11 lis 2014

CHAPTER 2

      
I o to prezentuję wam rozdział drugi. Mam nadzieję, że mimo iż to w połowie zapychacz, który był potrzebny, by rozkręcić opowiadanie, to się Wam spodoba. Mi się podoba, haaa! Piosenka oczywiście nie jest Lyry, a zatem moja. Piosenka ta jest Cher LLoyd, której lubię głos i po długich poszukiwaniach znalazłam prawie idealnie pasujący tekst. Błędów po kilkunastu razach przeczytania nie widziałam, ale jeśli jakieś są to PISAĆ. Teraz życzę Wam udanego czytania. Buziaki! : * 


It seems thay had always been, and would always be, friends.
Time could change much, but not that.
- Winnie the Pooh



      Następnego dnia Lyra budzi się sama w łóżku. Przez otwarte okno słyszy wesołe ćwierkanie ptaszków, a delikatny powiew wiatru przyjemnie chłodzi jej skórę. Owinęła się śliską kołdrą i wysunęła z łóżka patrząc na zegarek stojący na szafce nocnej. Kilka minut do południa, westchnęła i wślizgnęła się do łazienki. Odkręciła kurek z upragnioną ciepłą wodą, by rozluźnić zmęczone,  po całej nocy miłosnych uniesień, mięśnie.


     Lyra całą sobą próbowała trzymać się widoku zamglonych pożądaniem oczu, o rozwartych, opuchniętych ust od całowania... Zbierała całą siłę w sobie, by zapamiętać go takiego jej - pełnego pożądania, pełnego energii, śmiejącego się z niej i kręcącego ją dookoło jak szalony na środku fontanny Somerset, silnego. Próbowała odgonić od siebie myśli o tym jak bardzo musi być chory i dziękuje Merlinowi i Bogowi, że nie powiedział jej, co mu dolega. Już by siedziała przy komputerze szukając każdej wzmianki, każdych symptomów, metody leczenia, nauczyła by się wszystkiego na pamięć i nic nie mogła zrobić. Próbowała wymazać z pamięci jak jego piękne oczy koloru płynnego złota świeciły łzami w świetle świec. Próbowała wymazać słony smak, którymi długo smakowały jego popękane usta. Chciała zapomnieć o tej słabości, którą jej pokazał, a którą tak długo przed nią ukrywał. Chciała... żeby nie odchodził.



      - Mój drogi, może idź obudź naszą dziewczynę? Jest już późno - usłyszała Lyra schodząc po schodach. Zagryzła wargę zastanawiając się, czy babcia Oliviera będzie na nią zła. Wie, że starsza kobieta przepada za nią, ale jak na kobietę w swoim wieku nie lubi kiedy nastolatkowie dzielą jeden pokój pod jej dachem.

      - Daj spokój, babciu. Powiedziałem ci wczoraj, że chcę jej wszystko wyznać.

      - Nie powiedziałeś jak to przyjęła.

      - Zaraz się przekonamy.

      Drzwi od kuchni się otworzyły i do pachnącego naleśnikami pomieszczenia weszła dziewczyna ze spuszczoną głową. Zza rudych włosów było widać zaczerwienione policzki i białe zęby przygryzające podrażnioną wargę. Olivier zauważył, a Lyra poczuła jak starsza kobieta krytycznym wzrokiem mierzy ją od gołych stóp po sam czubek mokrych włosów. Skąpe, jeansowe spodenki plażowe i białą koszulę Oliviera przez, którą prześwitywał stanik. Jednak Lyra nie miała siły przepraszać jej za to, że nie zdążyła się wymknąć przed jej powrotem do domu we wczorajszych ciuchach. Ani za to, że nie miała nic ze sobą na przebranie i wyglądała nieprzyzwoicie.

     - Lyra? - na niepewny głos chłopaka szybko uniosła głowę i widziała jak złote oczy wypełniają się zmartwieniem. - Długi prysznic, co?

     - Ja... chyba płakałam - powiedziała, a jej głos był zachrypnięty. Pamięta jak myła włosy jego szamponem w jednej chwili, a w drugiej siedziała w brodziku z obolałym gardłem i po całym ciele miała dreszcze od lodowatej wody. Miała wrażenie, że nie minęło pięć minut odkąd ponownie weszła do pokoju, ale po braku ciepłej wody w prysznicu domyśliła się, że siedziała dłużej. Kątem oka spojrzała na zegarek wiszący naprzeciwko niej i kilkakrotnie zamrugała oczami widząc jak wskazówki przesuwają się ku godzinie czternastej.

      - Widzę. - odpowiedział tylko dotykając jej zaczerwienionych policzków. - Odwiozę cię do domu.



      Hermiona przeglądała swoje stare dokumenty odnośnie praw Skrzatów, które stworzyła, gdy jeszcze pracowała w Ministerstwie Magii i była głową Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów. Harry powiedział jej, że pojawiły się jakieś problemy w dwóch czystokrwistych rodzinach posiadającymi skrzaty, ale departament nie ma o nich dokumentów. Pracę w szkole przyjęła dopiero jak wysyłali do szkoły Rose i Lyre. Nie chciała nie móc widzieć swoich dziewczynek przez tak długi czas, do tego małżeństwo z Ronem zaczęło się psuć i pragnęła uciec od kłótni. Posada, którą zaproponowała jej Minevra McGonagall dała jej możliwość widzenia dzieci i rozłąkę z mężem, z którym widywała się tylko w weekendy. Była to prawie wolność dla niej.

     Podniosła filiżankę kawy do ust i zdmuchnęła parę, gdy zabrzmiał dzwonek windy i drzwi się rozsunęły. Do przedpokoju połączonego z salonem wszedł Olivier z Lyrą przytulającą się do niego. Twarz miała schowaną w piersi chłopaka, ręce owinięte wokół szyi, a nogi wokół pasa. Już miała się odezwać, że za chłodno dziś jest na taki ubiór, gdy chłopak trochę koślawo próbował przyłożyć palec do ust. Patrzała jak znika w pokoju jej starszej córki i po chwili wraca.

     - Jest pijana? - zapytała z nutką niedowierzania w głosie. Mimo pracy jaką ma jej córka, mimo, że chodzi na imprezy i bycia Ślizgnoką, Hermiona wie, że Lyra raczej stroni od alkoholu. Domyśla się, że zdarzyło jej się być pijaną, ale ona sama nigdy jej nie widziała w takim stanie. Bezszelestnie przeszedł salon i usiadł koło niej i spojrzał na nią z takim smutkiem. Widziała jak złote oczy po brzegi wypełnia zmartwienie, poddanie się i poczucie winy i zrobiło jej się niedobrze od szukania w głowie powodu dlaczego.

     - Pani Granger... Ja... umieram.

     - Oli, o czym ty... - urwała widząc ból wypisany na twarzy nastolatka. Odłożyła szybko filiżankę z brzękiem, a brązowy płyn rozlał się po szklanym stoliku. Siłą przyciągnęła do siebie chłopaka i pozwoliła by zmoczył jej bluzkę łzami. - Będzie dobrze.



      Właśnie wyciągała z piekarnika ciasto z truskawkami, gdy do kuchni weszła Lyra. Włosy miała w nieładzie, zaspane oczy zakrwawione i czerwony nos od płaczu. Hermiona podeszła do niej i wsunęła pasmo blond włosów za ucho i przytuliła córkę do siebie.

     - Mamo... - wyszeptała, ale z jej gardło nie wydostał się jej głos. Odchrząknęła i spróbowała jeszcze raz. - Khym.. mami.

     - Olivier mi powiedział, kochanie.

     - Nigdy.. khym.. nie myślałam, że będzie to boleć kiedy się rozstaniemy, wiesz?

     - Wiem. - Hermiona pokroiła ciasto i machnęła różdżką, by trochę je ochłodzić. Sięgnęła dwie łyżeczki z szuflady i dała jeden talerzyk dziewczynie. Siedziały w kuchni przy okrągłym stoliczku zjadając ciasto, Lyra jak zawsze zaczęła od słodkiej kruszonki. Ich rozmowa była przerywana oczyszczaniem gardła i pociąganiem nosa przez dziewczynę. Kiedy po pół godzinie głos Lyry dalej był cichy i zachrypnięty Hermiona wyciągnęła z szafki eliksir na złagodzenie obolałych strun głosowych.

     - Dzięki, bałam się, że nie będę mogła iść do pracy.

     - Idziesz?

     - Dla Oliviera.

     I tak jak by to krótkie zdanie wyjaśniało wszystko Hermiona już nic nie powiedziała. Sięgnęła po swoją różdżką i machnęła nią kilka razy nad swoją córką. Jasne i długie włosy natychmiast skróciły jej się do ramion i zmieniły kolor na rudawo-bordowy. Oczy przestały przypominać wzburzony ocean i stały się uspokajająco zielone. Wyglądały jak dwa jasne szmaragdy, wyglądały jak Harrego. Kolejnym czarem Glamour zatuszowała popękane białka, czerwony nos i pogryzione usta i nie licząc zaczerwienionych policzków jej córka wyglądała zwyczajnie. Z cichym dziękuję i buziakiem w policzek Lyra opuściła kuchnię i udała się do swojego pokoju.


     Dziewczyna cicho zamknęła za sobą jasne drzwi i oparła się o nie wzdychając głośno. Niecała godzina spędzona w towarzystwie mamy, którą kochała nad życie i uwielbiała z nią spędzać czas była istną katorgą. Na sam widok niskiej szatynki ubranej w fartuszek i współczujących oczu miała ochotę popłakać się jeszcze raz. Miała dość płakania, miała wrażenie, że od prysznica robiła tylko to. Płakała i to jak! Lyra objęła się ramionami i zmęczonym wzrokiem powiodła po pokoju.

    Pokój Lyra niczym wielkim się nie zmienił odkąd skończyła pięć lat. Wciąż miał ściany koloru pudrowego różu, sufit przedstawiał konstelacje gwiazd, która świeciła nocą. Łóżko dalej stało w tym samym miejscu, różniło się tylko tym, że było większe i miało metalową ramę. W kącie miała toaletkę w starym stylu z wielkim lustrem, która była odmalowana na biały kolor, i którą 'ukradła' babci Jean, gdy miała dziesięć lat. Na toaletce stało jedno zdjęcie w kwiecistej ramce, ona, jej mama i Harry jeszcze ze szpitala. Pamięta jak Harry podarował jej to zdjęcie mówiąc, że kryje w sobie tyle szczęścia i nadziei, że mogłoby obdarować kilka zbłąkanych dusz. Na tej samej stronie pokoju w kącie na przeciw toaletki zamiast regału z zabawkami i zamku dla jej lalki Princess stał czarny, stary fortepian, który dostała jak była bardzo mała od Narcyzy. W wieku trzech lat nie zachwycała jej historia ani wartość instrumentu, liczyło się, że dostała największy prezent pod gwiazdkę między nią a Rose. Dziś wiedziała, że jej fortepian dał by jej nie małą fortunę będąc instrumentem na, którym Chopen uczył się grać jako dziecko. Był chroniony liczną liczbą zaklęć i gdyby ich mieszkanie spłonęło, instrument zostałby nienaruszony. Narcyza powiedziała jej, że właśnie w taki sposób przetrwał te wszystkie lata w rodzinie jej męża. Klapa fortepianu z reguły była zamknięta, Lyra rzadko grała, ponieważ jej muzyka denerwowała Rona. I na zamkniętej klapie siedział jej kochany jednorożec, którego wygrał dla niej Harry w wesołym miasteczku. Na środku pokoju był włochaty, biały dywan po, którym kochała chadzać bosymi stopami. Po przeciwnej stronie od fortepianu i toaletki stała jasna szafa z sześcioma parami drzwi. Szafa była w stylu toaletki i była podzielona- miała w sobie drążek na jej wszystkie sukienki, okrycie wierzchnie i marynarki, obracającą półkę z jej małą kolekcją butów, regał pełen książek, jej pamiętników, różnych teczek i ozdobnych pudełek, szuflady i szafki. W ostatnim wolnym kącie pokoju z sufitu zwisał jajowaty fotel, który wyglądał jak utkany z serwetek i był piękny. Aktualnie leżał tam pled paciorkowy uszyty przez babcie Jean z jej dziecięcych ciuszków z jednej strony, a po drugiej był materiał koloru kremowego, który przełamywał kawałek starej koszulki Armat z Chudleyów. Mama opowiadała jej, że ów koszulkę kupił jej ojciec, gdy poszli jeden jedyny raz razem na mecz Quidditcha zanim umarł. Fotel był jej ulubionym miejscem nie licząc dywanu na, którym od małego kochała leżeć wraz z jednorożcem. Spędzała w nim godziny czytając, pisząc wypracowania, pamiętnik i muzykę. Słuchawki na uszy, lekkie bujanie i oddalała się do swojego świata, gdy mama kłóciła się z Ronem. Na ścianie nad fotelem wisiał duży zegar, który pokazując późną godzinę, wyrwał ją z zadumy. Szybkim krokiem podeszła do szafy i wyjęła ulubioną sukienkę Oliviera. I wcale to nie była seksowna, krótka mini, która pokazywała jej piersi i ledwo przykrywała tyłek. Sukienka była słodka i delikatna, i kwiatowa. Jej tułów otulała koronka w kolorze kości słoniowej, miała delikatny kształt serca przy dekolcie i grube ramiączka z przodu. Od ramiączek rozchodził się zwiewny materiał rękawa, który poszerzał się do łokcia, spódnica była okrągła i spływała jej przed kolano. Zakończona tak jak rękawy była tasiemką koronkową, a tył pleców miała wycięty ukazując jej ładne kształty. Pierwszy raz tą sukienkę ubrała w zeszłym roku na przyjazd Oliego i widziała w jego oczach taki blask, że na samo wspomnienie robi jej się gorąco. Zrobiła delikatny makijaż, spryskała się Chanel 5, wciągnęła na nogi beżowe zakolanówki i wsunęła stopy w lity. Przejrzała się w lustrze i zmyślą, by zrobić wszystko, by ta noc w Euphorii była nie do zapomnienia dla Oliviera wyszła z pokoju ze słomianym kapeluszem na głowie.


     Lyra odebrała mikrofon od Caroline i z jej pomocą wdrapała się na blat baru. Poruszając ustami podziękowała kobiecie za jej zrozumienie i stanęła koło Rubin. Jej przyjaciółka ścisnęła jej rękę i ruchem głowy wskazała na koniec sali, gdzie ustawione były maszyny do gry. Stał tam z potarganymi włosami i ledwie widocznym uśmiechem na ustach. Obok niego był Corbin z burzą rozpuszczonych dredów, który gadał do osoby, której Lyra za Chiny by się nie spodziewała widzieć w jej barze. Blond-włosy Scorpiusa iskrzyły się na srebrno w ultrafioletowym świetle, a twarz przyozdabiał jego firmowy uśmieszek. Olivier szturchnął Corbina i w trójkę spojrzeli w jej stronę. Chłopak w dredach kiwnął jej tylko głową na przywitanie, Oliwier wysłał buziaka, którego udała, że łapie, a Malfoy uniósł tylko swoją idealną brew. Przełknęła ślinę zastanawiając się czemu tak się denerwowała. Gdzieś z boku usłyszała głos Caroline i poczuła jak do ręki wpycha jej szklankę, którą wypiła duszkiem. Próbowała ignorować palenie w przełyku od mocnej whisky, odchrząknęła w mikrofon czym zwróciła na siebie uwagę baru. Jak na zawołanie zaczęli krzyczeć jej pseudonim, który wymyślił po pijaku Corbin- Little Virgin. Było to na początku jej pracy, Corbin towarzyszył jej całą noc, a kiedy był ranek i wszyscy sprzątali, chłopak zaczął opowiadać jak przeleciał w rogu baru jakąś babkę, która wygrała go w licytacji. Lyra jeszcze wtedy nie doświadczona i nie lubiąca tematu seksu zarumieniła się po same korzonki, a Corbin ją wyśmiał i nazwał Little Virgin. Caroline to usłyszała i zadecydowała, że to jej imię w Euphorii. Rubin była Białą Czekoladką z powodu bycia jasną mulatką.

      - Cześć wszystkim. Dobrze się bawicie? Bo my wyśmienicie. - powiedziała, a ludzie ryknęli. Zaśmiała się i popatrzała na Rubin. - Czekoladko, czuję, że będę dziś niegrzeczna.

      - Ja nie czuję, ja to widzę! Co to za sukienka? - zapytała dziewczyna łapiąc Lyre za rękę i okręcając ją do o koła jej osi. Dziewczyny miały dress code - miało być albo krótko, albo obcisło... po prostu seksownie.

      - Oj, no wiesz... - usiadła na blacie ze spuszczonymi nogami i nachyliła się w stronę jakiegoś faceta jakby chciała mu powiedzieć coś na ucho. - Zdradzę wam sekret, ale Caroline nie może wiedzieć, okej? Bo za złamanie tej zasady wylatuje się z pracy bez ostrzeżenia. Mogę na was liczyć? - zapytała, a ludzie zaczęli krzyczeć, że ma powiedzieć, że Caroline nie ma prawa jej zwolnić. Kątem oka zobaczyła jak jej szefowa uśmiecha się nalewając komuś piwo. - To ulubiona sukienka mojego chłopaka, powiedział, że woli mnie w niej niż w seksownej małej czarnej, dacie wiarę?! - krzyknęła, a jej uszy wypełnij śmiech, buczenie sprzeciwu i nawet głośny krzyk Corbina ' toż to ślepy debil ' i ' ała ' kiedy Oli zapewne go uderzył.

     - Jak dla mnie to słodkie. - powiedziała Eva i wskazała jej na wejście, gdzie przez drzwi wchodził właśnie James, a za nim Harry i Lily. O Boże, pomyślała i Harry jak by ją słysząc spojrzał wprost na nią i kiwnął głową.

      - Widzę, że Twoja rodzina postanowiła nas odwiedzić Little Virgin. Coś się dzieje? 


Lyra spojrzała na Caroline, która pokrzepiająco się do niej uśmiechała trzymając mikrofon. Dziewczyna przymknęła oczy i dała znać Car by włączyła melodię. 

      - Mój chłopak dziś wyjeżdża, a wszyscy wiedzą, że jestem wtedy wrakiem. - powiedziała i z całej siły pragnęła by jej głos brzmiał wesoło. Nie chciała nikogo martwić. - Ta piosenka nie jest typowa dla tego baru, ale mam nadzieje, że zostaniecie ze mną. Napisałam ją trzy lata temu i chciała bym ją zadedykować panu opierającemu się o Jokera.

Ohh, I don't care what anyone say

'Cause you and I are bigger tham this  
And I'll be there just keeping my arms wide open
Ohh, they can try to pull us apart

I'll fight them, I'll cover your heart
Yeah, we can fly together, we can't be broken

Zaśpiewała pierwszą zwrotkę i poczuła jak serce jej się zaciska, przypominając sobie jak Olivier powiedział jej o chorobie. 'Kurwa, każdy próbuje mi wmówić, że to tylko przyzwyczajenie, że stworzyliśmy swoją własną rutynę, ale to tylko pieprzenie.' Jak idealnie początek jej piosenki pasował. Przekręciła się i powoli wstała na nogi. Z ust wypływały słowa, które znała na pamięć, a do, których tak dawno nie powracała. Minęła Eve, która wraz z Rubin tańczyły rytmicznie i oparła się plecami o rurę do tańczenia, która była wbudowana w blat. 

When you call me, I will always find you
When you need me uot, I'll come for you

And when you're lonely, I will find a way to
Guide you home to me, I'll come for you, ( come for you )

Spojrzała na Oliviera i ich oczy zatrzymały się na sobie, czuła jak tonie w złocie i mimowolnie rozciągnęła usta w szeroki uśmiech. Poczuła jak rośnie jej w gardle gula, gdy przejechał dłonią po włosach. Rozkazała sobie spokój i odepchnęła szloch, który rwał by się wydostać z jej gardła widząc jak szepcze, że ją kocha. Weź się w garść, dziewczyno! pomyślała. 

I will bind your love, bing your love to me (me)
I will bind your love, bing your love to me (me)

Yeah, we can fin love, just like that
We can fall hard, just like that
Yeah, we could do it all, just like that

And I like it! When you call me, I will always find you

When you need me uot, I'll come for you
And when you're lonely, I will find a way to
Guide you home to me, I'll come for you, ( come for you )

Obeszła rurę do o koła i wystawiła rękę w tłum. Już po chwili dwóch facetów złapało ją i postawiło na ziemi, a ludzie rozeszli się przed nią jak morze czerwone. Wprost przed sobą widziała grupkę jej znajomych, a złote oczy z pod przymrużonych powiek patrzały na rękę, która ciągle trzymała ją w pasie. Zdecydowanym ruchem złapała ją i od siebie odkleiła i uśmiechnęła uspokajająco do swojego chłopaka. 

I will bind your love, bing your love to me (me)
I will bind your love, bing your love to me (me)

Ooh, now I'm found, I'll never be lost
I'll stick with you no matter the cost
Whatever come we'll figure it out, I know that

When you call me, I will always find you
When you need me uot, I'll come for you

And when you're lonely, I will find a way to
Guide you home to me, I'll come for you, ( come for you )


Lyra szła wolnym krokiem w stronę maszyn ani na chwilę nie spuszczając z oczu chłopaka, kątem widziała jak Harry mówi coś do nich, a Lily pije Cole. Czuła jak klejące ręce łapią ją za sukienkę i dotykają jej włosów. Mimo tego dalej szła i powoli słyszała jak głos zaczyna się jej łamać. Na nic się dało jej przeklinanie samej siebie bo, gdy wyśpiewywała ostatnie wersy praktycznie stojąc już przy chłopakach zgubiła głos. Przykryła usta ręką i zmusiła się na zatrzymanie w sobie szlochu, który chciał nią wstrząsnąć. Silne ramiona oplotły się wokół jej małego ciała, a palce bawiły się  jej baby włosami na karku. Oparła czoło na klatce piersiowej i pozwoliła sobie na żałosne jęknięcie. Po kilku sekundach Olivier odsunął się od niej, złapał ją w pasie jedną ręką, a drugą położył w dole jej pleców i wygiął ją do tyłu, mocno wpijając się w jej wiśniowe usta. Wbiła mocno swoje paznokcie w ramiona chłopaka czując jak w jej brzuchu galopują stada bizonów. Po barze rozniosło się głośne 'Uuuuu' i życzliwy śmiech ludzi. Kiedy Oli ją wyswobodził, Lyra złapała go i Corbina za ręce i pociągnęła za sobą do baru. Zawołała Harrego i reszta ruszyła za nimi. Chłopaki postawili ją znowu na blacie, a dziewczyny podeszły do niej i zarzuciły swoje ramiona na jej plecy. 'Teraz?' zapytała Ev, dwie pozostałe dziewczyny kiwnęły tylko głowa. Eva sięgnęła jeszcze dwa mikrofony i jeden dała dla Rubin.



     - Uwaga, uwaga! Czas na...? - krzyknęła, a tłum odkrzyknął ' licytacje '. - Dokładnie. Ktoś chętny?

Rubin wybuchnęła śmiechem i Lyra spojrzała tam gdzie jej przyjaciółka i sama zaczęła się śmiać. Corbin trzymał rękę Malfoya wysoko w górze, a blondyn nie mógł się wyrwać. Eva kiwnęła na niego palcem, a Corbin i Oli wepchnęli go na bar. Lyra niepewnie złapała chłopaka za ramię i okręciła nim dookoła tak by zatrzymał się twarzą do publiczności.

     - Pozwólcie, że przedstawię wam naszego kolegę, Scorpa. Scorp jest tu pierwszy raz, więc panie wiecie, co macie robić! - pisk był tak wielki, że Lyra myślała, że wybuchną jej bębenki w uszach, a Malfoy dosłownie zakrył sobie uszy.

     - Zatańcz. - ktoś krzyknął, ale chłopak wcale nie chciał się ruszyć.

     - Nasz Skorpionek jest nieśmiały, wybaczcie mu. - powiedziała Rubin. Odwróciła do siebie chłopaka i zmysłowymi ruchami zaczęła rozpinać jego granatową koszulę. Mina chłopaka była nie do opisania- przerażenie, niewiedza i szok. - Mrrr, poruszaj się trochę ze mną. - zamiauczała zsuwając z jego ramion materiał. - Kto pragnie pójść na randkę z tym młodym ciasteczkiem? Piękne oczy, ładna klata i inteligenty! Panie, do dzieła!

     - Czy jest tu może inny kandydat, który pokaże naszemu świeżakowi, jak to się robi? - powiedziała Ev, ale nie czekając na odpowiedź złapała rękę Oliviera i pociągnęła go na blat.
  
     - Kochanie, nie zawiedź mnie! - Olivier jak na zawołanie zsunął ze swoich ramion marynarkę i zaczął kręcić biodrami. Obrócił się do Lyry, złapał jej palce i pociągnął do brzegu swojej bokserki dając jej znać, że to ona ma ją ściągnąć. Lyra zrobiła to i rzuciła nią w widownie rozpalonych kobiet. Olivier w między czasie chodził po blacie wymachując miednicą do przodu i bawił się paskiem. Po chwili już rozpinał go i rzucił w dalej stojącego Malfoya. Blondyn złapał skórzany pasek, popatrzył na niego jeszcze chwilę, na jego usta wypłyną arogancji uśmiech.

     - Co wygrywa licytujący? - zapytał Rubin, ale to kobiety śliniące się na jego mleczną klatkę piersiową odpowiedziały.

     - Ciebie!

Scorpius pokręcił głową i zaczął naśladować poczynania Oliviera. Już po chwili obydwoje byli w samych bokserkach i, co rozśmieszyło ich grupkę znajomych, mieli je identyczne - od Calvina Kleina. Liczby leciały już tak wysoko, że razem zaczęły pobijać nocny utarg w średnie dni. Na szczęście dla  Lyry, to Malfoy zbierał większą cenę, co ją niezmiernie cieszyło. Gdyby to za Oliego ktoś chciał zapłacić osiemset funtów, to nie było by ją stać na wykupienie.

     - Blondwłosy przystojniak sprzedany dla pani w czerwonej sukience! - krzyknęła Rubin. Lyra spojrzała w stronę kobiety i z ulgą odkryła, że osoba, która go wygrała nie miała więcej jak z dwadzieścia trzy lata. Dziewczyna dobrze wiedziała, że taka to po prostu będzie chciała spędzić sobie miło czas w towarzystwie przystojniaka, bez zdejmowania majtek. Nie koniecznie tak jest ze starszymi kobietami, one licytują tylko by faceta przelecieć. 

      - Czterysta pięćdziesiąt! - krzyknęła Lyra łapiąc Oliviera za tyłek.


      - Sprzedany! - zakończyła Rubin nim kto ktokolwiek mógł ją podbić.

Caroline rozdzieliła zebrane ciuchy chłopaków i zaprowadziła ich na zaplecze gdzie się ubrali. Faceci domagali się licytacji dla nich, więc Ev wyciągnęła z tłumu kobietę, która wiekiem była blisko jej mamy, a Rubin pomogła wejść Lily mrugając do Harrego. Lyra niepewnie spojrzała na Harrego, a później na Czekoladkę, która wpatrywała się tylko w Corbina. Nim dziewczyna zrozumiała o co chodzi, Lily była wylicytowana za pierwszym razem za całego tysiaka przez Greya. Rubin się zaśmiała szturchając ją ramieniem, a Lily z wielkim bananem na buzi zeskoczyła wprost w ramiona chłopaka. Harry zaczął coś do niej szybko mówić i Lily wylądowała na ziemi opierając się plecami o jej tatę, a James coś jej szepnął na ucho, co wywołało czerwony rumieniec. 

     Lyra i Olivier od dwóch godzin stali na zatłoczonym lotnisku. Zaraz po licytacjach Lyra zabrała chłopaka do McDonallda. Harry z dzieciakami wrócili do domu w Dolinie Godryka, a Corbin pożegnawszy się z Olim poszedł do domu. Malfoy poszedł na szybką rankę z dziewczyną w czerwonej sukience. W fastfoodzie zjedli bułki za, które zapłaciła Lyra, co nie spodobało się chłopakowi. Wszelkie sprzeciwy wyciszyła gorącym pocałunkiem. Poszli na spacer po fontannie i przeszli most nad Tamizą. Zawędrowali do parku, gdzie jedynym oświetleniem były gwiazdy z księżycem, Lyra dała mu takie spełnienie, że Olivierowi pociemniało przed oczami i nie mógł utrzymać cichych jęków. Po czwartej podjechali taksówką pod dom babci chłopaka i wzięli jego bagaże, tą samą taksówką dojechali na lotnisko.

     Za  chwilę Oli miał wypuścić ją ze swoich ciepłych objęć i zostawić samą. Do zamknięcia bramek zostało mu z dwadzieścia minut, a jeszcze musiał zdać walizkę i przejść przez bramki i znaleźć miejsce z, którego wylatuje jego samolot. Poczuła ciepłe usta na czole, a po policzkach zaczęły spływać słone łzy. Serce ją bolało i w kółko powtarzała, by jej nie zostawiał samej.


      Zbudził ją dźwięk windy w przedpokoju. Sprawdziła godzinę, było już po trzeciej w nocy. W ciszy panującej w mieszkaniu, Hermiona idealnie słyszała ociężały chód swojego męża. Skrzypnięcie drzwi, zapadający się materac pod ciężarem ciała, mocny odór Ognistej Whisky i duszący zapach papierosów. ' Nie dzisiaj, nie dzisiaj... ' pomyślała. Dzisiaj był ciężki dzień z dokumentami, Olivierem i jej córką oraz układaniem planu szkolnego dla siódmego rocznika. Zimne palce dotknęły jej ramienia, a mięśnie zacisnęły się automatycznie. ' Tylko spokojnie, nie reaguj, to Cię zostawi...'. Palce przesunęły się pod cienkie ramiączko jej koszuli nocnej, a popękane usta zassały się na jej łuku szyjnym. Hermiona zagryzła dolną wargę, bardzo starając się, by się nie wzdrygnąć. Tylko by się nie zdradzić. 

     - Her'mioono... W'em, żie nie szpicz. 

    - Próbuję. 

    - Diaj szpo'ój, bendnie fa'nie - obślinione usta przesunęły się w dół obojczyka, a ręka poszła ich śladem s przodu. Złapał boleśnie za pierś i ugryzł w ramię.


     - Przestań, Ron! - powiedziała stanowczo. Jej uszy wypełnił drwiący, zimny śmiech. Mężczyzna złapał ją za ramię i obrócił w swoją stronę.

     - Zam'nij się, bo przśnię być mi'y! - złapał ją za biodra i przycisnął do swojej rosnącej męskości. Hermionie zakręciło się w głowie i kolacja podeszła jej do gardła. Zmuszanie się do seksu kiedy był trzeźwy było jeszcze wykonalne, ale kiedy ledwo patrzał na oczy i robił wszystko, by ją bolało... Za dużo wspomnień. Odnalazł białe majtki i pociągnął z całej siły. Bawełniany materiał rozpruł się pod jego siłą, a z jej gardła wydobył się pisk. - Ci... ci. Ziar'laz pojen'cisz!

      Przymknęła oczy i starała się wyzbyć obrazu jej oprawcy, starała się wydobyć z zakamarków podświadomości zakopane wspomnienia z Hogwartu. Widziała siebie z blond-włosym  chłopakiem. Mieli czternaście lat, byli ubrani w wieczorowe szaty, wszędzie było biało od śniegu; a oni tańczyli daleko od ciekawskich spojrzeń- na skraju jeziora pod rozłożystym drzewem. Dumbledore urządził bal Bożonarodzeniowy z okazji Turnieju Trójmagicznego. Hermiona powinna była być z przyjaciółmi, tańczyć z Viktorem Krumem do muzyki Fatalnych Jędz. Zamiast tego obejmowały ją ramiona Dracona Malfoya, jego oczy patrzały z nieodgadnionym błyskiem, a usta rozciągały się w nie-malfoyowskim uśmiechu.  
         
      Ułożyła dłonie na torsie Rona i odepchnęła go od siebie z całej siły. Wykorzystując jego zaskoczenie i pijany stan, szatynka wyskoczyła z łóżka i wybiegła z pokoju. Wierzchem dłoni starła słone łzy, które spokojnie spływały po jej bladych policzkach. Nie wiedziała czym są one spowodowane- wspomnieniem, czy ponownym bolesnym zachowaniem męża. Zjechała windą na dół, wybiegła z małej klatki i wpadła w grupkę chłopaków. Jednego znała bardzo dobrze, miał dredy i ubierał się jak mugolskie dzieciaki w jego wieku, szerokie koszulki, spodnie opuszczone na tyłku i czapki z szerokim daszkiem. Miała nadzieję, że nie zwróci na nią uwagi i da jej spokojnie przejść, jak bardzo się myliła. Już go wymijała, gdy spojrzał na nią i jego oczy połączyły się z jej. Spuściła wzrok, a policzki pokryły się wstydem, gdy zobaczyła jak krótka jest jej koszula nocna. 

     - Pani Weasley...? - zapytał, a ona ignorując nutkę zmartwienia w głosie chłopaka szybko wybiegła przez drzwi budynku. Porter nocny posłał jej zdziwione spojrzenie, ale nic nie powiedział. Wciągnęła w płuca zimne, rześkie powietrze i już miała się deportować, gdy poczuła mocne szarpnięcie. Z zaskoczeniem spojrzała w twarz Corbina Greysona. - Coś się stało? - Hermiona uznała to za pytanie retoryczne i nie odpowiedziała. - Nie może panie się teleportować w tym stanie...


     - Wracaj do domu Greyson. - kobieta widziała jak zmartwione oczy przyglądają się jej, widząc sklejone rzęsy od płakania i ślad ugryzienia na jej ramieniu. Wyglądała okropnie, to było pewne. 

     - Nie jesteśmy w szkole, Pani Weasley. Więc skoro nie może mi pani odebrać punktów, albo wlepić szlabanu to nigdzie się nie wybieram. Jesteśmy sąsiadami, a sąsiedzi sobie pomagają. - nie odpowiedziała. Hermiona znała tego chłopaka od siedmiu lat, spędzała z nim po dwie godzinny dziennie, pięć dni w tygodniu każdego roku szkolnego. Do tego był przyjacielem jej najstarszej córki i synów Harrego. Więc nie ważne jak bardzo tego nie chciała, znała go. Corbin jest bardzo upartym Ślizgonem. Przygryzła jeszcze wargę myśląc, czy dobrze robi i podała swoją rękę siedemnastoletniemu uczniowi. 

     Nie minęła sekunda i poczuła nie przyjemne uczucie teleportacji. Widok znajomych purpurowych ścian pokrytych niezliczoną ilością zdjęć i jasnych paneli sprawił, że odetchnęła z ulgą. Stali przed otwartymi drzwiami do magicznie powiększonego salonu. Już czuła jak mięśnie jej się rozluźniają, gdy bursztynowe oczy rozszerzyły się z nie dowierzania. Salon był pełen ludzi, jeszcze przez chwilę stali rozmawiając, popijając drogie trunki i tańcząc do puszczonej muzyki z płyt winylowych.


     - O cholera... - usłyszała szept za sobą. Dziesiątki par oczu znalazły się na ich dwójce. Hermiona z gorzką ironią uświadomiła sobie jak wygląda i w, co była odziana. W ciszy panującej w wielkim domu wyraźnie usłyszała dźwięk rozsuwanego zamka, a po chwili poczuła ciepły materiał bluzy. Wysoka sylwetka ślizgona zasłoniła jej widok zszokowanych twarzy gości, a sprawne palce szybko zapięły zamek bluzy. Hermiona już słyszała te wszystkie plotki, które się narodzą po dzisiejszej nocy. Zawsze idealna, zawsze uśmiechnięta kobieta biznesu, wspaniała matka trójki dzieci i idealna żona. Wiedziała, że w ogóle nie przypomina w tej chwili kobiety, którą zawsze gra. 

      - Corbin, stary, nie mówiłeś, że się jeszcze dziś spotkamy. I kim jest Twoja pani? - O Merlinie, Hermiona wydała z siebie dźwięk pomiędzy parsknięciem, a rozpaczą. Scorpius Malfoy, a jeśli był tu on, musiał być i jego ojciec. Draco Malfoy. Wspaniale, a myślała, że już gorze być nie mogło. - Więc? - zapytał nastolatek wychylając się, by złapać chociaż kawałek kobiety, która chował jego przyjaciel. Stalowe oczy, identyczne jak jego ojca prześlizgnęły się po jej odkrytych nogach, niedopiętej bluzie odsłaniającej trochę biust i twarzy. Kobieta czuła jak policzki palą ją ze wstydu. - Pa... Pani Profesor! 

      - Scorpiusie, zostaw Granger i znajdź Harrego. Ostatni raz widziałem go na zewnątrz z Panią Potter. - Ohhh nie, jęknęła i zwiesiła głowę uderzając czołem o plecy Greysona. No już teraz gorzej być nie może, Hermiono, pomyślała optymistycznie. - Corbinie... - Hermiona widziała kiwnięcie blondwłosej głowy na przywitanie i nie mogąc się powstrzymać spojrzała na twarz mężczyzny. Chociaż czas nie obchodził się z Draconem delikatnie, to nie był dla niego też bezduszny. Za to pajęczynki zmarszczek koło jego oczu, które były widoczne przy uśmiechu, do dawały mu tylko uroku. Był przystojny,  zawsze był, ale szerokie ramiona wypełniające elegancką marynarkę, dwudniowy zarost i nieład z krótkich włosów sprawiły, że kolana się pod nią ugięły.


      - Wyglądasz...okropnie Hermiono. - powiedział do niej, a nos zmarszczył mu się na czubku. Był to jej znak, który zawsze mówił jej, że kłamał. Jeszcze w Hogwarcie kiedy byli razem powiedział jej kiedyś, że dla niego jest najpiękniejsza kiedy policzki ozdabia rozmazana maskara, ma czerwony nos, załzawione oczy i ma na sobie jakiś rozciągnięty sweter i wielkie puchate kapcie. 

      - Dziękuję, uznam to za komplement. - mruknęła, a wąskie wargi mężczyzny wykrzywiły się w uśmiechu na sarkastyczny ton. 

      - To dobrze. Czy wszys... - jednak wypowiedź Dracona nie została skończona, przerwało je wejście wysokiego mężczyzny z czupryną czarnych włosów, szmaragdowymi oczami i okularami na nosie, które naprawiała do tej pory. 


       - Miona? Co się... - pokręciła głową ocierając zaschnięte ślady łez z policzków i wyszła zza przyjaciela jej córki. Corbin rozumiejąc wyminął dorosłych i zostawił ich samych. Harry westchnął i odwrócił się do Dracona, zamykając swoje ramiona wokół wątłego ciała kobiety, którą uważał za siostrę. - Każ Ginny zakończyć imprezę. Jeśli się nie zgodzi, Ty to zrób... 


      - O nic się nie martw. Zajmę się wszystkim. 

       Harry dalej trzymając Hermionę zaprowadził ją do starego pokoju jej córki. Był to pokój używany tylko przez Lyre, gdy uciekała z domu przed kłótniami. Pokój ciągle był taki sam jak pierwszego dnia, gdy Harry pokazał go Hermionie po powrocie ze szpitala. Bladoniebieska tapeta w białe gwiazdki, kołyska w kącie, fotel bujany i komoda pełna teraźniejszych ciuchów Lyry. Na jednej ścianie było pojedyncze łóżko z pluszową lalką, Princess. 


      Rozpiął bluzę, którą kobieta miała na sobie i zmusił się do obejrzenia w jakim stanie jest. To był pierwszy raz, kiedy przez te wszystkie lata Hermiona się do niego zwróciła, więc wiedział, że coś było bardzo nie tak. To jego kochana chrześniaczka notorycznie wracała do jego domu, by się wypłakać i pożalić. Na palcach setki ludzi nie zliczył by ile razy łamiącym głosem opowiadała mu o głośnych kłótniach, które cichły po zaklęciu wyciszającym. Najgorzej było mu słuchać gdy opisywała, jak Ron traktował Hermionę; gdy myślał, że nikt nie widzi. Zawsze miał cichą nadzieję, że nastolatka przesadza, w końcu jeśli było tak źle, dlaczego kobieta nigdy nic mu nie powiedziała? Jednak teraz, gdy stała przed nim w krótkiej, pogiętej koszuli nocnej w tak opłakanym stanie widział jak bardzo był ślepy. Zacisnął pięści i zrobiło mu się nie dobrze widząc głębokie ślady zębów na ramieniu i grubych palców na udzie.  Z komody wyciągnął bawełniany sweter i z pokrzepiającym uśmiechem naciągnął go na zmarznięte ciało. 

      - Jutro porozmawiamy. Teraz śpij, tak? 

      - Zostaniesz do póki nie zasnę? - zaśmiał się i pociągnął ją do łóżka. Rzucił się na materac i otworzył ramiona w, które Hermiona ufnie się w tuliła. 



      Nareszcie czuła się bezpiecznie. Wiedziała, że mimo długiej, wyboistej drogi przed nią to wszystko będzie dobrze. Nie musiało to być dziś, ani za tydzień, ale w końcu po tylu latach zrozumiała, że nie jest sama. I nigdy nie była. I w raz z Harrym, wiedziała, że może wszystko. A chciała tylko jednej rzeczy - nowej szansy


         

23 komentarze:

  1. Taaaaak, wiedziałam. Ron od zawsze był głupi.

    No i znowu ta Lyra... Jej ojciec umarł, więc nie mam pojęcia, kim tak właściwie jest. Slytherin, niebieskie oczy i blond włosy sugerują powiązania z Malfoy'ami, ale... Chyba, że to tylko kłamstwo, to wtedy by się zgadzało.

    Rozdział ciekawy i fajnie się czyta. : )

    OdpowiedzUsuń
  2. A odpowiadając na poprzedni komentarz:
    Wiem jak ciężko jest napisać coś bazując jedynie na bohaterach z książek. Pisząc, lubimy "dorzucić" coś od siebie, coś swojego. Podobnie trudno nie zmienić zachowania bohaterów. Bo jednak każdy pisze coś "od siebie" i w gruncie rzeczy pisze "o sobie". Czasem bardziej widać różnicę, czasem mniej.
    Lyra jest ciekawą postacią, mnie przypomina jedną z bohaterek mojego starego "opowiadania". Widzę, że odgrywa główną rolę w tym tekście : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narazie, później mam w planach wprowadzić więcej Hermiony i Draco ( oby mi się udało ! ), a także chcę napisać więcej o pobocznych bohaterach jak James, Corbin, Lili i reszta :D

      Co do ojca Lyry, narazie niech to będzie moją tajemnicą. Zdradzę tylko, że Rose otworzy puszkę Pandory i wszystko będzie wiadomo. I Ron, wiem, że Rowling zrobiła z niego sympatycznego bohatera, ale od początku mi nie przypadł. Tutaj taki dobry, szczery, a w zazdrości potrafi dopiero pokazać prawdziwą twarz. Takie moje zdanie :)

      Zaskoczyłaś mnie! Masz dalej bloga ? Chociaż nie wiem, czy to dobry pomysł. Przeczytam i się okaże, że są identyczne ?:D

      Usuń
    2. Uda się, uda. (skoro mnie się udało zapisać ponad 80 stron, to Tobie się uda wprowadzić więcej Granger i Malfoya). : )

      Okay. To będzie ciekawe!
      Ron... dla mnie zawsze była jakiś nie taki... Względem Harry'ego to jeszcze był w porządku (ta męska przyjaźń...) ale co do reszty to no... Nigdy mnie nie przekonywał i osobiście bardzo go nie lubię.

      Mam, mam. Moja Elena już nie ta co kiedyś, myślę, że okażą się zupełnie inne i identyczne na pewno nie będą. : )
      Tutaj wrzucam czasem rozdziały, trzeba poszukać "ELENA" albo "STEFANO":
      http://elena-olivia.blogspot.com/

      Usuń
    3. Ja na miejscu Harrego nie wiem czy chciała bym mieć takiego przyjaciela. Sytuacja w czwartej klasie i to jak porzucił jego i Hermionę w lesie daje dużo do myślenia. :)

      Wpadnę!

      Usuń
    4. Bo to był Ron... i właśnie dlatego go nie lubię (choć czasem się na innych blogach śmieją, że to przez nazwisko w nicku). Harry zawsze wszystkim dawał szansę i w każdego wierzył, więc mnie to średnio dziwi, że był jego przyjacielem. Szkoda mi tylko było Hermiony. Powinna być z Draco i tyle.

      : )

      Usuń
    5. Podobno Rowling myślała o tym :) Jednak patrząc na to realistycznie, to przystanęła bym na Harrego dla Hermiony. :)

      Usuń
    6. Podobno Rowling na początku chciała by to Harry został z Hermioną (ewentualnie bym przystała jeszcze na to). : )

      Usuń
  3. Twój blog jest tak cudowny, taki świetny że muszę skomentować. Znalazłam go na grupie na fb. patrzę i ee tam 2 rozdziały ale coś mnie podkusiło i przeczytałam. dobry wybór. piszesz BARDZO dobrze i ciekawie. Nawet nie mogę tego opisać.. chyba drugi z najlepszych blogów. na pewno znasz la vin de la fie ♥ Pomysł też masz bardzo oryginalny. wszystko po zmieniane i wgl. nie ma że 7 rok a Draco się zmienia. tu już jest powiedziane że już w 4 klasie! Cudowne ^^ Rozdział baaardzo długi co oczywiście jest zaletą. uff to chyba wszystko xd Rzadko komentuje a co dopiero tak długo! doceń to i nie podawaj się bo ja zostane z tobą i tym blogiem do końca! Pisz rozdział bo już nie mogę się doczekać.
    Pozdrawiam, Slayne ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś moją trzecią czytelniczką, która daje o sobie znać! Cudowne uczucie mnie ogarnęło po przeczytaniu Twojego komentarza, dziękuję :) Nie znam La Vin De La Fie, niestety nie przypadł mi humor autorki do gustu :< Niestety przemiana Draco nie nastąpiła w czwartym roku, to był tylko efekt obluzowanej cegły w jego murze! Kiedyś miałam w planach napisać pierw historię Hermiony i Draco, a później tą i... nie wyszło. Teraz myślę, że wykorzystam ich historię jako flashbacki :)

      Doceniam, doceniam! Nawet nie wiesz jak bardzo. I cieszę się niezmiernie, że zostaniesz ze mną. Co do następnego rozdziału to nie wiem, bo dopiero dodałam tego^^ Do tego za dwa tygodnie idę na kurs, także z czasem będzie kruchoooo :<

      Pozdrawiam :*

      Usuń
  4. "korek z upragnioną ciepłą wodą" - kurek, korkiem coś zatykasz :) Pewnie literówka?

    "by rozluźnić zmęczone mięśnie po całej nocy miłosnych uniesień." - zmieniłabym trochę szyk: "by rozluźnić zmęczone, po całej nocy miłosnych uniesień, mięśnie."

    "zamglonych oczu pożądaniem" - zamglonych pożądaniem oczu

    "by zapamiętać go takiego jej" - jej? Nie do końca rozumiem :)

    "do około" - dookoła

    "Jest już późno. - usłyszała" - bez kropki (w dalszej części podobnie bez kropek :)

    "Za rudych włosów" - zza

    "nie przyzwoicie. " - nieprzyzwoicie

    "Kątek oka" - kątem oka

    "- Odwiozę Cię do domu." - w dialogach cię, ciebie, tobie, wy piszemy z małej litery - podobnie jak w narracji - wyjątek to listy;

    prawa Skrzatów i Departament Przestrzegania Praw Czarodziejów? Czy to raczej nie Departament Praw Magicznych Stworzeń i Bestii?

    "czysto krwistych" - czystokrwistych

    "z, którym widywała się tylko na weekendy." - przecinek nie w tym miejscu - powinien być przed "z", dodatkowo nie "na weekendy", ale "w weekendy"

    "ślizgnoką" - Ślizgonką, z dużej litery, bo to nazwa własna

    "usiadł koło niej i spojrzał na nią takim smutkiem" - chyba zjadłaś "z", smakowało?:D Się nie podzieliłaś!:D

    "nie dobrze" - niedobrze

    "- Wiem. -Hermiona" spacja wokół myślnika

    "i, którą 'ukradła' babci Jean" - przecinek przed "i" w tym wypadku i też chcę taką toaletkę! Przecinku nie stawia się przed samym wyrazem "który", ale również przed spójnikiem: przed, i, za, ponad, etc :) (dalej już nie będę wymieniać, ok?)

    "na przeciw" - naprzeciw

    "między nią, a Rose" - "a" tutaj nie jest spójnikiem i nie wymieniasz, a porównujesz, więc bez przecinka

    "nie naruszony" - nie z przymiotnikami piszemy razem - nie-jaki?-naruszony - ja tak sprawdzam zawsze jak jestem niepewna :)

    "jednorożec, którego wygrał dla niej Harry w wesołym miasteczku" - uwielbiam jednorożce! Do tej pory mam ich parę :D

    "za nim" - zanim

    "pisząc wypracowania, pamiętnik i pisząc muzykę" - wg. mnie drugie pisząc jest nie potrzebne

    "Oliwier" - zamiast "v" wkradło Ci się "w"

    Mam pytanie o tą koszulkę z meczu - Ron czy Draco umarł? Bo Hermiona z Ronem jest w separacji, prawda? Czy była przed jego śmiercią? Tak mi się wydaje, ale wolę się upewnić.

    "Euphori" - Euphorii

    "kod dresowy" - kod ubioru albo code dress :)

    Nie czytam tekstów piosenek, mijam je wzrokiem i lecę dalej!
    "a do, których" - tutaj już bez przecinka, ponieważ postawiłaś go przed "a do" tak dawno nie powracała."
    "siebie bo, gdy" - przecinek przed "bo", a nie przed "gdy"

    "do o koła" - dookoła

    "zmysłowymi ruchami zaczęła rozpinać jego granatową koszulę" - uwielbiam Scorpiusa, ale... xD what the hell?! xD Gdzie oni u diabła są?! :D

    "bokserkach i, co rozśmieszyło ich grupkę znajomych to to, że mieli identyczne bokserki" - "bokserkach i, co rozśmieszyło ich grupę znajomych, mieli je idendyczne - od Calvina Kleina" lub w bokserkach i to, że mieli je identyczne, rozśmieszyło ich grupę znajomych"

    "Blond włosy" - blondwłosy

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli chodzi dwudziestotrzylatki licytujące przystojnych facetów - powiedziałabym, że jest na odwrót - to młode częściej chcą przelecieć takiego facena niż miło spędzić z nim czas :)

    "Harrego" - Harry'ego

    "Greya" - Grey'a

    "na przedpokoju" - w przedpokoju

    "za ssały się na jej łuku szyjnym" - zassały, i jest takie coś jak łuk szyjny? Nie na ramieniu raczej?

    "s przodu" - z przodu

    - Wracaj do domu Greyson. - kobieta widziała jak zmartwione oczy przyglądają się jej, widząc sklejone rzęcy od płakania i ślad ugryzienia na jej ramieniu. Wyglądała okropnie, to było pewne.

    "rzensy" - rzęsy
    "nie przyjemne" - nieprzyjemne

    "gorze" - gorzej

    "Ohhh nie, jęknęła" - zamiast przecinka myślnik

    "do dawały" - dodawały

    "Wyglądasz...okropnie" - spacja po kropkach

    "nie dobrze" - niedobrze

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja droga, kochana Irlandko.

    Widać, że błędy, które się tutaj pojawiły są tylko i wyłącznie winą dysleksji i dysgrafii. Nie zawsze Word poprawia nam słowa na prawidłowe, często podkreśla nie z przymiotnikami pisane łącznie jako błąd, etc. Widać, że starałaś się by tych błędów nie było. Jak już są to powtarzają się konsekwentnie - dlatego wygląda jakbym nie wiadomo ile ich wypisała.

    Wracając jednak do postu - podoba mi się. Lubię, że ten rozdział jest taki długi, czytało mi się go przyjemnie i spokojnie. Dalej intryguje mnie odpowiedź na co jest chory Olivier i kiedy się o tym dowiemy, poza tym, gdzie do cholery Lyra pracuje?:D Wygląda mi to na jakiś nocny bar połączony z nocnym klubem i stripteasem. Mam rację?

    Wiele osób pisało już, jak Ron znęcał się nad Hermioną, jednak do tej pory, rzadko który opis był dobry. Podoba mi się, że w tym rozdziale nie przesadzasz z tym i zrzucasz na nas kolejnej bomby. Możemy przyzwyczaić się do myśli co działo się z nią przez te wszystkie lata, dajesz nam czas do myślenia o tym, dlaczego nie próbowała odejść od niego wcześniej. Związek toksyczny jest bardzo trudny, często ofiara obwinia się i uważa, że wszystko co ją spotyka jest jej winą. Dlatego też jestem ciekawa jak dalej pociągniesz ten wątek i jak opiszesz relacje całej tej grupy. Jak na razie delikatnie i powoli wprowadzasz Draco, jak zareaguje na to co dzieje się w małżeństwie Hermiony? Co się stanie, co będzie, co powiedzą? Dlatego nie lubię niezakończonych tekstów! Każą mi ćwiczyć moją cierpliwość!:D

    Ah miałam jeszcze wspomnieć, że podoba mi się kreacja Draco jaką wykreowałaś jak na razie - nie jest idealny, ma zmarszczki, ale dalej jest przystojnym trzydziesto- lub czterdziestolatkiem (dobrze myślę?). Lubię kiedy Draco jest po prostu człowiekiem. Zastanawiam się co takiego zaszło pomiędzy nimi, że Lyra się narodziła (w sumie duh! wiemy, ale wiesz też o co mi chodzi ;p) i dlaczego się rozstali. Może był to romans? Może ostatni raz przed ślubem? Może, może, może. Tyle pytań i zero odpowiedzi!

    Czekam na kolejny rozdział i życzę przede wszystkim czasu na pisane :)
    Rzan

    rzan-komentuje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzan, kochana, dziękuję za komentarze! Nawet te poprawiające moje błędy xD Może zatrudnię Cię jako betę, skoro i tak mi błędy poprawiasz ; ))

    OdpowiedzUsuń
  8. witaj

    przeczytałam, chociaż mnie to zdziwiło - z zasady nie czytam blogów z nowym pokoleniem, ale Twój mnie zainteresował i myślę, że jeszcze się tutaj pojawię
    historia jest ciekawa, ale potrzebujesz bety - tekst wiele traci z powodu błędów (i nie jest to krytyka, jestem ostatnią osobą, która mogłaby krytykować z tego powodu kogokolwiek), dodatkowo dobra beta pomoże Ci rozwinąć Twój warsztat

    życzę powodzenia :) i zapraszam na nowy rozdział na www.losyhermiony-dhl.blogspot.com

    atramaj

    OdpowiedzUsuń
  9. Cieszę się, że Cię zainteresowałam :) O błędach nie musisz mi mówić, zdaję sobie z tego sprawę i własnie poprawiam błędy, które wypisały mi czytelniczki . Staram się czytać tekst kilka razy, by wyłapać błędy, ale przez mieszkanie od siedmiu lat w Irlandii nie znam zasad pisania, a stwierdzona dysleksja i dysortografia wcale nie pomaga :)

    Na dniach wpadnę do Ciebie i wszystko przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dysortografia i dysleksja? wiem coś o tym, sama na to cierpię, ale w miarę pisania i czytania to się poprawia;
      wierzę, że czytasz po kilka razy - ja także, jednak łatwiej wyłapac błędy w czyimś tekście niż w swoim (swój znamy więc nasz wzrok szybciej się po nim ślizga i nie zatrzymuje, ponieważ nasze błędy mniej nam "zgrzytają") (ja jestem pod tym względem super krytyczna w stosunku do siebie - jedno zdanie potrafię poprawiać po kilkadziesiąt razy i dalej nie jestem zadowolona), a Beta po prostu Ci ułatwi pracę, ale jakakolwiek będzie Twoja decyzja najważniejsze żebyś pisała :)
      Irlandia? Ojej...zazdroszczę...kocham Polskę (Mazury, Bieszczady, Puszcza Białowieska - to moje cuda na ziemi), ale taki rok w Irlandii by mi się przydał, trochę nowej perspektywy ^^'

      Usuń
  10. Właśnie dziś znalazłam twój blog na jednej z stron fb, i naprawdę się z tego ciesze! Rozdziały są naprawdę dłuuuugie co rzadko się zdarza, a większość czytelników właśnie takie lubi...
    Ja tam nie widze błędów, chociać może nawet nie chce i to dlatego... ;)
    Jak mi strasznie szkoda Lyry i Olviera... :'(
    Co do Rona to zwykły śmieć i tyle...
    Hermiona taka biedna o boż...
    Podoba mi się twoja koncepcja by też włączyć bohaterów drugoplanowych i coś się o nich dowiedzieć... Bo np. James jest takim rozrabiakiem jak Huncwoci czy starszym, nadopiekuńczym bratem? Albo, Lily jest taka zakręcona, czy może po prostu jest taka...inna? I czemh nic nie ma o Albusie? Tose zwykle lubie w blogach, ale tu nie przypadła mi do gustu... Hugo taki żarłok, może to i dobrze? Jest przynajmniej taki bezstronny, a nie tak Rosie... Ten Corbin jest taki fajny! Ach... taki miły i wgl... "...Nie jesteśmy w szkole..." CUDO. A co do Draco troche mnie tu wkurza... Bo wydaje mi się, że to właśnie jego... I jest on taki jakiś nijaki... Scorpius nawet spoko...
    Strasznie mi się podoba scena z Draco, Lyrą i Scororpiusem w bibliotece... I scena gdy Corbin daje rękę Scorpiusa do góry.
    Życzę weny i czekam na cd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię serdecznie ! Tak z ciekawości, jaka grupa na fejsie? :)
      Nie zrozumiałam fragmentu od Jamesa po Rose, ale to nic :) Napewno Albus będzie w następnym rozdziale, bo zaczyna się ostatni rok szkolny dla Lyry, Rose i Albusa :D

      Draco ? Co dokładnie Cię wkurza, co jest jego? Mam nadzieję, że z czasem go polubisz :) Narazie to jest dosłownie początek i mało jest jego osoby, mam nadzieję zmienić to nie długo.

      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Grupa na FB to bodajże: Polscy fani serii potterowskiej, a także miłośnicy twórczości fanowskiej!
      Nie zrozumiałaś bo pisałam na telefonie i jeszcze byłam jakaś nie ogarnięta XD
      Chodzi mi o to, że ciekawi mnie charakter Jamesa i innych... A co do Rose to wgl jest jakaś taka...hm... niemiła? Przemądrzała? No coś mi w niej nie odpowiada, po prostu.
      Co do Draco to jest taki zbyt spokojny, bo ja lubię go jak się kłóci sprzecza itd... A tu jest taki milutki i spokojny...
      A tak btw to kiedy następny rozdział? Czekam z niecierpliwością!
      Pozdrówki i dużo weny ;)

      Usuń
  11. Wiesz, Draco ma jeśli się nie mylę czterdziestkę na karku :D Powinny Ci się spodobać tak zwane flashbacki, będzie trochę mrocznego Draco - mam nadzieję, że uda mi się o opisać takiego. W tej chwili jest on już zmienionym mężczyznom, ktory jest pewny siebie, co widac po rozmowie z Lyrą w tym rozdziale.
    Się pogubiłam, bo ja jeszcze nie opisywałam nigdzie Rose ... może z kimś Ci się ona pomyliła?
    Się pisze, ale właśnie zaczęłam kursy i nie wiem kiedy skończę! :< Do tego jak mam chwilę czasu, to poprawiam błędy w poprzednich notkach.

    OdpowiedzUsuń
  12. Płaczę. Jeszcze żadna historia nie doprowadziła mnie do łez.
    Buziaki,
    Livienne

    OdpowiedzUsuń
  13. Literówek mnóstwo w tym rozdziale :( i oczywiście pisanie oddzielnie tego co winno być razem jak dopóki, wraz, ale już wcześniej ktoś pisał o błędach, jak będziesz chciała to mogę wypisać Ci po kolei, ale teraz zwrócę Ci uwagę na coś, co wiele osób pomija w swoich opowiadaniach. Powołam się na zdanie: "Już po chwili obydwoje byli w samych bokserkach", jak piszesz o dwóch facetach to powinno być "obydwaj", dwie dziewczyny, "obie", chłopak i dziewczyna "obydwoje :) Rozdział co do treści nie zawodzi choć na początku coś z czasem Ci się zmieniło. Mile zaskoczył mnie fakt, że Hermiona spotyka Draco (wielbię dramione jak sama wiesz). Postawię Rona kiedyś omawiałyśmy, więc ją rozumiem i sprzeciwu nie wnoszę :)

    OdpowiedzUsuń