13 lip 2015

CHAPTER 9




You may have to fight a battle 
more than once to win it.


Hermiona z uśmiechem wpatrywała się w mężczyznę, który sprawił, że tego wieczora zapomniała o czekającej na nią rzeczywistości. Po kolacji, która podziałała na jej kubki smakowe tak samo, jak ucieszyła jej oczy, Draco zaproponował spacer przy pobliskim parku. Choć godzina była późna — niebo dopiero zaczęło zmieniać swoją barwę na ciemniejszą* — to jeszcze gdzieniegdzie mijali ludzi. 

— Zaczekaj — powiedział, oddalając się od niej szybkim krokiem. Kobieta podążyła za nim wzrokiem i zobaczyła, jak zatrzymuje się przy młodym chłopcu, dopiero co zaczynającym chyba swoje naście lat oraz ciągnącym za sobą taczkę. Ze zmarszczonymi brwiami patrzyła, jak chwilę rozmawiali, a później blondyn wyciągnął portfel. Odwrócił się na pięcie i w miarę, jak się do niej zbliżał z każdym krokiem, zaczęła widzieć wyraźniej, co trzyma w dłoni. Kwiat. Dokładniej mówiąc, długą, czerwoną różę. 

Uniosła jedną z brwi do góry, równocześnie spoglądając na krwisto czerwone, delikatne płatki, które nieśmiało zaczęły się rozwijać, by już za kilka dni pokazać swoje prawdziwe piękno. Nie znosiła róż. Faceci, młodzi i dorośli zawsze kupują róże, zawsze uważają, że to jest idealny kwiat i każdej kobiecie musi się podobać. Dla niej ten pomysł był oklepany. 

— Wiem, że ich nie znosisz, ale dzieciak nie miał nic innego. Poprawię się następnym razem. — powiedział, zakładając pasmo włosów za jej ucho. — By zawsze przypominała nam o szansie, jaką dziś nam dałaś.

— Tę jestem w stanie znieść, panie Malfoy — opowiedziała, posyłając w jego stronę pierwszy, szeroki uśmiech. Jego małe zwycięstwo tego wieczora. Następnym razem ją rozbawi i usłyszy jej cudowny śmiech, którego przez tak długi czas mu brakowało. 

Draco złapał apaszkę, która wystawała z jej torebki. Patrząc w błyszczące oczy Hermiony, owinął czarny materiał wokół jej szyi, i wyjął spod niego jej długie włosy, po czym zapiął trzy guziki jej płaszcza. 

— Zabiorę cię do domu. 

Hermiona zacisnęła palce na jego przedramieniu, ignorując cichy głosik w głowie, który coraz głośniej mówił jej, że może sama się teleportować. Z nieprzyjemnym uczuciem w podbrzuszu, które zawsze towarzyszyło jej przy tej formie komunikacji, zamknęła oczu, a kiedy je otworzyła, stali przed dużym domem z czerwoną dachówką, w Dolinie Godryka. 

— Zabrałeś mnie do Harry’ego — powiedziała, a w jej głosie pobrzmiewały nutki zdziwienia.

— W tej chwili to on jest twoim domem, Hermiono. 

— Dziękuję, Draco — odpowiedziała. — Dzisiejszy wieczór był miły. 

~~*~~*~~

W końcu, po półgodzinie zastanawiania się, czy powinna bez zapowiedzi wejść o tej porze do pokoju wspólnego, Lily wypowiedziała hasło, które odkryło przejście w ścianie. 

— Na Merlina — szepnęła zaskoczona Gryfonka. To, co zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania, co dzieje się w Domu Slytherina, gdy większość już śpi. Pół godziny spędzone, by zdecydować się na coś, a wystarczyła sekunda, by żałować tej decyzji. Naprawdę, była gotowa na orgię, nawet na zobaczenie jakiejś pary homoseksualnej, czy zabawę w pana i uległą, co – jak opowiadała jej Lyra - stało się modne w kręgach Ślizgonów. Zamiast tego zobaczyła całkiem normalny widok półnagiego chłopaka zaciskającego palce na gołych pośladkach, wystawały spod bardzo krótkiej spódniczki mundurka dziewczyny, która w tej chwili z zapałem całowała jego szyję. 

Osoby, które nakryła, miały bardzo dobry słuch, przez co zamiast po cichu wymknąć się z powrotem na zimny korytarz, wpatrywała się w ciemne, brązowe oczy, w których widniała mieszanka przerażenia, winy i szoku. Oczy, w których była zauroczona, odkąd poznała ich właściciela, a zakochana od przeszło roku. 

Widząc, jak chłopak próbuje złapać z nią kontakt wzrokowy, Lily obróciła się na pięcie i wybiegła w ciemność. 

— Kurwa — zaklął Corbin, spychając ze swoich kolan szóstoklasistkę, która bardzo chętnie dziś mu się ofiarowała. Spojrzał na jej spuchnięte, czerwone od całowania usta, by ze swoich wypuścić wiązankę przekleństw, równocześnie wybiegając za małą siostrą swojego przyjaciela. Za dziewczynką, która swoją słodkością, usposobieniem i spojrzeniem pełnym energii sprawiła, że się w niej zauroczył, gdy miała jedenaście lat. Za dziewczyną, która z dnia na dzień przestawała dla niego być siostrą kumpla, a zamieniała się w dziewczynę, której mógłby kraść delikatne pocałunki i po prostu dla niej być. 

Corbin dzielnie od dwóch tygodni ignorował jej starania i podchody, tak samo jak Lyra odbijała ataki Scorpiusa po imprezie, których celu dredziarz dalej nie znał, a co zamierzał zmienić w niedalekiej przyszłości. Powoli zaczynał się obawiać, że jego przyjaciółka, co zawsze ma rację, znowu ją miała. Lily zbyt szybko zrozumiała sytuację z Ephorii, gdy ją wylicytował. Idealnie pasowało do tej sytuacji nazwanie go psem ogrodnika. Jednak kto normalny zacząłby umawiać się z oczkiem w głowie Wybrańca? Zwłaszcza gdy nie był nawet jej rówieśnikiem…

Zauważył końcówki rudych włosów znikających za drzwiami do łazienki prefektów. Zwolnił bieg i spokojnie podszedł do lekko uchylonych drzwi, by usłyszeć pociąganie nosem, które bolało mocniej niż kontuzje sportowe. Wziął głębszy wdech i wszedł do środka. 

Stała przed nim, odwrócona plecami w jego stronę, z dłońmi opartymi o umywalkę, ze wzrokiem uparcie wbitym w taflę lustra. Odbijała się w nim jej smutna, załzawiona twarz, zagryziona mocno warga i jasne, brązowe oczy, wpatrujące się prosto w jego własne. 

Poczuł ukłucie winy, które próbował zepchnąć na drugi plan. Zrobił kilka dużych kroków w jej stronę i zatrzymując się za nią, położył dłonie na jej ramionach. Spuściła głowę. 

— Lily, ja…

— Nie chciałam przeszkodzić, tylko porozmawiać z Lyrą, przepraszam — przerwała mu drżącym głosem. Przymknął oczy, próbując oczyścić umysł i modląc się o zapalenie żarówki nad jego głową z pomysłem, co powinien teraz zrobić. 

— Nie przeszkodziłaś — odpowiedział, a Lily prychnęła trochę zezłoszczona, a trochę ze śmiechem.

— Proszę, cię. Gdyby nie ja, już byś ją pieprzył na tej kanapie do nieprzytomności — warknęła, wiedząc, że nie ma do tego prawa.

— Nie przeklinaj — mruknął, odwracając ją w swoją stronę. — Nie powinnaś, jesteś na to zbyt niewinna — dopowiedział, nim zdążył się rozmyślić. Przejechał dłońmi po jej ramionach w dół i splótł ich palce, mocno je ściskając i zmusił się do wypowiedzenia kolejnych słów, które urosły mu w gardle. — Powinnaś… — “zmuś się, pacanie” — powinnaś przestać, nim stanie się coś, czego oboje będziemy żałować. 

— Nie chcę, Corbin! — krzyknęła stanowczo. 

— Tylko ci się wydaje! Zasługujesz na kogoś w swoim wieku, na kogoś, z kim usiądziesz w klasie i kto skończy w tym samym czasie szkołę…

— Chcę ciebie — szepnęła, kładąc głowę na jego nagim ramieniu. 

— Wcale nie, jesteś ładna…

— No, zwłaszcza teraz... — mruknęła, przerywając chłopakowi — rozmazana, z tymi cholernymi piegami…

Ślizgon puścił ciepłe ręce i z zaskoczeniem wpatrywał się w dziewczynę przed nim. Owszem, makijaż spłynął wraz ze słonymi łzami, ukazując piegi, które dodawały jej tylko uroku. Policzki lekko zaróżowione, przy czym prawy został pokryty dużą ilością brązowych kropek. Jedne były większe, drugie mniejsze, kilka sięgało jej drobnego nosa, a inne jeszcze delikatnie oprószały dolną części czoła. Włosy otaczały jej twarz i ukrywały zaszklone od płaczu oczy, które okalał ciemny wachlarz mokrych rzęs.

Lily nigdy nie wydawała się typem nastolatki z kompleksami, zawsze roztaczała wokół siebie otoczkę pewności. Otaczała się wianuszkiem przyjaciółek, była całkiem popularna w Hogwarcie dzięki samej sobie, a w świecie od małego lądowała na pierwszych stronach gazet, jako córka Wybrańca i Wybawiciela. 

Dotknął jej policzka, na którym ostały się resztki mazi, którą dziewczyny nazywają fluidem i westchnął. Może, tak jak wszyscy, nauczyła się maskować. W końcu odkąd dostała kosmetyki w prezencie od matki, ani razu nie widział jej w swojej naturalnej postaci. Nie, żeby jej makijaż można ściągać mugolską szpachelką, jak u niektórych dziewczyn, ale wciąż nie był jej on naprawdę potrzebny. 

Złapał Gryfonkę za podbródek i uniósł jej głowę do góry, zmuszając, by na niego spojrzała. 

— Jesteś piękna, Lily. Słowo ładna nie oddaje tego w ogóle. Masz bystre oczy, w które niejeden chłopak chciałby się wpatrywać bez końca, usta, o których wciąż myśli każdy, kto je pocałował. Twoje piegi... sprawiają, że jesteś wyjątkowa i naprawdę nie powinnaś się ich wstydzić czy zakrywać. Są częścią ciebie i… — Corbin zwilżył usta językiem, zahaczając o dwie srebrne kulki w dolnej wardze, i oparł swoje czoło o jej własne, wciąż nie odrywając swoich oczu od jej. Wziął głębszy wdech, po czym kontynuował: — i naprawdę je lubię, Lily. 

— Nikt w takim razie nie myśli o moim ustach. 

Ciemne oczy rozszerzyły się ze dziwienia, a dłoń głaszcząca ją po policzku zamarła. Rumieniec na jej licu powiększył się, przez co wyglądała jeszcze bardziej uroczo, a Corbin wciąż nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Nigdy nie całowała nikogo, nigdy nie miała swojego pierwszego pocałunku. I w tej chwili Corbin przestał myśleć o Harrym Potterze, różnicy wieku, byciu tym mądrzejszym, odpowiedzialnym, a pozwolił sobie czuć. 

— Pieprzyć to — warknął, złapał twarz Lily w dwie ręce i przybliżył swoje usta do jej. Na początku tylko je złączył, ale czując lekkie muśnięcie, przybliżył się do niej i mocno, ale delikatnie wpił się w wargi dziewczyny. Smakowała tak dobrze, miętą, która ledwo przysłaniała jej własny smak. Poczuł, jak dwie małe dłonie pną się po jego klatce piersiowej, by po chwili palce były wplątane w jego dredy. Wydobył z niej przytłumiony jęk ugryzieniem, który wybudził go z transu. W tym samym czasie drzwi do łazienki zostały otwarte

Spojrzał na jej błyszczące oczy i uśmiechnął się mimo cichego, natrętnego głosiku w głowie. Otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy poczuł mocne szarpnięcie za rękę, co zmusiło go do pół obrotu. Ze zdziwieniem spojrzał w twarz Rose Weasley, jedynej osoby, która go szczerze nienawidziła. Do dziś jednak nie wiedział dlaczego. 

— Co. Wy. Tu. Wyprawiacie! — krzyknęła dziewczyna. Wokół jego ramienia owinęły się palce Lily, które mocno go ścisnęły. — Lily, odsuń się od niego i wyjdź! — zagrzmiała, a Corbin przewrócił oczami. Zostawcie dramaturgię dla małej Weasley, nigdy was nie rozczaruje. 

— Nie rób sceny, bo zaraz pół Hogwartu obudzisz — powiedział, osłaniając Lily przed wściekłym spojrzeniem niebieskich oczu jej kuzynki. 

— Lily, na co czekasz?! — krzyknęła ponownie Gryfonka. Kiedy czternastolatka dalej się nie ruszyła, Rose odepchnęła Corbina, złapała Lily za rękę i pociągnęła ją do wyjścia. — Nigdy nie pomyślałabym, że upadniesz tak nisko, by uwodzić czternastolatki! Mało dziewczyn za tobą bieg? Może już ci one nie wystarczają? — wysyczała zatrzymując się, a z ust Lily wydobyło się zaskoczone sapnięcie. Jeszcze nigdy nie widziała tak złej i mówiącej tak nieprzyjemne słowa kuzynki. Spróbowała ją złapać, a kiedy jej się nie udało, spojrzała przepraszająco na Corbina. Po samej jego postawie widziała, że słowa, które dalej wisiały w powietrzu, dotknęły go i to bardzo. Zarysowana szczęka była napięta, oczy zwężone, usta, które dały jej pierwszy pocałunek, zostały zaciśnięte. 

— Rose, przestań, zachowujesz się jak furiatka — warknęła młodsza dziewczyna. 

— Przynajmniej nie zachowuję się jak… — zaczęła Rose, by przerażona przerwać swoją wypowiedź. Kuzynka wpatrywała się w nią zranionymi wzrokiem, a Corbin przesunął się w ich stronę i z zaciętym wyrazem na twarzy stanął między nimi, rozdzielając je. 

— Nigdy, ale to nigdy więcej nie zainsynuujesz takiej rzeczy ponownie, inaczej przysięgam, jak na prawdziwego Ślizgona przystało, sprawię, że ostatni rok, będzie dla ciebie piekłem, rozumiemy się? 

Nie czekając na odpowiedź czy chociażby przytaknięcie, złączył swoją dłoń z o wiele mniejszą Lily i wyprowadził z łazienki, w której Rose stała jeszcze przez długi czas. 

~~*~~*~~

Daleko od Hogwartu, w Dolinie Godryka, Harry Potter siedział ze swoją przyjaciółką w kuchni, przy parujących kubkach z herbatą. Z nikłym uśmiechem na ustach przypatrywał się rozpromienionej twarzy Hermiony, jak energicznie gestykuluje rękoma przy opowiadaniu o swoim wieczorze z Draco i ukradkowo zerka na czerwoną różę w w kuflu od piwa. 

Siedzieli już tak od godziny, a z jej pięknych ust uśmiech jeszcze nie zniknął, co cieszyło go niezmiernie. Nawet, kiedy wspominała o Lyrze, biły od niej spokój i szczęście. 

— Za dwa dni znowu się widzimy — powiedziała, a na jej policzki wkradł się rumieniec, z powodu, którego zaraz sama jęknęła zawstydzona, przykrywając twarz dłońmi. — To jest takie głupie! Zachowuję się jak jakaś nastolatka! 

— Wcale nie — powiedział Harry, łapiąc ją za dłoń. 

— Chociaż teraz chcę cieszyć się tym podekscytowaniem, bo wiem, że tylko znajdę się w swojej sypialni, zacznę wszystko analizować. 

Harry zdawał sobie sprawę, że tak właśnie będzie, dlatego nie przeszkadzało mu, że zegar pokazywał już prawie dwunastą w nocy. Zresztą, co za różnica, skoro Ginny dawno zamknęła się w ich sypialni, dając mu do zrozumienia, że kolejną noc spędzi w gościnnym pokoju. Tak samo jak zdawał sobie sprawę z tego, że Hermionie będzie ciężko dziś zasnąć przez swoje myśli, to tak samo wiedział, że jej dzisiejsza wizyta nie naprawi jego stosunków z żoną. Najgorsze jednak było to, że w ogóle go to nie ruszało, a ostatnią godzinę w towarzystwie Miony uważał za mile spędzoną. 

Wybrańca z zamyślenia wyrwało westchnięcie przyjaciółki. Spojrzał na nią i zauważył jak ziewa w dłoń przyłożoną do ust. Uśmiechnęła się delikatnie do niego, po czym wstała i sięgnęła po różę. 

— Powinnam się zbierać, Merlin wie, że wcale nie powinnam przychodzić. 

— Nie wygłupiaj się. Koniec z tym “powinnam, nie powinnam”. Moje drzwi są zawsze dla ciebie i twoich dzieci otwarte, Hermiona — powiedział, łapiąc ją w niedźwiedzi uścisk. — Możesz na mnie zawsze, ale to zawsze liczyć. 

— Wiem, ale może powinieneś skupić się na Ginny, a tak dolewam tylko oliwy do ognia... 

— Ginny stwarza problemy tam, gdzie ich nie ma. 

Hermiona sięgnęła garść proszku Fiuu z wiaderka, który wyciągnął w jej stronę Harry i rzuciła w kominek. Weszła w zielone płomienie, wyraźnie powiedziała: “Dormitorium Hermiony Granger”, by zniknąć. 


Mężczyzna jeszcze przez chwilę wpatrywał się w pustą przestrzeń, gdzie niedawno stała jego najlepsza przyjaciółka i westchnął. Miała rację mówiąc, że powinien skupić się na swojej żonie, ale z każdym dniem i z każdą kłótnią było to dla niego coraz trudniejsze. Nie rozumiał jej pretensji. No dobrze, mógł zrozumieć jej złość względem Hermiony, chociaż jego zdaniem była ona zwyczajnie głupia. Doskonale wiedział, że nie jest zła o czas jaki z nią spędza, bo mimo, że jego relacje z Hermioną poprawiły się w ostatnim czasie, to widzieli się może z cztery razy. Ona była zła, że darzył inną kobietę jakimś uczuciem, najzwyczajniej w świecie, była zazdrosna o to, że po za nią, miał w swoim życiu kogoś oprócz niej. No naprawdę, nie mógł tego pojąć, bo ani razu, nawet przez sekundę, nigdy nie pomyślał o Hermionie inaczej jak o siostrze, której nigdy nie miał. 

Zresztą, zazdrość Ginny to obszerny i nigdy nie kończący się temat. 

Jest zazdrosna o swoją własną matkę, bo smakuje mu bardziej potrawka z kurczaka wykonana przez Molly, a nie przez nią. 

Jest zazdrosna o własną córkę, bo przy jej temperamencie, często bierze stronę Lily, gdy Ginny robi awanturę, ale tylko wtedy, gdy wie, że kobieta nie ma racji. 

Jest zazdrosna o jego sekretarkę, co jest młodsza od niego o piętnaście lat, bo kiedy jest taka potrzeba, używa Sieci Fiuu nawet w nocy. 

Jest zazdrosna o Fleur, bo wciąż pamięta, jak za gówniarza wraz z Ronem, mówił, że jest piękna. 

Jest zazdrosna o Cho Chang, której nie widział od lat, tylko dlatego, bo była jego pierwszym pocałunkiem. 

Jest zazdrosna o każdą kobietę w jego życiu, nawet te, które już dawno z niego zniknęły. 

Spojrzał na zegarek wiszący nad kominkiem, było już dawno po dwunastej. Podszedł do barku i sięgnął butelkę mugolskiego alkoholu i wyszedł z gabinetu. Schodami skierował się na drugie piętro, gdzie mieściły się pokoje gościnne, wielkie “byłe” królestwo Jamesa i sypialnia Lyry. Kiedy znalazł się w pomieszczeniu, w którym spał od prawie miesiąca, jego oczom ukazała się Ginny. Siedziała w pół mroku, a nikłe światło rzucane przez księżyc i latarnie z zewnątrz domu, podkreślały mokre ścieżki łez na jej bladych policzkach. 

- Ginny? - zapytał, delikatnie zamykając drzwi i powoli ruszył w stronę łóżka. 

- Kiedy mam się jej tutaj spodziewać? - wysyczała, a mu włosy stanęły dęba od chłodu, który od niej bił. 

- Co? 

- Hermionki naszej kochanej. Kiedy się do nas wprowadzi. Ona tak lubi przyciągać uwagę. 

Harry westchnął zrezygnowany. Opuścił dłoń, którą chciał zetrzeć z jej policzka łzy, ale słysząc jej himery**, zrezygnował zezłoszczony. Odstawił mocno butelkę piwa na szafkę nocną, a ona podskoczyła słysząc zderzenie szkła z drewnem. 

- Mam dość, Ginny - powiedział, opierając się równocześnie o ścianę z założonymi rękoma na piersi. 

- Ty masz dość?! - krzyknęła wstając, a jej długa, zwykła koszula nocna, ześlizgnęła się po nogach kobiety po same kostki. - Musiałam siedzieć i wysłuchiwać jak dobrze jej było na randce z Malfoyem, gdzie oboje są jeszcze w związkach małżeńskich. Widzieć, jak robisz do niej maślane oczy i głupkowato uśmiechasz. Na dokładkę, powiedziałeś jej, że twój dom, to jej dom i może się z tymi swoimi bachorami tu wprowadzić. 

- Tak, mam dość! Zachowujesz się jak lunatyk! Wymyślasz sobie co chcesz, a później w to ślepo wierzysz. Twoja zazdrość cię niszczy, nie widzisz tego? 

- Ona nas niszczy, Harry! - krzyknęła, rzucając się na niego. Splotła palce na jego szyi i położyła głowę na jego ramieniu. - Nie patrzysz na mnie już tak, jak kiedyś. Kiedy był ostatni raz, gdy mnie pocałowałeś? - szepnęła całując go po lini szczęki. - Gdy się kochaliśmy? Zanim pojawiła się pieprzona Hermi… 

- To ty nas niszczysz, Ginny! - krzyknął Harry, rzucając trunkiem o ścianę. 

Zamknął oczy, by wyobrazić sobie bramę prowadzącą do domu Malfoyów, po czym się teleportował.


~~*~~*~~

Następny dzień zaczął się dla Lyry dreszczami na nagiej skórze i śpiewem ptaków. Wciąż z zamkniętymi oczami, wygięła plecy w łuk, rozciągając się, a z jej ust wydobyło się zadowolone ziewnięcie osoby, która miała dobrą noc. Uchyliła powieki, próbując przyzwyczaić się do ciemności, jaka panowała w dormitorium. Widząc śpiącego koło siebie Scorpiusa, Lyra ma ochotę zapaść się pod ziemię. Wczoraj przyjście do niego i przespanie z nim wydawało się idealnym wyjściem, dziś, już nie tak bardzo. Przecież to wszystko zmieni. Będzie teraz dziwnie, niezręcznie i nie będzie umiała na niego spojrzeć, by nie widzieć jego szarych tęczówek owładniętych dziką namiętnością, spełnieniem, czy ust, które pieściły jej spragnione ciało - milimetr po milimetrze - wszędzie. Normalnie potrafił sprawić, że się rumieniła, czy to ze złości, czy z zawstydzenia. Jednak teraz… zaczęła rumienić się już, na samą myśl, bez jego bezpośredniej interwencji.

Przeklinając samą siebie za bycie słabą, wychyliła się, by zgarnąć z podłogi coś do ubrania. Złapała jakiś miękki materiał, gdy poczuła silne ramię łapiące ją w pasie, które następnie przesunęło ją po wielkim łóżku w stronę swojego właściciela. 

— Nie możesz poczekać na ludzką godzinę, by panikować, tylko robisz to o piątej nad ranem? 

— Wcale nie… 

— Weasley, ja wręcz słyszę, jak myślisz, więc przestań i idź spać. 

Ślizgonka niezadowolona wydęła usta, ale już się nie ruszyła, co nie znaczyło, że tak jak jej towarzysz odpłynęła w objęcia Morfeusza. Przez kolejne dwie godziny leżała na łyżeczkę, z chłopakiem, z którym do niedawna darła koty. Gdy poruszał palcami, przyjemnie łaskotał skórę jej brzucha, a równomierny oddech, który czuła na szyi był ciepły. Wsłuchiwała się w wolne bicie serca mieszające się z jej szybkim tętnem, które po pewnym czasie zwolniło i dostosowało się do jego. 

Kiedy już się uspokoiła, dwie godziny minęły jak z bicza strzelił. Różdżka na szafce nocnej zadzwoniła, imitując mugolski budzik, a palce na brzuchu rozprostowały się, sunąc opuszkami palców po skórze, sprawiając, że przeszedł ją przyjemny dreszcz. 

Dreszcz, który się powiększył, gdy ciepłe usta zetknęły się z zimną skórą na jej łopatce. Przygryzła zęby, by nie wydobył się z niej cichy protest i przez chwilę pozwoliła sobie rozkoszować się pocałunkami. Dopiero, gdy poczuła wyraźne podniecenie Ślizgona, dziewczyna przekręciła się w jego stronę, mocno przyciskając do piersi kołdrę. 

— Już cię widziałem — skomentował jej zachowanie. 

— Malfoy…

— Skoro widziałem cię nagą, a do tego pocałowałem po zrobieniu mi… — Lyra z rozszerzonymi źrenicami i głośnym “zamknij się” uderzyła go zaciśniętą pięścią w pierś. — Okeeej, nic już nie mówię, ale po pieprzeniu zdecydowanie domagam się, byś mówiła mi po imieniu — dokończył. Podparł się na łokciu i wyciągnął w jej stronę rękę. — Scorpius Malfoy. 

Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w bladą twarz chłopaka, próbując doszukać się jakichś ukrytych motywów, ale nic tam nie znalazła. Dlatego z mocno bijącym sercem włożyła swoją dłoń w jego, zdając sobie sprawę, że wszystko się zmieni po ich wspólnej nocy, ale nie tak, jak myślała. 

— Lyra, już niedługo Granger. — Scorpius wciąż nie zrywając ich kontaktu wzrokowego, nachylił się i pocałował przegub jej ręki. 

Będzie lepiej, bo… 

— Miło mi, dziewczyno za czerwonych drzwi. 

Dzięki jednej nocy… 

— Mi również, silver boy. 

Dostali Nową Szansę.



* wiem, że jest to oczywiste, że niebo ciemnieje, gdy się zbliża noc, ale następuje to O WIELE później niż w Polsce. UK i Irlandia są otoczone oceanem, przez co mrok zapada pomiędzy 22-23, a nie po 21 : ) 

** nie wiem, czy jest to poprawne słowo, ale jestem pewna, że dużo osób je zna. Określa nim się, gdy ktoś zachowuje się jak pięcioletnie, rozwydrzone, krzyczące i rzucające na ziemię dziecko. [ Mój Alan już to robi :<]

Prawie półtora miesiąca minęło, nim udało mi się wstawić tą część. Męczyłam się z nią niemiłosiernie. Najbardziej jestem zadowolona z ostatniego fragmentu ( L i S ), który był napisany jako pierwszy, jako początek nowego rozdziału. Długo nie mogłam się zebrać, by pisać dalej, bo pasował na KOŃCÓWKĘ, a ja nie miałam pomysłu, jak to zrobić.

No nic, mam nadzieje, że Wam się spodoba i już czekam na krytykę odnośnie Lily i Corbina, już widzę zażalenia, że Lily powinna być wściekła, ale to jest ważny moment w ich relacji, który wszystko zmienia. I pamiętajmy, że Lily poszła w Harry'ego i nie ma temperamentu Weasleyów, dzięki czemu umiała nad sobą w miarę zapanować, bo wiedziała, że nie ma żadnych praw do Corbina. Są przyjaciółmi. 

Tekst betowała Katja, dziękuję kochana! tekst zaczynający się i kończący "różowym" znakiem nie był betowany. Mówię, bo nie chciałabym, by ktoś zarzucił Katji, że coś jest źle. 

17 komentarzy:

  1. Fajny rozdział, zapraszam do mnie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żartowałam! No to tradycyjnie zaczynam od tego co sama bym zmieniła :) " jej kubki smakowe tak samo, jak ucieszyła jej oczy" drugie "jej" out; przy opisie róży "oklepany" zmieniłabym na banalny, bardziej pasuje do Hermiony, która nie używa potocznego języka :); "wokół jej szyi, i wyjął spod niego jej długie włosy, po czym zapiął trzy guziki jej płaszcza" jej, jej, jej, na mój gust za mocno to akcentujesz, wystarczy raz i czytelnik wie o czyje rzeczy chodzi :) Gdy czujesz, że musisz już napisać te "jej", zamień je na kobiety, ukochanej, dziewczyny, lub użyj imienia:) tu myślę, że wykreśl środkowe "jej", dwa da się przełknąć :);"Z nieprzyjemnym uczuciem w podbrzuszu, która zawsze towarzyszyła" pisałam Ci na priv, KTÓRE zawsze towarzyszyło, piszesz o uczuciu więc nie zmieniaj rodzaju; "po półgodzinie zastanawiania się" mimo iż forma jest poprawna, sama napisałabym "po półgodzinnym zastanawianiu się", bo wcześniejszy zwrot nie pasuje mi z kolei do Lily, jest jakiś sztuczny, ale może dlatego, że ja rzadko go używam :); "najśmielsze oczekiwania" oczekiwania zamieniłabym na wyobrażenia, ponieważ Lily ma wyobrażenie o tym co się dzieje, a nie oczekuje, że tak jest (oczekiwać może, że Corbin przyniesie jej kwiaty gdy umówili się na randkę) generalnie oczekiwania przynoszą nam uciechę lub rozczarowanie, a wyobrażenia są bardziej elastyczne;"pośladkach, wystawały spod bardzo krótkiej spódniczki mundurka dziewczyny, która w tej chwili z zapałem całowała jego szyję" pośladkach, które wystawały spod bardzo krótkiej spódniczki mundurka dziewczyny, w tej chwili z zapałem całującej jego szyję; tu niezbędne wydaje mi się słowo "które" przed wystawały, bo wyskakują one jak Filip z konopi i w pierwszej chwili nie wiadomo czy to one wystają czy jednak coś innego :P ;

      Usuń
    2. ;"Osoby, które nakryła, miały bardzo dobry słuch, przez co zamiast po cichu wymknąć się z powrotem na zimny korytarz, wpatrywała się w ciemne, brązowe oczy, w których widniała mieszanka przerażenia, winy i szoku. Oczy, w których była zauroczona, odkąd poznała ich właściciela, a zakochana od przeszło roku. " tu pierwsza część zdania mi nie leży, rozumiem, że przez to, że Corbin i dziewczyna usłyszeli Lily ona straciła szansę na ciche wycofanie się, ale musiałam przeczytać dwa razy, żeby się upewnić, że właśnie o to chodzi :> zmieniłabym na "przez co straciła szansę dyskretnego wycofania się na korytarz, zamiast tego wpatrywała się w ciemne, brązowe oczy..."; dodałabym też "nich' do końcówki i zmieniła kolejność "A od przeszło roku w nich zakochana"; "sytuację z Ephorii, gdy ją wylicytował. Idealnie pasowało do tej sytuacji nazwanie go psem ogrodnika" powtórzenie "sytuacji" wystarczy drugie zamienić na "Idealnie w tej/do teJ (wolę pierwszą) chwili pasowało nazywanie go "; "kilka dużych kroków w jej stronę i zatrzymując się za nią, położył dłonie na jej ramionach" znowu te nieszczęsne "jej", wykreśl "w jej stronę" skoro zatrzymał się przed nią to wiadomo w którą stronę poszedł, nie trzeba tak bardzo szczegółowo opisywać każdego gestu; "modląc się o zapalenie żarówki nad jego głową z pomysłem"- modląc się o zapalenie żarówki z pomysłem nad jego głową, to żarówka świadczy o pomyśle, a z tego co napisałaś wychodzi że żarówka ma się zapalić nad "głową z pomysłem" czyli nad głową, która ma już pomysł ;); " prychnęła trochę zezłoszczona, a trochę ze śmiechem" albo zezłoszczona i rozbawiona, albo ze złością i ze śmiechem; "pieprzył na tej kanapie do nieprzytomności " to samo co wyżej z żarówką, powinno być "pieprzył do nieprzytomności na tej kanapie"; "i zmusił się do wypowiedzenia kolejnych słów" wykreśl "i", myślę, że wiesz dlaczego ;P ; dalej masz powtórzenie słowa "zmuś" w myślach może do siebie powiedzieć "wyduś to z siebie, pacanie"; " inne jeszcze delikatnie opruszały dolną " jeszcze" jest zbyteczne a oprószały pisze się przez Ó :P dalej zdanie , które wysyłałaś mi na priv; "Włosy otaczały jej twarz i ukrywały zaszklone od płaczu oczy, które okalał ciemny wachlarz mokrych rzęs." znając kontekst napisałabym "ukrywały teraz zaszklone od płaczu oczy, okolone mokrym wachlarzem długich rzęs" ponieważ Corbin opisuje w myślach jej wygląd, a nie zawsze przecież płacze;"zawsze roztaczała wokół siebie otoczkę pewności" roztaczała wokół otoczkę pewności siebie;

      Usuń
    3. "była całkiem popularna w Hogwarcie dzięki samej sobie" w Hogwarcie była całkiem popularna dzięki samej sobie; dodałabym też do świata przymiotnik czarodziejski lub magiczny, bo sam świat jest zbyt ogólny;"widział jej w swoim naturalnej postaci" SWOJEJ; "swoje czoło o jej własne, wciąż nie odrywając swoich oczu od jej" swoje czoło, swoje oczy" nie odrywając oczu od jej lub oparł swoje czoło o głowę dziewczyny, jednocześnie nie odrywając wzroku od jej oczu" ; "Nikt w takim razie nie myśli o moim ustach w takim razie" powtórzenie "w takim razie" na początku i końcu zdania; "Wydobył z niej przytłumiony jęk ugryzieniem, który wybudził go z transu. W tym samym czasie drzwi do łazienki zostały otwarte" Ugryzieniem wydobył z niej przytłumiony jęk, który wybudził go z transu. W tym samym czasie drzwi do łazienki zostały otwarte.(kropka na końcu);” Mało dziewczyn za tobą bieg?- biega; „wiele mniejszą Lily i wyprowadził z łazienki, w której Rose stała jeszcze przez długi czas. „ z o wiele mniejszą ręką Lily i wyprowadził dziewczynę (nie rękę :P); „różę w w kuflu od piwa. „ stojącą w kuflu od piwa, bo tak to się czyta jakby ta róża tam pływała czy coś, ponad to masz 2x „w”; „z powodu, którego zaraz sama jęknęła zawstydzona, przykrywając twarz dłońmi.” z którego powodu; „że tylko znajdę się w swojej sypialni, zacznę wszystko analizować”- że jak tylko znajdę się; Czemu „Męzczyzna” ma M na różowo? ; „po za nią” poza nią; „miał w swoim życiu kogoś oprócz niej.” Miał w swoim życiu jeszcze kogoś. Ogólnie to ten fragment chyba pisałaś trochę na siłę, co?; Czemu najpierw Hermiona i Harry siedzą w kuchni, Hermiona znika a Harry nagle wychodzi z gabinetu? Kiedy on tam się znalazł skoro stał, patrzył w kominek i myślał o Ginny? „Pół mroku” pisane razem; „himery” pisze się przez CH; „lunatyk” nie pasuje jako określenie Ginny, raczej jak schizofrenik skoro jej się wydaje coś czego nie ma, a ona w to wierzy;

      Usuń
    4. "Widząc śpiącego koło siebie Scorpiusa, Lyra ma ochotę zapaść się pod ziemię" "ma" czas Ci się pomieszał, powinno być miała; "Wczoraj przyjście do niego i przespanie z nim " znowu niego, niego-po prostu wczoraj przyjście i przespanie się z nim; "Złapała jakiś miękki materiał, gdy poczuła silne ramię łapiące ją" powtórzenie złapać, albo ona podniosła miękki materiał, albo poczuła obejmujące ją ramię; "po pieprzeniu zdecydowanie " nie pasuje mi do tej sceny, która mimo wszystko jest delikatna, zastąp pieprzenie "po dzisiejszej nocy"; "za czerwonych drzwi" zza czerwonych;

      Usuń
    5. No dobra, napisałam co mi było nie tak, a teraz pozachwycam się raz jeszcze. Wiesz, że dla mnie koniec jest mistrzowski, bo przegadałyśmy chyba go dokładnie. Wiedząc, że pisałaś od końca jestem pełna podziwu jak wyszła całość. Jedynie fragment z Ginny wydał mi się wymuszony, choć sama Ci podsuwałam te kłótnię, to sam fragment tekstu mnie nie przekonał. Lily i Corbin-rewelacja, wreszcie trochę więcej o nich i ich relacji, Hermiona i Draco, urocze zakończenie i nadzieja na więcej <3 Scorp i Lyra, no, tu się działo, lubię ją ze Scorpem, jest inna, bardziej mi podchodzi. Rose...no drugi Ron lub Ginny, choć rozumiem jej reakcję (czemu widzę w niej również zazdrość? :>) Będę czekała na dziesiąty rozdział z niecierpliwością i choć uchyliłaś rąbka tajemnicy, to wiem, że mnie zaskoczysz. Proszę tylko, żebyś nie przesadzała z tymi szczegółowymi opisami interakcji ;) Uwielbiam <3

      Usuń
    6. Dobry joke ; D Zabrakło mi słowa banalny! Dzięki ; *
      Mam problem z tymi zaimkami, wiem! Nie wiesz na ile Katja zwróciła mi uwagę i ile poprawiałam. Nerwicy przy tym dostawałam, dosłownie ; D
      O nie przyjemnym uczuci zmieniłam wczoraj z rana, więc się spóźniłaś xD
      Wiesz, że miałam wyobrażenie? Naprawdę ; D Z oprószały też się spóźniłaś ; D Z w takim razie też xD

      Kolor różowy masz wytłumaczony w notce!
      Jak ci napisałam na priv, ten fragment zaznaczony różowym pisałam szybko, bo pierwszy raz dostałam jakiś pomysł na ten fragment! Później przeczytałam dwa razy, ale nie rzucało mi się w oczy, że nigdie nie wspomniałam, iż w czasie ich rozmowy, przenieśli się z kuchni do gabinetu. I tak, kominek ma w swoim gabinecie! I kiedy Hermiona zniknęła w zielonych płomieniach to przez chwilę tam stał i zaczął zastanawiać się o Ginny, bo wcześniej wspomniałam, że domyśla, się, że znowu przyjdzie mu spanie w gościnnym pokoju i Hermiona powiedziała, że dolewa oliwy do ognia.
      Właśnie nie jestem przekonana do tych himer! fakt, jak wpisujesz i mowa o biologi, rybach itp, to przez "ch", ale jak ktoś opisywał czyjeś zachowanie, zwłaszcza dziecka, to pisał przez samo h ^^

      Jeśli pieprzenie nie pasuje, to trudno, w końcu to jest facet, do tego Ślizgon i Malfoy w jednym. Wierz mi, że po jednej nocy nie stanie się nagle ciepły i milusi jak kluchy ; )

      :rumienisię: trochę przynajmniej ; D
      Podoba Ci się Lyra ze Scorpiusem? Ale dlaczego inna? Ona jak narazie dla mnie przy nim jest w połowie sobą, bo nigdy nie wie, co on zrobi lub powie. Jednak po tej nocy, zaczną się oswajać ze sobą i będą bardziej "prawdziwi" w swoim towarzystwie.

      Zazdrość... to dobrze widzisz, ale pewnie nie w ten sposób, w jaki ja sobie wymyśliłam, ha! : D Ogólnie sobie o niej pomyślałam, że bd miała zwiększone cechy Hermiony, ale te najgorsze, czyli : wymądrzanie się, rządzenie wszystkim i wszystkimi, chęć kontroli itp. Po Ronie oczywiście krótki temperament, mówienie nim przemyśli co chce powiedzieć, talent do ranienia innych.

      Na dziesiątkę napewno z trzy tygodnie poczekać musisz, bo Beta za dwa wraca, tydzień na ewentualne sprawdzanie. + mam pomysł, ale musze go sobie rozpisać, przemyśleć i nie wiem jak bd z weną ; D Ty już nie wiem co sobie uzmysłowiłaś, że bd pomiędzy D i H! I na nic ma się moje tłumaczenie, więc bd musiała zaczekać i przekonać się na własne oczy, że to co wymyśliłam, nie jest niczym strasznym i przesadzonym, o!
      Buźka :**

      Usuń
    7. Chimeryczny na bank przez CH i przecież myślę o cechach charakteru :P łap -->http://sjp.pl/chimeryczny
      No ja pisałam komentarz, kiedy na priv mi napisałaś, że poprawiasz, ale przecież nie wiedziałam konkretnie co, to już nie zmieniałam nic u siebie :) Lyra...dla mnie jest jakaś bardziej dojrzała ze Scorpem, mniej dziecinna, ale to moje odczucie. Lubię ją z nim ze względów całkowicie prywatnych o których jak chcesz, to opowiem na priv ;) Co do D&H, chodzi mi o tą scenę, którą radziłam Ci zostawić na inną okazję i mam ogromną nadzieję, że pojawi się w X. A Rose jak na razie nie lubię. O! Buźka i trzymam kciuki za wenę :)

      Usuń
    8. A szukałam chyba z piętnaście minut tego słowa! Poprawię jak bd miała chwilę czasu ; D
      Pamiętaj, że oni mają 17-18 lat, więc może ona czasem być dziecinna. Od początku widzieliśmy ją załamaną po rozstaniu z chłopakiem, a moim zdaniem i tak dobrze to zniosła. I wiem, że się nie zgadzamy, ale kiedy poznała prawdę o tym, że jej ojciec żyje, też dobrze zniosła, mogła przecież beczeć, kłócić się z Hermioną, a ona chciała tylko prawdy. I ona naprawdę nie była w tym momencie egoistyczna. I jest tak jak powiedziała do Harry'ego, że kiedy Hermiona stara się ochronić Lyrę, krzywdzi tylko wszystkich dookoła. Może gdyby Ginny znała prawdę, nie byłaby taka jaka jest? Draco nie byłby na wpół szczęśliwy ze swojego życia i nie miał by złamanego serca. Harry nie dźwigałby nie swoich kłamstw. Hermiona miałaby swoje wymarzone życie! Ale jak wiemy, brak tego chaosu miałby swoje konsekwencje, Astoria nie uwolniłaby się od toksycznej rodziny, niebyła by wolna, nie byłoby Scorpiusa, Rose, czy Hugo. Lyra mogłaby być kompletnie inną, rozpieszczoną dziewczyną.
      Pisz te prywatne!
      Wiem o jaką scenę i bd w 10, masz to jak w banku ; D
      :*

      Usuń
  2. Bardzo się podobało i mam nadzieję, że nastepny dodasz szybciej :*
    'fruity

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się dodać w ciągu trzech tygodni, bo beta wraca po dwóch, a cały rozdział mam rozplanowany w głowie ; )

      Usuń
    2. W takim razie czekam niecierpliwie :*

      Usuń
  3. o ja, zaczynam się zastanawiać czy będzie trzeci rozwód? Harry z Ginny? Z jednej strony wzbudza ona u mnie na maksa negatywne emocje, z drugiej strony staram się zrozumieć jej postępowanie tłumacząc sobie to tym, że jest żoną "tego" Harrego i może ją to przerosło? Nie mogę przyzwyczaić się, że Draco jest taki słodki, a Hermiona taka niewinna. Wiem jednak, że idealnie komponuje się to z całym opowiadaniem. Wciąż martwię się tym, jak się wszystko potoczy gdy kłamstwa Hermiony wyjdą na jaw. lubię happy endy. ; O

    Pozdrawiam,
    Agata S.

    PS. Weny Ci życzę, bo talentu masz za dwojga!

    OdpowiedzUsuń
  4. Chciałabym Ci odp na wszystkie pytania odnośnie Ginny, ale nie mogę! Mogę Ci tylko powiedzieć, że czeka ją "rozmowa" z Lyrą w przyszłości : ) Mówisz, że Draco jest słodki? Może tutaj, do Hermiony, albo dla swojej "jeszcze" żony, Astorii, bo w ósemce widać, że nie dla każdego jest miły i potulny ; )

    Sama nie wiem jeszcze, jak mam ugryźć temat kłamstw Hermiony :< Ale zdradzę Ci, że sama jestem zwolenniczką Happy Endów, nienawidzę smutnych zakończeń i takie omijam. Więc, myślę, że wiesz już jakie bd zakończenie ;D

    :rumienisię: dziękuję! takie słowa są zawsze jak miód dla moich "uszu".
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj!
    Z przyjemnością chciałabym Cię powiadomić, że Twój blog został zgłoszony przez jednego z Twoich czytelników do konkursu na blog miesiąca na Katalogu Granger! Jeśli chcesz możesz udostępnić na swoim blogu post z taką informacją, jeśli nie - nie zmuszamy; chciałam Cię jedynie poinformować. :) Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza (udział w konkursie), jeśli by tak było, prosimy o komentarz na Katalogu bądź wysłanie maila.

    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajne rozdziały, czekam na więcej! :)

    http://dom-wariatek-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Skomplikowana sytuacja ale przez to genialnie się czyta :D
    Czekam na następny baaaardzo niecierpliwie ;)

    OdpowiedzUsuń