20 sty 2015

CHAPTER 5

She guarded herself as a secret. 
Hidden truts is unspoken lies.
No amount of guilt can change the past,
and no amount of worrying can change the future
- Umar lbn Al-Khattab
Trwała ostatnia lekcja Eliksirów i Lyra siedziała w jednej z tylnych ławek razem z blondwłosym Ślizgonem. W ogóle nie potrafiła się skupić, głos jej mamy wpadał jednym uchem i wypadał drugim. Zamiast robić burze mózgów odnośnie projektu, który dostali na poprzedniej lekcji albo brać udział w quizie, który jej mama postanowiła zrobić na ostatnie dwadzieścia minut drugiej lekcji, ona obserwowała swojego partnera.


Siedział prosto, ramiona miał napięte, usta ściągnięte w wąską linię. Jedną dłoń zaciskał na materiale spodni, a w drugiej, która się trzęsła, trzymał pióro. Najgorsze jednak były jego oczy - zazwyczaj jasno szare tęczówki z niebieską obwódką, przybrały ciemny odcień, zupełnie jak dym z komina nocą. Czaiła się w nich złość, która z lekcji na lekcje z jej mamą zawsze się powiększała. Nagle jego ręka wystrzeliła w powietrze, a Lyra kątem oka zauważyła jak jej mama omiata Scorpiusa spojrzeniem i prosi o odpowiedź kogoś innego. I w tej chwili usłyszała dziwny dźwięk... Ze zdziwieniem spojrzała na jego piękne czarne pióro z zielonym odcieniem na górze i srebrną stalówką.


- Scorpius? – zapytała. Chłopak odwrócił się w jej kierunku i mrugnął kilka razy. Przez chwilę patrzał na nią pustym wzrokiem i spojrzał na połamane pióro w dłoni. Rozluźnił palce, które przestały być śnieżno-białe i powróciły do naturalnej bladości. Pióro wylądowało na blacie ławki w dwóch kawałkach z pogniecioną chorągiewką.


- Reparo – szepnęła, a pióro wróciło do swojego wcześniejszego stanu. Dzwonek zadzwonił, głos Hermiony zamilkł i zaczęło się szuranie krzeseł. Lyra wrzuciła pergamin, na którym zapisała projekt jej i Scorpiusa, zarzuciła torbę na ramię i odwróciła się na pięcie. Miała wyjść z klasy, kiedy poczuła jak wąskie palce zaciskają się na jej nadgarstku i odciągają na bok, by nie torować wyjścia. Czuła niewyobrażalne ciepło w miejscu, w którym ją złapał.


- Dlaczego? – odwróciła się do niego i zapytała 'co, dlaczego?', ponieważ nie zrozumiała jego pytania. Możliwości było kilka. – Dlaczego je naprawiłaś?

Spojrzała na niego z uśmiechem  - Bo to twoje ulubione - odpowiedziała szybko i nie czekając na jego odpowiedź, wyszła z klasy ciągle czując jak miejsce, gdzie ją dotykał, parzy.
    ***
Po gabinecie rozległ się stukot dzioba o drzwi, który oderwał Hermionę od warzenia eliksiru na zrośnięcie kości. Wcześniej, pomiędzy lekcjami odwiedziła ją Maire Paili - asystentka Poppy, która w niedalekiej przyszłości zastąpi starą kobietę - z prośbą o nową dostawę ów mikstury.


Kobieta przyśpieszyła kroku, słysząc jak zniecierpliwiona sowa coraz mocniej zaczyna stukać w drewno. Przeszła z laboratorium, które nie zmieniło się ani trochę od czasów Profesora Snape’a, do gabinetu i otworzyła na oścież drzwi. Sowa wleciała smagając skrzydłem kobietę po twarzy, puściła list i, znowu uderzając skrzydłem o policzek, wyleciała na zewnątrz. Hermiona rozmasowując obolałe miejsce schyliła się po list i szybko otworzyła kopertę. Z cały czas rozszerzającymi się oczami przeczytała treść i nie wiedziała czy ma płakać czy się śmiać. Z wrażenia usiadła na kanapie i złapała karafkę z ulubionym trunkiem Harry’ego i Draco - Ognistą Whisky.



POZEW O MAGICZNY ROZWÓD


15 września 2021
Ministerstwo Magii w Wielkiej Brytani


Powód: Ronald Bilius Weasley
Zam:        Apt. 14 Orghaith House
                 Vicarage Gate House's
                 London


Pozwana: Hermiona Jane Granger-Weasley
Zam:            Apt. 14 Orghaith House
                    Vicarage Gate House's
                    London


Wnoszę o:
1) rozwiązanie magicznego małżeństwa zawartego w dniu 3 stycznia 2004r. w Ministerstwie Magii pomiędzy Ronaldem Billiusem Weasley i Hermioną Jane Granger-Weasley z winy pozwanej; świadkami byli Harry James Potter oraz Luna Lovegood.
2) powierzenie powodowi władzy rodzicielskiej nad synem Hugo Weasley, ur: 28/02/2006r. oraz Rose Weasley, ur: 17/12/2004r., oboje urodzeni w Św. Mungu położonym w Londynie;
3) zobowiązuje pozwaną do ponoszenia kosztów utrzymywania dzieci w kwocie po 200 galeonów miesięcznie na jedno dziecko.


Domagam się:
1) sprzedania wspólnego mieszkania znajdującego się przy Vicarage Gate House's i podzielenia pieniędzy ze sprzedaży porówno pomiędzy małżonkami;
2) anulowanie adopcji Lyry Elizabeth Granger-Weasley i nadania nazwiska powoda dnia 4 stycznia 2004r. w Ministerstwie Magii; światkami byli Harry James Potter oraz Blaise Zabini;
3) podzielenia majątku (dotyczy kont bankowych/skrytek, inwestycji, biżuterii, wartościowych ksiąg, sprzętu mugolskiego);
4) zajęcia mugolskiego telewizora 60" Samsung Smart z zakrzywionym ekranem oraz samochodu marki BMW x9  przez powoda;
5) zlicytowania fortepianu, a pieniądze ze sprzedaży przekazania powodowi.


Hermiona podniosła się z kanapy w ręku wciąż trzymając butelkę alkoholu, a w drugiej list i przeszła do sypialni. Ta, którą ,  dzieliła z Ronem w ich mieszkaniu była zwykła, bez żadnych śladów charakteru kobiety. Za to sypialnia, która mieściła się w Hogwarcie i była jej domem przez rok szkolny wręcz krzyczała Hermiona Jane Weasley-Granger. Ściany były w kolorze ciemnej śliwki. Wyjątek stanowiła ściana  główna, była wytapetowana w kwiaty o tych dwóch barwach. Miała ogromne łóżko z ciemno-wrzosowym baldachimem. Po jego obydwóch stronach stały dwie szafki nocne. Na jednej zawsze leżały książki, które Hermiona właśnie czytała i prace domowe uczniów - lubiła sprawdzać je w łóżku. Na drugiej stał wazon z bukietem jej ulubionych kwiatów - jasno różowy bez, który dostała dawno temu i zaczarowała tak, by nigdy nie wiądł oraz zawsze pachniał. Przed wazonem stała dość duża ramka przedstawiająca trójkę jej dzieci w okresie letnim. Rose i Lyra siedziały na drewnianej huśtawce, a Hugo bujał je tak wysoko, że Rose bojąca się wysokości, zdarła gardło krzycząc głośno. Lyra śmiała się wraz z bratem, dopóki jej słomiany kapelusz nie został porwany przez mocniejszy powiew wiatru. Było widać jak twarz Lyry wlatuje w kadr aparatu próbując złapał okrycie głowy, gdy zdjęcie wróciło z powrotem do początku. Dzieciaki zaczęły dopiero Hogwart, Lyra z Rose skończyły pierwszy rok, a Hugo miał iść dopiero po wakacjach. Hermiona kochała te zdjęcie i tęskniła za tymi czasami, gdy wszyscy byli tacy beztroscy i nie rozumieli, co się wokół nich dzieje.


Oprócz zdjęcia, na szafce nocnej znajdowała się mała szkatułka, z której wyjęła jedyne jakie było zrobione zdjęcie ślubne. Przedstawiało Rona w czarnym garniturze, ją w kremowej sukience za kolano oraz świadków - Harry’ego i Lunę. Wszyscy byli uśmiechnięci. Po roku starań, randek i obietnic Rona, kobieta zapomniała jakim był dla niej dupkiem na roku szkolnym po bitwie i zgodziła się na ślub. Zrobiła to dla Lyry. A teraz? Nie dość, że żądał rozwodu z orzekaniem o winie po jej stronie i anulowanie adopcji jej córki, to jeszcze chce zabrać im wszystko, nawet nazwisko dziewczyny. Z tego ostatniego Hermiona nie mogłaby być szczęśliwsza, zawsze uważała, że popełniła ogromny błąd godząc się na jego prośbę, by Lyra miała jego nazwisko, ale co z resztą? Jeśli sprzedadzą dom, dostaną dużo pieniędzy, ale Hermiona nie rozumiała z jakiej racji on chce połowę tych pieniędzy; to nawet nie jest jego apartament! Albo samochód... Na każdych papierach jest jej nazwisko (no prawie na każdych), jeszcze sprzed ślubu!! Nic z tych rzeczy nie należy do ich wspólnoty majątkowej!.


Hermiona z gorzkim śmiechem podarła zdjęcie tak, by usunąć tylko Ronalda. Starła łzy spoglądając na rozmarzoną twarz Luny, której ręka wisiała w powietrzu po wydarciu rudego mężczyzny, a Harry wznosił głowę by spojrzeć w roześmianą twarz Lyry, która siedziała mu na ramionach. Ona sama na zdjęciu przez chwilę patrzała na przyjaciela, by po chwili zrobić zaskoczoną minę, gdy Ron, całuje ją w policzek. Powodzenia, Hermiono mruknęła pod nosem i pociągnęła zdrowy łyk palącej whisky.


***
"Stwórzcie eliksir, który pomoże osobom, które go wypiją połączyć się:
- będziecie mieć wgląd w wasze myśli;
- będziecie w stanie odczuwać, to co druga osoba;
Napiszcie wypracowanie na jego temat."


- Ona chyba żartuje! - syknęła podirytowana Lyra. Siedziała w bibliotece, a na stoliku, który zajmowała leżało pełno książek, zapisanych pergaminów i odrobionych prac. Właśnie skończyła czytać projekt, który miała zrobić z osobą, z którą dzieli ławkę na lekcji. A jak na złość na eliksirach dzieliła ją ze Scorpiusem Malfoy’em. Ich nienawiść nie jest już tak silna jak kiedyś - można by rzec, że czym starsi się stawali, tym bardziej wyrastali z tego uczucia. Nie znaczyło to jednak, że Lyra pragnęła by mógł on siedzieć w jej głowie, a ona w jego. Oboje mają swoje tajemnice, opinie czy zdania, którymi nie chcą się dzielić z jakiegoś powodu, a jej mama wymyśla takie coś!


Dziewczyna sprawdziła już w książkach, czy istnieją podobne eliksiry. Wypisała te, które uznała, że mogą im pomóc albo mają cechę, która odpowiada ich szukanej miksturze. Przeszukała jakie składniki mogą być przydatne i opisała ich działania. Po około dwóch godzinach monotonnej pracy mogła poodnosić niepotrzebne książki na regały, a zapisane pergaminy po segregowała i schowała do folderu z przezroczystymi foliami.


- Idealnie!
    
- Gadasz sama do siebie, Weasley? To się leczy...

- Daj jej spokój, Scorp.


Do stolika, przy którym siedziała Lyra dosiadł się powód jej zamartwień ów projektem i Corbin. Tego drugiego zaszczyciła szerokim uśmiechem na ustach i przysunęła, by cmoknąć go w policzek na powitanie. Odsunęła się i zaśmiała widząc odcisk szminki na jego skórze i nachyliła się ponownie, by kciukiem go rozetrzeć.


- Ale masz rumieniec teraz - skomentował.


- Przy tobie? Zawsze... - odpowiedział jej Corbin, uśmiechając się filuternie - To, co tam? Nie było ciebie na kolacji.


Lyra ze zdziwieniem spojrzała na chłopaka w dredach, a później na zegarek, który wystawał spod jego zielonego swetra. Faktycznie, kolacja skończyła się kilkanaście minut temu, a ona nie miała w ustach nic od śniadania. Jak na zawołanie jej brzuch zaburczał, a na jej policzki wkradły się czerwone kolory.


- I kto się teraz rumieni, co? - zapytał zadziornie Corbin z uniesioną brwią. Lyra nigdy mu nie mówiła, ale zawsze wyglądał dla niej w takich chwilach cholernie seksownie. - Na szczęście masz nas, przystojnych Ślizgonów dbających o swoje kobietki.

- Eee… - odparła mu na to mało inteligentnie.


- Mów za siebie Grey, okej? - mruknął Malfoy i kątem oka Lyra zauważyła jak przewraca oczami. Corbin zaśmiał się tylko i wyciągnął zza pleców talerz owinięty serwetką. Obejrzał się za siebie, by sprawdzić czy w pobliżu nie ma bibliotekarki i postawił zawiniątko przed jej nosem. Z zaciekawieniem rozwinęła papier, po czym uśmiechnęła się widząc talerz wypełniony po brzegi owocami lata. Sięgnęła kulkę winogrona i  ją zjadła..


- Mhmmm, niebo w gębie - powiedziała rozmarzona, a Corbin się zaśmiał. - Znowu ratujesz mnie przed zagłodzeniem i to moimi ulubionymi owocami!


- Jakie znowu? I to nie ja wybierałem owoce, byłem zajęty przez Lily. - Szmaragdowe oczy dziewczyny rozszerzyły się wciąż spoglądając na owoce - truskawki, maliny, melon, arbuz i czereśnie. Znacząco spojrzała na Malfoy’a i kiedy Corbin przytaknął jej głową z wrażenia zakrztusiła się kawałkiem arbuza. - Więc, co robiłaś?


- Projekt na Eliksiry. Patrząc na to, że ty nie siedziałeś ze mną tutaj, nie masz takiego beznadziejnego zadania!

- Uważaj, bo zamienisz się niedługo w swoją siostrzyczkę, Weasley - powiedział Scorpius, a jego głos był tak pogardliwy, że Lyra się wzdrygnęła. Spojrzała na niego zdziwiona i z udawanym, obojętnym wyrazem twarzy, zastanawiała się o co mu może chodzić.


- Nie mówiłbyś tak, gdybyś łaskawie przepisał nasze zadanie z tablicy, a nie modlił o Bóg wie co! - Lyra zignorowała twarde spojrzenie chłopaka i rzuciła w niego niebieskim folderem. - Zechciej rzucić okiem na to wszystko, a zrozumiesz, że trzy miesiące, to zdecydowanie za mało czasu na to. Nawet dla nas.


    Rozczarowana  chwyciła torbę, talerz z owocami i odeszła od stolika z wysoko uniesioną głową. Była kilka metrów dalej, kiedy przystanęła w miejscu i oparła się o regał z książkami, by złapać oddech. Lyra westchnęła patrząc na owoce. Czasami nie wiedziała, co myśleć o tym Ślizgonie. Ich nienawiść była mocna na pierwszym roku. Jako jeden z nielicznych uczniów Domu Slytherina, Scorpius nie miał nic przeciwko jej pochodzeniu, ale nie podobało mu się to, że dostała własne dormitorium. Później sprzątnęła mu sprzed nosa pozycję szukającego w drużynie, o której marzył od dziecka, bo chciał być jak jego ojciec. Musiał przez to zadowolić się pozycją ścigającego - w sumie wyszło to na dobre, bo był rewelacyjnym ścigającym. Lyra zaprzyjaźniła się też z Corbinem, przez co Scorpius musiał zacząć ją chociaż tolerować właśnie z tego względu.


Następne lata nauki były wypełnione wzajemnymi złośliwymi komentarzami, albo głośną ciszą pomiędzy tą dwójką. Dopiero w zeszłym roku nauczyli się wspólnie rozmawiać przy większej grupie ludzi. Scorpius wysyłał jej tak sprzeczne sygnały, że za każdym razem, gdy próbowała go rozgryźć to zaczynała ją boleć głowa. Malfoy potrafił z nią rozmawiać, gdy w pokoju nie było nikogo oprócz nich, przynieść do dormitorium kolację, gdy jej nie zjadła, a dziś sam wybrał owoce, gdy nie przyszła do Wielkiej Sali. Tylko co się stało? Dlaczego tak się odezwał... i tu nawet nie chodzi o to co powiedział, ale w sposób w jaki to zrobił.


- Co, to, kurwa, było?! - usłyszała ściszony głos Corbina dochodzący zza regałów. Lyra wychyliła głowę i dyskretnie spojrzała na chłopaków. Postawa Corbina mówiła jak bardzo jest zły i mimowolnie się uśmiechnęła. Nachylał się nad Malfoy’em z zaciśniętymi dłońmi na blacie stołu, czekoladowe oczy były zwężone niebezpiecznie, a usta zacisnęły się w wąską linię.


- Wyluzuj, nie chodziło o nią, okej? Tylko wspomniała ten pieprzony projekt i... i… Po prostu mam zły dzień.

- Ten zły dzień masz od tygodnia zawsze po Eliksirach.


- Dzięki za stwierdzenie oczywistego. Mam po prostu dość, czaję, że mój ojciec był dla niej prawdziwym dupkiem w szkole, ale nie musi tego wyładowywać na mnie. Po za tym u Potterów wydawali się być w całkiem dobrych stosunkach, nie uważasz?


***
Dziewczyna szła szybkim krokiem w stronę kwatery mamy, a w jej uszach wciąż pobrzmiewał głos Scorpiusa. Jeszcze nigdy nie słyszała go będącego tak sfrustrowanym, tak zagubionego, tak prawdziwego. Od kilku dni wiedziała, że nie zachowywał się swobodnie na lekcjach jej mamy. Zwłaszcza ta dzisiejsza rozwiała wszelkie wątpliwości jakie miała, ale nie myślała, że jest to dla niego takie ważne. W końcu i tak był najlepszym uczniem z tego przedmiotu.


Zapukała w drzwi i weszła do środka. Gabinet Hermiony zawsze jej się podobał. Był w kolorze parzonej, ciemnej kawy połączony z jasnymi meblami - lubiła ten kontrast. Ściana naprzeciw wejścia była cała pokryta w książkach, a naprzeciw stało masywne biurko, przykryte pod jakimiś pergaminami. Po prawej stronie był umieszczony piękny kominek, a na nim stały zdjęcia i kwiat. Naprzeciw była wygodna, brązowa kanapa z białymi poduszkami, a tuż obok niej był mały okrągły stoliczek z karafką pełną Ognistej Whisky. Zauważyła, że drzwi naprzeciw kominka były uchylone ukazując jej mamę leżącą na pościelonym łóżku. Z daleka widziała jak po policzkach kobiety lecą łzy, a w ręce trzyma pogniecione zdjęcie. Lyra westchnęła, zrzuciła z ramion torbę, na stoliczku postawiła pusty talerz i ściągnęła buty. Bezszelestnie weszła do sypialni i położyła się za mamą. Przytuliła się do pleców kobiety i zamknęła oczy słuchając  i czując jak wstrząsał nią szloch.


- Ciii… Wszystko będzie dobrze.


- Popełniłam tak wiele błędów, Lyra! Mogłaś mieć życie na jakie zasługujesz, mogłam mieć życie jakiego zawsze pragnęłam i wszystko zniszczyłam.


- Ciii…


- A najgorsze jest to, że nie mogę tego żałować. Nie mogę, bo to by znaczyło, że Hugo i Rose nic dla mnie nie znaczą. A to nie prawda, kocham ich tak samo mocno jak ciebie i …

- Mamo, ja wiem. Teraz się uspokój.


Jej mama pokiwała głową i wyraźnie starała się rozluźnić spięte mięśnie. Lyra powoli głaskała ją po włosach nucąc pod nosem melodię piosenki, którą mama śpiewała jej gdy była mała. Nie minęło dużo czasu, a Hermiona uspokoiła się i ululana nuceniem córki zasnęła.


Z chwilą, gdy oddech kobiety się uspokoił, nastolatka ostrożnie ześlizgnęła się z łóżka. Przemieszczając się na palcach po pokoju szukała przyczyny zmartwienia jej mamy i wcale długo rozglądać się nie musiała. Na puszystym dywanie przy szafce leżał pergamin z formalną wiadomością. Lyra schyliła się i omiotła treść listu i z każdym kolejnym słowem jej nienawiść do mężczyzny, którego miłości kiedyś pragnęła, rosła niewyobrażalnie. Złożyła papier cztery razy, włożyła do tylnej kieszeni spodni i skierowała się w stronę kominka. Trzymając Proszek Fiuu w zaciśniętej dłoni spojrzała na zaschnięte łzy na policzkach jej matki i z determinacją wrzuciła proszek do kominka, po czym wyraźnie wypowiedziała "Dom Harry’ego Pottera- Dolina Godryka".


***
Dziewczyna usunęła za pomocą różdżki popiół z marynarki i rozejrzała po gabinecie Harr’yego, w którym wylądowała i był pusty. Westchnęła niezadowolona. Miała cichą nadzieję, że nie będzie musiała opuszczać tego małego pomieszczenia. Uchyliła drzwi i wychyliła głowę nasłuchując dźwięków. Cisza. Zamknęła je z powrotemi podeszła do biurka, gdzie na pod stertą dokumentów znalazła stacjonarny telefon. Chwyciła za słuchawkę, by móc wystukać dziesięciocyfrowy numer, który wyuczyła się na pamięć już jako mała dziewczynka. Po długich dwóch sygnałach usłyszała głos, który przez lata uspakajał ją i otaczał bańką bezpieczeństwa.


- Hej, Harry... Tak, ja... Mama nie wie... Yhm... Nie wiem, czy Pani Ginny jest w domu, kiedy będziesz? Aha, to trochę długo... Mogę użyć Fiuu i zobaczyć się z tobą w Ministerstwie? Chodzi o mamę i Rona.



Po zakończeniu rozmowy z Potterem, Lyra podeszła do komina i już po chwili stanęła w jasno szmaragdowych płomieniach patrzała w równie szmaragdowe oczy. Harry machnięciem różdżki oczyścił ją z brudu oraz mocno uścisnął całując w policzek.


- Chcesz coś do picia? - zapytał, na co odpowiedziała tylko kręcąc głową i bez zbędnych słów wcisnęła w jego dłoń pozew o rozwód. - Co to?


- Chcę wiedzieć, czy to wszystko jest możliwe? -  Szef Biura Aurorów jeszcze przez chwilę uważnie przyglądała się Lyrze i rozwinął zmiętą kartkę. Kilka minut zajęło mu przeczytanie tego śmiesznego pozwu i nie mógł uwierzyć jak niedorzeczne są żądania Rona. Spojrzał na osiemnastoletnią dziewczynę siedzącą po przeciwnej stronie biurka i dopiero widząc napięte mięśnie jej twarzy, uzmysłowił sobie, że jedno żądanie jego szwagra bezpośrednio jej dotyczyło.


- Martwisz się, że chce odebrać ci twoje nazwisko? - zapytał wstając. Obszedł biurko i ukucnął okręcając krzesło, na którym siedziała w swoją stronę. Zobaczył jej wielkie oczy, a do uszów doszedł głośny śmiech.


- Żartujesz, prawda? Martwię się wszystkim, tylko nie tym. Mało tego, uważam to za powód do świętowania. Martwię się domem, mamą i moim Batmobilem.


Harry zaśmiał się słysząc imię, które Lyra nadała BMW x9 kiedy zobaczyła je po raz pierwszy w gazecie motoryzacyjnej trzy lata temu. Jeszcze nie miała prawo jazdy, a dostała samochód na swoje piętnaste urodziny od Lucjusza o czym dziewczyna nie wiedziała, a z jakiegoś powodu Hermiona była o to zła. Oczywiście, przez rok samochód był sporadycznie używany przez Teddy’ego, gdy ten chciał zabrać swoją dziewczynę na "romantyczną" wycieczkę, ponieważ Lyra była jeszcze za młoda na prawo jazdy, a on już je posiadał.


Potter złapał ją za dłonie i ścisnął dodając jej tym samym otuchy.


- Żaden sąd nie będzie mógł zmusić twojej mamy do sprzedania mieszkania i podzielenia się pieniędzmi z Ronem. Jest ono twoją własnością, Lyra. - Osiemnastolatka oszołomiona uchyliła usta nie wydobywając z siebie żadnego dźwięku i zamrugała trzy razy powiekami, wciąż próbując przetworzyć w głowie co usłyszała. - Twój Batmobile też jest bezpieczny, tak samo jak reszta rzeczy. Ron musiałby dodać coś od siebie, cokolwiek, by żądać podzielenia się daną rzeczą. To Hermiona wszystko kupowała, konta mają osobne, a inwestycje? Ron się nie zna, więc także nie dawał twojej mamie na to pieniędzy. Poza tym, podpisali intercyzę, więc nie wiem, czego on oczekuje.


- Więc... więc dlaczego mama płakała? - zapytała, a Harry wciągnął ze świstem powietrze zastanawiając się nad odpowiedzią. Spuścił głowę, by nie patrzeć na niewinną twarz otoczoną, tym razem, długimi, czarnymi falami. Nienawidził kłamać, zwłaszcza swoim dzieciom, Teddy’emu i Lyrze, a przez tajemnice Hermiony musiał bardzo często to robić..


- Pamiętasz jak opowiadałem ci, że twój tata i mama dopiero na ósmym roku nauki w Hogwarcie zostali parą? - zapytał, na co Lyra skinęła głową. - Ronald nie był z tego zadowolony, chociaż to zbyt delikatne określenie na to. Był prawdziwym dupkiem, wyzywał twoją mamę i robił niewybredne komentarze o niej, jej związku i jej przyjacielu Matthew.
Nasza przyjaźń się zerwała, ale kiedy twój tata zginął, Ron przez długie miesiące starał się o odbudowanie tego co kiedyś zniszczył. I Hermiona pokochała go na tyle, by zgodzić się na ślub i twoją adopcję. Twoja mama zaufała mu, stał się znowu ważną dla niej osobą, a on ponownie ją zawiódł.


Lyra uniosła spojrzenie ze splątanych dłoni i Harry bez problemu zauważył jak oczy tak podobne  do jego błyszczą, a delikatne rysy twarzy rozluźniają się. Wyraźnie widział, że jej ulżyło. Dziewczyna wyrwała swoje dłonie z ciepłego uścisku, by w chwili rzucenia się w bezpieczne ramiona czarodzieja, opleść je wokół jego szyi. Potter zacisnął dłonie na tali dziewczyny i pozwolił by siła jej rozpędu przewróciła go na podłogę. . Pociągnął za sobą drobne ciało Lyry, pozwalajac, by usiadła pomiędzy jego lekko zgiętymi w kolanach nogami. Głowa z burzą czarnych loków wylądowała na ramieniu mężczyzny, a Harry zrozumiał jak bardzo podczas minionych wakacji brakowało mu takich chwil jak ta.. Wiedział, że z powodu zachowania Ginny dziewczyna wolała iść do Corbina, by przeczekać u niego złość Rona, albo wybierała mieszkanie jego najstarszego syna, gdy kłótnie dorosłych ciągnęły się dniami i nocami. Jednak to nie potrafiło zmienić tego, że przez lata przyzwyczaił się do tej małej osóbki, pocieszania jej, śmiechu i uścisków, w których była mistrzynią.


Harry oparł swoją brodę o czubek jej głowy i wciągnął słodki zapach włosów.

- Czasami chciałabym żebyś to ty był moim tatą. Zawsze wiesz, co powiedzieć, gdy ogarnia mnie panika i zawsze czuję się bezpiecznie, kiedy jestem z tobą.


- Lyra... - Harry zamilkł zastanawiając się, co odpowiedzieć. Prawda była taka, że on sam traktował swoja chrześniaczkę na równi z jego dziećmi. Obsesyjnie nagrywał podejścia Jamesa i Lyry do pierwszych samodzielnych kroków, które w końcu zrobili próbując podejść do siebie po zbyt długiej przerwie nie widzenia się, pragnąc uścisnąć z tęsknoty. Do tej pory rysunek przedstawiający ją, Jamesa i właśnie jego, wisiał na ścianie w gabinecie, wraz z obrazkami namalowanym przez jego dzieci. Wciąż pamięta jak mocne podekscytowanie i duma wypełniała jego serce po brzegi, gdy Lyra po raz pierwszy samodzielnie przeleciała na miotle dziesięć metrów będąc jeszcze małym szkrabem. Harry wtedy mądrze nikomu tego nie mówił, bo jego żona rozpętałaby trzecią wojnę światową, nie wspominając o Hermione i jej panicznym lęku.


- Lyra... rozumiem cię. Sam nie miałem rodziców obok siebie, ale uwierz mi, że twój prawdziwy tata umiałby to wszystko lepiej ode mnie. Gdyby tylko wiedział i gdyby mógł, to dałby ci gwiazdkę z nieba.


Dziewczyna zastygła wstrzymując oddech, a Harry przeklął w myślach swoją nieuwagę. Lyra wysunęła się z ciepłych ramion i z zawziętością na niego spojrzała. Przez chwilę studiowała zaniepokojenie i winę wypisaną na twarzy byłego Gryfona.


- On żyje... wujku? - zapytała i specjalnie użyła słowa wujku, którego nie wymawiała często, a za każdym razem działało. Harry westchnął i odwrócił głowę uciekając wzrokiem unosząc się z podłogi. - Niech zgadnę. Moja mama, Najmądrzejsza-Czarownica-Waszej-Ery użyła Wieczystej Przysięgi, zakazując ci powiedzenia, kim jest mój tata, prawda?

- Musisz ją zrozumieć, Lyra. Wszystko co robi, robi dla ciebie.


- Kocham ją, ale niech zacznie wszystko robić dla siebie, bo gdy poświęca się dla mnie, wszyscy na tym tracą - westchnęła zrezygnowana, przygryzając dolną wargę, myśląc o tym czego się przed chwilą dowiedziała


***


Po raz trzeci tego wieczora Ślizgonka użyła Sieci Fiuu. Tym razem chciała dostać się z powrotem do kwater jej mamy. Gdy stanęła w jej salonie, czuła dziwny żal do rodzicielki.. Najbardziej jednak czuła się winna swojego niezrozumiałego, chłodnego zachowania. Harry na pożegnanie chciał ją pocałować w czoło, ale ona cofnęła się o krok do tyłu i bez słowa pożegnania weszła w zielone płomienie. Od razu na powitanie zobaczyła zdenerwowana twarz Hermiony W tej chwili mało ją obchodziło jak się ona czuła.


- Gdzie ty byłaś?! Wiesz, że nie wolno ci używać kominka!


- Tak jak tobie nie wolno było kłamać mi przez całe życie, że mój tata nie żyje! - krzyknęła Lyra uderzając pozwem rozwodowym o blat małego stoliczka. Hermiona zbladła wydobywając z siebie ciche:
Lyra...


- Czy on żyje, mamo? - zapytała dziewczyna. Z ogarniającą ją złością widziała przestawiające się trybiki w głowie jej mamy. Wiedziała, że pod presją i czujnym spojrzeniem szmaragdowych oczu, próbuje znaleźć jakąś wymówkę, małe kłamstewko. Nie rozumiała dlaczego po prostu nie powie jej prawdy, po co te tajemnice. Lyra nie uważała siebie za złą córkę, ani byłej Gryfonki za złą matkę, ale w tej chwili miała ochotę rozpętać piekło. Nawet jeśli to było dla jej dobra, to wolała by znać prawdę - nie ważne czy te kłamstwa i tajemnice ją chronią. Nawet jeśli będzie ją boleć, to może wyleczy pustkę w jej sercu, którą stworzył brak prawdziwego, kochającego ojca.
- Tak… - zamilkła. Hermiona wyciągnęła ręce by złapać córkę za ramiona i przyciągnąć jej drobne ciało do siebie, ale widząc jak Lyra wymownie odwraca twarz w bok, kobieta zrezygnowała. Zamiast tego spojrzała smutno na wiszące w powietrzu dłonie i oplotła się nimi czując bijący chłód od jej zawsze rozpromienionej jak słońce córeczki. - Kochanie, musisz zrozumieć, że mając dwadzieścia lat popełniłam pełno błędów, które chciałabym naprawić, ale nie mogę. Może to zniszczyć rodziny, Słoneczko!


- Nie obchodzi mnie to! Mam to naprawdę gdzieś! Musisz mi coś powiedzieć, coś dać, cokolwiek. Jesteś mi to winna! To mój ojciec! Mam prawo wiedzieć!
W bursztynowych oczach można było dostrzec zranienie i ból, którego Hermiona nie miała prawa czuć, o czym doskonale wiedziała. Wieża kłamstw przypominający domek z kart, zbudowana na przestrzeni lat, w końcu zaczęła się walić. Hermiona nie była już idealną panią domu, żoną i matką. Goście u Harry’ego, którzy widzieli ją wtedy na pół nagą z rozmazanym makijażem, roztrzepanymi włosami i śladami łez na policzkach już wtedy zaczęli delikatnie dmuchać, powodując, że karty się chwiały.


Jej małżeństwo, które lata temu przestało być tym z miłością, dosięgło dna. Harry dowiedział się jej sekretów, które próbowała przed nim ukryć, a jej mała córeczka, była nią rozczarowana i to zapewne tylko kwestia czasu zanim dowie się całej prawdy.


Pytaniem było nie kiedy, ale jak. Nikt kto wie, nie może wyjawić jej prawdy.  Dzięki Lucjuszowi, po rozpaczliwych prośbach wtedy dwudziestoletniej Hermiony, nigdzie nie było nawet wzmianki o jej związku z jego synem.

- Czy on mnie nie chciał, mamo? Dlatego kłamałaś, że umarł? Wszystko, co opowiadałaś o gwiazdozbiorze, o nim, jego problemach, o was… To też kłamstwo?


Hermione zamurowało. Zabrakło jej słów i nie wiedziała nawet jak ułożyć poprawne zdanie. Nigdy, ale to przenigdy nie chciała, by jej mała córeczka myślała, że była niechcianym dzieckiem. Przecież, gdyby tylko wszystko powiedziała, wytłumaczyła Draconowi, został by z nią i był najlepszym tatą. Tylko ona sama wtedy nie rozumiała jakie miała prawa, by odebrać mu wolność w taki sposób i uwiązać już na zawsze do jej osoby. Jak jej rozumowanie po tych wszystkich przejściach było głupie! Przecież planowali już ślub, sam chciał się uwiązać i nie miał nic przeciwko temu! Tłumaczył jej Harry, tłumaczył Lucjusz, a ona wciąż ich nie słuchała i szła w zaparte, że wie lepiej. I jak inni mogą ją nazywać Mózgiem-Złotej-Trójki? Toż to Ron wydaje jej się mądrzejszy od niej, w końcu zmanipulował nią jak nikt inny i grał kochającego męża i ojca przed całym Magicznym Światem. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by ktoś ich przejrzał.

- On nie wie, Słoneczko.
Jej córka stała teraz przed nią z założonymi rękoma na piersi i z lekko przysłoniętą czarnymi puklami twarzą. Hermiona zamrugała przyglądając się przez chwilę jej lokom, dopiero teraz zauważając, że zmieniła ich kolor. Kobieta potrząsnęła głową podchodząc do zdjęcia w dużym rozmiarze przedstawiającego Hugo, całowanego w oba policzki przez córki. Z mocno bijącym sercem odkleiła obraz od ściany używając łatwego zaklęcia i spojrzała na ukrytą za nim skrytkę. Machnęła nad drewnem jakąś skomplikowaną sekwencje ruchów, które otworzyły drzwiczki. Jej oczy pojaśniały na chwilę widząc średniej wielkości, skórzany kuferek. Zalała ją fala wspomnień, ale nie pozwoliła by wypłynęły na powierzchnię. Otworzyła go, wyjęła stare wydania Proroka Codziennego i album ze zdjęciami, po czym ponownie zamknęła drzwiczki.


- Powinnam była ci to dać już dawno. Jednak nie mogłam się zebrać w sobie i pozwolić byś je dostała. Utożsamiałam je ze wspomnieniami, których nie mogę, nie chcę,  zapomnieć - powiedziała niepewnie wręczając szkatułkę dziewczynie. Miała nadzieje zobaczyć nikły uśmiech na wiśniowych ustach córki, albo chociaż lekkie zaciekawienie. Zamiast tego zobaczyła na jej twarzy tyle bólu, że]5 ją zemdliło. Uczucie pogłębiała jeszcze wiedza iż to ona i jej decyzje spowodowały taki przebieg wydarzeń i takie uczucia.


Wzrokiem podążyła za Lyrą, której sylwetka ginęła w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Usłyszała skrzypnięcie drzwi i zraniony głos nastolatki:

- Pamiętaj, że cię kocham mamo, ale bardzo mnie zraniłaś... - kilka kroków i gabinet wypełniło światło z korytarza. Minęło kilka chwil, podczas których Hermiona gorączkowo wyczekiwała następnych słów córki, doskonale widząc, iż ta jeszcze chciała coś powiedzieć. Lyra odwróciła głowę, by spojrzeć na zmęczoną twarz kobiety i westchnęła przypominając sobie powód, dla którego odwiedziła kwaterę nauczycielki od Eliksirów. - Przyszłam dziś do ciebie z powodu Malfoya - powiedziała, a kobiecie serce zabiło mocniej ze zdenerwowania. - Jeśli na jutrzejszej lekcji, albo każdej innej będziesz ignorowała Scorpiusa, wyjdę z klasy. Jesteś profesjonalistką, więc zachowuj się jak na nią przystało i nie wyżywaj się na nim jak Snape to robił na Harrym, za błędy jego ojca.


______________________________________ Przedstawiam Wam piąteczkę! Powiem szczerze, że jak narazie jest to notka, którą pisałam najdłużej. Ma trzynaście stron, więc nie jest za długa, ani za krótka : ) Dziękuję kochanej Rzan, która bardzo mi pomogła z poprawieniem błędów, jak i pokazała mi fragmenty, które dalej potrzebowały dopieszczenia. Muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba ta część, zwłaszcza początek i opis jednego ze Ślizgonów, jak i relacja pokazana pomiędzy Lyrą, a Harrym. Mam cichą nadzieję, że Wam także przypadnie do gustu, także czytajcie ! : ) 

7 komentarzy:

  1. Super rozdzial czekam z niecierpliowoscia na to jak Lyra sie dowie kto jest jej ojcem;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się to jak opisujesz - nie mam najmniejszych problemów z rozszyfrowaniem kto, co, jak, gdzie kiedy - jest to ważne, szczególnie przy takiej ilości OC. Ładnie też potrafię dzięki nim wyobrazić sobie wszystko - od wyglądu po nawet drgnięcie brwi. Super!

    Kolejny fragment, który mi się podoba w tekście to moment ze złamaniem pióra przez Scorpiusa - fajnie to opisałaś, chłopakowi po prostu puściły już nerwy. Ogólnie cała postać młodego Malfoya mi się podoba - to jak go tutaj przedstawiłaś.

    Zaskoczyłaś mnie pozwem - byłam pewna, że to Hermiona wyciągnie tę kartę i zarząda rozwodu. Tutaj jednak mamy drugą stronę związku toksycznego - kiedy to z ofiary robi się oprawce. Dobrze, że napisałaś o tym telewizorze - to takie… ronowane moim zdaniem - materialne.

    Dalej będę gderać na stworzenie własnego eliksiru xD Bo Mistrzami Eliksirów to oni nie są - nie ważne jak piekielnie inteligentni - nie stworzą zupełnie nowego eliksiru xD

    Podoba mi się to, że Lyra w końcu pokazała jakiś kręgosłup - nie płacze nam tutaj, nie jest zraniona, ale po prostu wściekła. Ładnie opisałaś to jak ma żal czy pretensje do matki - a raczej jej rozmowę z matką, bo pewnie jej uczucia będą w szóstym rozdziale.

    I dobrze, że w końcówce dopisałaś o tym Malfoyu, znaczy dopełniłaś - teraz brzmi bardziej logicznie i sensownie.

    Jestem ciekawa jak dalej pokierujesz tym opowiadaniem :) A ja teraz znikam i pewnie jakoś się zabiorę za czwarty rozdział :)

    pozdrawiam i weny!
    Rzan.

    Tłumaczenia Rzan

    OdpowiedzUsuń
  3. Sama jeszcze nie wiem, a resztę to odpowiedziałam ci w wiadomości! : *

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie!! Akcja sie powoli rozkreca... no i nie moge sie doczekac nexta! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam na Twoje opowiadanie przypadkiem i nie mogłam przestać czytać:)
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały:)
    Dorota

    OdpowiedzUsuń
  6. Chcemy nowego rozdziału. Tu i teraz. Dziękuje. Xdxd jejciu juz sie po prostu nie moge doczekac ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. No to i ja czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń