszym panem młodym jakiego mogła, by sobie zażyczyć. Był by idealny.

         - Też… też Cię kocham.
         - Wiem i dla tego…  musisz zapomnieć i żyć dalej, Lyra. 





Więc... o to i pierwszy rozdział! Hallo, przeczyta ktoś ? Będzie mi miło, a jeszcze bardziej, gdy zostawisz po sobie krótki komentarz, czy Ci się podobało czy nie. Jeśli nie, to małe wyjaśnienie, żebym mogła nad tym popracować:) Za jakiekolwiek błędy przepraszam. 

+ ostrożnie, scena seksu. 

11 komentarzy:

  1. hej :)
    Bardzo podoba mi się to w jaki sposób opisujesz otoczenie oraz to co robi Hermiona. Nie widzę powtórzeń, a mimo wszystko bez problemu wiem o kim w danym momencie mówisz. Czytając coraz bardziej się uśmiechałam, ponieważ potrafić trzymać w napięci, które mimo wszystko nie powoduje stresu :) Czytając opis myślę sobie Ron i taki apartament? Ciekawe gdzie pracują. No i Lyra - dlaczego nie lubi przypominać swojego ojca? Co takiego się stało?
    Cholera z każdym krokiem mnie zaskakujesz! Scorpius?! To... ale jak to?! Wszyscy mówili, że przypominała Dracona to czy mi się wydaje czy Scorpius i Draco nie widzą, że ona również jest Malfoyem z krwi? Nosz dziewczyno! Nie mogę doczekać się odpowiedzi na te pytania!
    Jest mi żal Lyry, ponieważ pokochała chłopaka z zapewne nieuleczalną chorobą. Osobiście nie wyobrażam sobie tego jakby to mogło być ze mną i moim mężem i mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Że będziemy zdrowi i żyć długo razem.

    - Ci, Tobie w dialogach piszemy z małej litery;
    Cieszę się na entery (sama muszę u siebie je powstawiać ;)) ponieważ dzięki nim o wiele przejrzyściej się czyta.

    A tak na końcu, wiesz, że Twój tekst jest JEDYNYM, który czytam i jest niezakończony?;) Mam nadzieję, że doczekam się epilogu :) A jak nie to, że chociaż zdradzisz mi zakończenie!

    OdpowiedzUsuń
  2. O mamo ! Nawet nie masz pojęcia jak ja się szczerzyłam czytając twój komentarz ! Cieszę się, że tak odbierasz tekst, bo jak widzisz jest mały odgłos, a raczej zerowy, przez co bałam się, że jest TOTALNA KLAPA:) I normalnie dałaś mi kopa, by wsiąść się dalej za pisanie. Jeśli jest jedyny, to czuję się wyróżniona, ale jeśli chcesz, mogę Ci coś zaproponować :D
    Co do Rona i apartamentu, co do Scorpiusa, Dracona i Lyry i Oliviera... powiedzmy, że wszystko okaże się później :D Ale nie, Draco i Scorpius, nic nie wiedzą, Lyra odkąd poszła do szkoły zmieniła swój wygląd.

    Mam nadzieję, że epilog bd i bd miała dla kogo go napisać, jednak sprawa ma się tak, że trudno jest mi wejść w początek :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się, nawet bardzo. Przepraszam, że zaczynam od błędów, ale wypisywałam je w trakcie czytania... (mam dzisiaj dziwny humor, skoro je ta widzę):
    Zwracając się do drugiej osoby w tekstach ciągłych nie używa się wielkiej litery.
    "Recepcjonistką była miła kobieta, która była bliżej dwudziestki, niż trzydziestki." - powtórzenie "była".
    "a dużo oczy ozdabiały pajęczynki zmarszczek. " - chyba powinny być dużE oczy.
    "krótkie chwile na, które czekała, bo ich rozmowy zazwyczaj" - przecinek przed "na".
    "Ślicznie dziś wyglądasz i zrobiłaś coś z włosami. - I Hermiona zgadła, miała rację widząc jak na policzki dziewczyny wpadają małe rumieńce." - hmm, to "i" przed Hermiona trochę razi.
    "Windy, która wjeżdżała bezpośrednio do apartamentu, a drzwi otwierały się dopiero po wpisaniu krótkiego kodu od wewnątrz windy, lub holu mieszkania." - powtórzenie "windy" (choć sama nie mam pomysłu, czym by można to zastąpić).
    " po dłuższym zastanowieniu mogła, by być kopią swojego ojca" - przecinek po "by", a nie przed.
    "najstarszym dzieckiem, która odziedziczyła po niej loki, które na szczęście nie były tak niesforne jak jej." - trochę za dużo tego "jej".
    " uparta gorzej jak osioł" - myślę, że lepiej by brzmiało "uparta bardziej niż osioł".
    "bo jak jej matka chciała widzieć we wszystkich dobro. " - przecinek po "matka".
    "Złapała w długie palce pasek od kurki i zaczęła się nim bawić i Hermiona już wiedziała, że nie takie miała plany siedemnastolatka." - "kurki" co to? + przecinek przed drugim "i", albo sam przecinek bez "i".
    "podchodzi do wielkiej szafy z przesuwającymi drzwiczkami" - albo "przesuwającymi się", albo "przesuwanymi".
    "Zniecierpliwiona spojrzała na światła dla przechodniów. W jej zielonych oczach odbijał się czerwony kolor świateł, " - powtórzenie "świateł" i "światła".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. " i prosto ruszyła w stronę blatu przy, którym stała starsza kobieta ze złotymi, wielkimi okularami na nosie. " - "i ruszyła prosto w stronę" chyba brzmiałoby lepiej i myślę, że przecinek po "przy" jest zbędny.
      "Siostra ma jej zbyt dużo, wie pani? Zaraz mózg jej się zlasuje od tej całej wiedz... " - powtórzenie "jej".
      "dziewczyna się odwróciła na pięcie" - "odwróciła się" brzmi lepiej.
      "Lyra wbiegła spóźniona do nocnego puby" - literówka pubU.
      "I poszła i kiedy stanęła w ciemnym pomieszczeniu jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia" - przed drugim "i" przecinek.
      "które rzucały złotą poświatę do o koła środka pokoju." - "dookoła" jako jedno słowo.
      "powiedział i polał im alkoholu z bąbelkami. Kolacja mijała im w miłej atmosferze," - powtórzenie "im".
      "I wszystko było, by idealnie gdyby Lyra nie zauważyła" - bez przecinak przed "by".
      "zostając na plaski brzuchu. " - "pŁaskiM brzuchu" literówki.
      " dotyk o puszków palców" - "opuszków" jako jedno słowo.
      "I Lyra nie wiedziała, czemu i chciała móc się wyrwać." - przecinek po, nie przed "czemu".
      "Chciała wiedzieć czemu całował ją jak by był to ostatni raz, czemu jego palce błądziły po jej ciele jak by chciał ją zapamiętać. Jak by robił mentalna mapę jej ciała za pomocą dłoni" - "jakby" jako jedno słowo, powtórzenia "czemu".
      "jak z nerwowością wziął ją w przedpokoju za raz po przekroczeniu progu" - "zaraz" jako jedno słowo.
      "Ważne jest to, że mam małe szansę i nie chcę..." - "szansE" literówka.
      "pochylił się i scałowywał. Czuł jak pod jego powiekami także się zbierała woda. " - "scałował"? + "zbiera się" brzmi lepiej.
      "że mając te 23 lata stanęła, by na tym ślubnym kobiercu, a Olivier był by najprzystojniejszym panem młodym jakiego mogła, by sobie zażyczyć. Był by idealny." - bez przecinków przed "by" i "byłby" jako jedno słowo.

      A tak ogólnie, to podoba mi się pomysł. Oczywiście intryguje mnie Lyra i już nie umiem się doczekać, co będzie dalej : )

      Usuń
  4. Dzięki, jak nie dzisiaj to jutro poprawię błędy. Także wypisywanie ich wszystkich nie pójdzie na marne. Jednak muszę Ci powiedzieć, że i tak mało ich znalazłaś, patrząc na to iż mam dysleksję i dysortografię : ) Co do tego "Chciała wiedzieć czemu całował ją jak by był to ostatni raz, czemu jego palce błądziły po jej ciele jak by chciał ją zapamiętać. Jak by robił mentalna mapę jej ciała za pomocą dłoni" - "jakby" jako jedno słowo, powtórzenia "czemu". Powtórzenie z 'czemu' był zabiegiem celowym, więc nie chciała bym tego zmieniać. Inne powtórzenia postaram się poprawić, choć z 'jej' i 'windą' już wiem, że będę miała problem ; < nie przychodzi mi do głowy czym mogła bym to zastąpić!

    Błędy z zaraz, jakby itp pojawia się dla tego, bo zawsze w wordzie podkreśla mi to jako błąd i pokazuje mi jako osobno! To ja już nie wiem :)

    Cieszę się, że masz taką opinię o Lyrze, szczerze mówiąc obawiam się trochę o nią, bo nie jest z prawdziwego Świata Harrego Pottera. A wiem, że dużo ludzi nie lubi, gdy dodaje się wymyślone osoby jako główne postaci :)

    OdpowiedzUsuń
  5. . Zawsze nosiła subtelny makijaż i ciuchy...
    Nie napisała bym "ciuchy", to takie za brutalne, jeśli wiesz o co chodzi. Wtedy opowiadanie przybiera stylu...takiego... eh, no bez klasy. :P
    "W końcu po wypiciu dużej filiżanki kawy, małej babeczce i obgadaniu, co się dzieje w tym tygodniu w Londynie, za Hermioną zamykały się drzwi od windy." Raczej "zamknęły". :D

    A, i jak Lyra zmieniła swój kolor oczu? Jest Metamorphomagiem, czy jak? Haha. I często się właśnie zastanawiam, czemu chłopacy o imieniu Oliver zawsze w opowiadaniach wypadają po chamsku, To badzo ciekawa kwestia, nad którą sama się teraz zaczęłam zastanawiać, ponieważ sama mam Olivera w opowiadaniu i na początku miała być to super miła postać, ale wyszła...nieco inaczej. Ach. Iście ..naprawdę ciekawe.

    No i hm, nie wiem ale na dziś ...nie dam rady więcej.
    Pozdrawiam,
    Lora

    OdpowiedzUsuń
  6. Twoje opowiadanie jest cudowne *.* Pokazuje jak brutalne, może być życie dla ludzi.
    Buziaki,
    Livienne

    OdpowiedzUsuń
  7. Znowu "Chciała bym, nie przychylne" musisz na takie słowa uważać, bo powinno być "chciałabym, nieprzychylne" :) Zwróć tez uwagę na szyk zdania, który często przestawiasz np."które odziedziczył chłopak po swoim ojcu" --> które chłopak odziedziczył po swoim ojcu - wydaje mi się, że tak lepiej brzmi :) "Usłyszała jeszcze ' Cholera mała! ' Scorpiusa " czy nie powinno być "cholerNa mała"? "Dobrze wie, że nie musi, jej matka była jedną z ważniejszych osób w ich świecie - Nauczycielka Eliksirów, Najmądrzejsza czarownica ich wieku, Przyjaciółka Harrego Pottera, Bohaterka wojenna i bez problemu mogła by nie pracować." Przeredagowałabym, bo z końcówki wynika, że Hermiona by mogła nie pracować, a Tobie chodzi chyba o Lyre? Dobra nie czepiam się już :P Wiesz, że Cię uwielbiam i łykam wszystko jak pelikan ryby ;) Opisy-mistrzostwo. Sporo miejsca poświęcasz na emocje, a za to wieeelki plus :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "nie zauważona" "nie zauważyła", tu masz super przykład w jednym zdaniu, gdzie pierwsze słowo jest błędnie napisane. Zapamiętaj, że "nie" z przymiotnikami piszemy razem (chyba, że są w stopniu wyższym i najwyższym( nie dotyczy przeciwstawnych typu niegrzeczniejszy)), a z czasownikami, oddzielnie ;) już będę milczeć, obiecuję :*

      Usuń
  8. : * Uwielbiam emocje, ale czasem tak ciężko je napisać! Czepiaj czepiaj! Patrycja czepiała się mojego bynajmniej i po dwóch miesiącach w końcu piszę przynajmniej! : D

    OdpowiedzUsuń
  9. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń