Sometimes you forgive people simply
because you still want them in your life.
because you still want them in your life.
W ten zimny (dla mnie) poranek przybywam do Was z pierwszy rozdziałem LA. Nie, dalej nie skończyłam "Szczęśliwy Trzydziesty Raz" - nowe opowiadanie za bardzo siedzi mi w głowie. Musicie mi to wybaczyć! Nie przedłużając, zapraszam do Harry'ego, Hermiony i Dracona! a ja tym czasem zawinę się w kłębek na kanapie, ubrana jak na rosyjską zimę, owinięta w grupy koc, z kubkiem parzącej herbaty z miodem i cytryną. Kto się założy, że wciąż będzie mi zimno? Bycie chorą sucks!
Chcąc nie chcąc, stał się obserwatorem. Cieniem, który za nimi podążał. Aniołem stróżem, który pilnował ich rodzinę. Jeszcze pół roku temu miał nadzieję, że to przejściowa sytuacja. Wszak większość ludzi zachowywałaby się tak samo. Jednak, kiedy nadszedł czas świąteczny, Harry zrozumiał, że nic się nie poprawia. Wręcz przeciwnie.
Z wielkim bólem obserwował, jak jego przyjaciółka, siostra, odcina się od wszystkich. Najpierw zamknęła wszystkie swoje sprawy, niektóre z nich zrzuciła komuś innemu na barki, a sama szukała poszlak. I płakała za każdym razem, gdy każda z nich kończyła się ślepą uliczką. Później przestała przychodzić na tradycyjne już sobotnie kolacje, odpisywać na listy, SMS-y czy odbierać połączenia. Złościł się sam na siebie, że nie wiedział, jak mógłby jej pomóc, gdy kolejny raz szukali ją po barach w całej Anglii. Miał wrażenie, że poznał największe dziury tego kraju, ale ona zawsze udowadniała mu, że się mylił, gdy wchodzili do jeszcze większej rudery niż ostatnim razem. Nie potrafił już zliczyć, ile razy widział ją zalaną w trupa, z kieliszkiem najtańszej wódki, która, mógł się założyć, pochodziła z niepewnych źródeł. Czuł ogarniającą niemoc, gdy odwracał wzrok, by nie widzieć, jak na twarzy swojego byłego wroga pojawiał się wachlarz emocji — zmartwienie, ulga, szok, złość i wyszkolona maska obojętności — na widok własnej żony całującej się i obmacującej z jakimś facetem. Tej nocy Harry dowiedział się jednej rzeczy - nigdy nie chciał poznać smaku zdrady.
Z niepokojem obserwował zmianę w zachowaniu mężczyzny. Z kochającego, troskliwego męża i zawsze zainteresowanego życiem swoich dzieci ojca, stał się na nowo osobą, która chowała się za maską obojętności. Harry zdawał sobie sprawę, że jeszcze na początku Draco próbował ratować swoją rodzinę, ale pierwsza zdrada, nawet ta, którą pamiętali tylko oni dwaj, stała się gwoździem do trumny. Całe dnie widział go przy biurku pracującego, chociaż oboje wiedzieli, że jako prawa ręka Harry’ego miał elastyczne godziny pracy. Przestał się już dziwić, kiedy przychodził po dziewiątej, że on już pochylał się nad jakimiś dokumentami, kiedy szykował się do domu, czasami nawet po dziesiątej wieczorem, były ślizgon dalej siedział w tym samym krześle. Wyglądał wręcz niczym posąg, który się nie ruszał cały dzień. Wszystko, żeby tylko nie widzieć błąkającej się po domu swojej żony, uniknąć kłótni, krzyków i wzajemnych oskarżeń.
Ze smutkiem obserwował swojego chrześniaka. Mimo że charakterek miał po swoim ojcu, to zabawiał wszystkich sarkastycznymi uwagami, i tak jak jego ojciec, z dumą odnosił się do swojego pochodzenia, które nie było tak czyste, jak niektórzy sobie tego życzyli. Najlepszy przyjaciel jego synów, który bronił małej Lily pod nieobecność jej braci Zawsze pełen ambicji, widać było to gołym okiem, zwłaszcza po pierwszym półroczu w szkole. Czytał więcej niż jego matka i ojciec razem wzięci. Interesował się wszystkim z mugolskiego i magicznego świata. Miał lepsze oceny niż jego rówieśnicy, najpierw w przedszkolu, później w podstawówce, a nawet i w Hogwarcie. Tak było. Teraz Harry niepokoił się, gdy widział sprawozdania ocen, które wysyłali mu nauczyciele jako ojcu chrzestnemu, bo rodzice pogubili się w żalu i żałobie. Oceny spadały na łeb, na szyję. Przestał interesować się quidditchem, stał się małomówny, zamykał się w pokoju gościnnym z dala od ludzi.
Jego przyjaciółka pogubiła się, a przez to przestała być drogowskazem dla swojego męża, a ich dziecko błąkało się po omacku w ciemnościach, nie mając oparcia w żadnym ze swoich rodziców.
Harry nawet po ponad roku po tragedii, w ciągu którego sam zaliczał mocne upadki, wciąż uważał, że najbardziej nienawidził jedenastego września dwa tysiące siedemnastego roku.
Ten jeden dzień zmienił wszystko.
— Scorpius! Scorp!
Przez uchylone okno usłyszał krzyk swojego najstarszego syna. Głos Jamesa posiadał w sobie nutkę zdenerwowania i współczucia. Już teraz wiedział, że nie wróżyło to nic dobrego. Dlatego też uśmiechnął się nikło do Pansy i wzdychając, skierował swoje kroki do salonu. Przez mahoniowe drzwi wbiegł chłopiec i niczym błyskawica pognał po schodach do góry. Harry usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami, które zatrzęsło ścianami domu.
Skierował oczy na Jamesa, który stał w uchylonych drzwiach. Z zaróżowionymi policzkami, trzymał miotłę i uparcie wpatrywał się w schody.
— Powiesz, o co chodzi?
— Nie chcesz wiedzieć.
— Pewnie masz rację — odpowiedział. — Tak źle?
James odwrócił się do niego, a jego brązowe oczy ciskały piorunami. Dopiero teraz zauważył pobielałe palce zaciśnięte na rączce miotły.
— Wujek Draco pokłócił się z ciocią i wyszedł, a kiedy Scorp chciał porozmawiać z ciocią, to powiedziała mu, że nie może na niego patrzeć, bo widzi Cataleyę. — Harry zaklął pod nosem, czując, jak złość, a nawet czysta furia buzuje mu w żyłach. Paliło go, by w coś uderzyć i rozładować emocje. — To nie wszystko… — powiedział, a widząc tylko uniesioną w niemym pytaniu czarną brew, James kontynuował. — Scorpius w końcu pękł.
— Naprawdę?
— Jego magia zdemolowała cały salon. Jeśli ciocia wytrzeźwieje, to nie pozna tego miejsca.
— Pójdę do niego…
Przygotowując się mentalnie na rozmowę, która go czekała z dwunastolatkiem, Harry odwrócił się do schodów. Był już w ich połowie, gdy usłyszał jeszcze cichy głos Jamesa. Spojrzał na syna przez ramię. Zamiast złości zobaczył smutek na szczupłej twarzy chłopca.
— On powiedział… powiedział, że byłoby lepiej, gdyby to on zniknął, a nie Cataleya, bo to ją muszą kochać bardziej.
Draco trzymał w dłoni ramkę ze zdjęciem swoich dzieci, które było jedyną rzeczą pozostałą w pokoju jego syna. Do szybki przyklejono kolorową karteczkę z krótką wiadomością napisaną ręką Pottera: „Gdy zrozumiecie, że oprócz Cataleyi macie jeszcze jedno dziecko, wiecie, gdzie je znajdziecie”. Czytając ją pierwszy raz, mężczyzna poczuł palącą złość, która zamieniła się w smutek i wszechogarniający wstyd.
Zdając sobie sprawę, że dzisiejszego dnia coś się zmieniło, Draco teleportował się przed dom Pottera, a nie bezpośrednio do jego salonu. Widząc późną godzinę na wyświetlaczu komórki, lekko zapukał do drzwi. Po kilku sekundach otworzyły się, ukazując wysoką kobietę w koronkowej koszuli nocnej, którą tylko lekko przysłaniał perłoworóżowy sweterek luźno przewiązany w pasie.
— Pansy? — szepnął niepewnie, a kobieta usłyszała, jak głos mężczyzny się załamuje pod ciężarem emocji.
— Och, Draconie — odpowiedziała, wyciągając ręce, które zacisnęła wokół niego. Wpuściła go do domu i zaprowadziła do kuchni. Obserwował, jak wlewa wodę do czajnika, szykuje kubki, by postawić przed nim parującą herbatę.
— Chcę zobaczyć Scorpiusa. I zabrać go do domu.
Odpowiedziało mu tylko ciężkie westchnienie przyjaciółki. Patrzyła na niego zmartwionym spojrzeniem, a kiedy nie mogła dłużej wytrzymać jego wzroku, odwróciła twarz.
— I po co? — zapytała, a on aż zachłysnął się herbatą ze zdziwienia.
— Słucham? Chyba się przesłyszałem, Pansy. To moje dziecko i jego miejsce jest w jego domu.
Kobieta prychnęła.
— Aha. To powiedz mi, gdzie byłeś w czasie świąt? Przez ostatnie półtora miesiąca? Dlaczego dopiero dziś po niego przyszedłeś, kiedy Scorpius spędza tutaj średnio cztery noce w tygodniu? Ciesz się, że Harry wciąż przebywa z twoim synem, bo chyba by cię rozniósł! Scopius miał niekontrolowany wybuch magii po tym, jak jego matka wyznała mu, że nie może na niego patrzeć, bo przypomina jej o Leyi! Biedak płakał przez bite trzy godziny, aż ze zmęczenia usnął.
— Pansy… — wtrącił, próbując przerwać jej tyradę, która, wiedział, mogła trwać bez końca. Najgorszy był fakt, że kobieta miała rację. I cholernie go to bolało.
— Co, prawda w oczy kole? Rodzice od siedmiu boleści, którzy myślą tylko o własnym bólu, ale coś ci powiem. To nie Harry powinien dostawać listy od nauczycieli o pogarszających się ocenach, nie Harry powinien powstrzymywać Scorpiusa ze zrezygnowania z drużyny i nie Harry powinien tłumaczyć mu, że on też się dla was liczy i wcale nie wolelibyście, żeby to on zniknął.
Pansy wstała, szurając głośno krzesłem po jasnych kafelkach. Spojrzała na niego z wyższością, jakby był jakimś odrażającym robalem, nikomu niepotrzebnym intruzem. Zabrała do połowy pełne kubki i wrzuciła je do zlewu, nie starając się nawet, by być delikatną. Sięgnęła po zdjęcie, które przyniósł ze sobą mężczyzna, odkleiła karteczkę z ramki, przeczytała ją i warknęła:
— Więc ogarnijcie dupy, Draco. Bo macie jeszcze jedno dziecko, które was potrzebuje. Wbij sobie do głowy te słowa — uderzyła go mocno w czoło, tak, że kolorowa kartka przykleiła się do skóry — bo przysięgam, i ty, i Hermiona będziecie błagać, by Bellatrix wróciła, bo ból, gdy stracicie syna, będzie stokroć gorszy od tortur, których zasmakowaliście.
Zdeterminowany wrócił do domu.
Wykorzystując złość na samego siebie oraz Hermionę, którą obudziła w nim Pansy, wziął się za szybkie naprawianie szkód w salonie. Żyrandol wrócił na swoje miejsce, szyby niczym puzzle poskładały się w ramach okien, ze ścian zniknęły dziury, a z białego dywanu wyprało się czerwone wino. Kiedy pomieszczenie wyglądało tak jak powinno, skierował się do sypialni.
Hermiona wciąż spała, będąc niczego nieświadoma. Właśnie dlatego zaczął tak dużą ilość czasu spędzać poza domem. Nie chciał widzieć, jak kobieta, która dla niego zawsze była czysta niczym łza, staczała się coraz niżej. Nie wiedział, jak mógł jej pomóc, ale dzisiejszy dzień przelał czarę goryczy.
Poczuł wściekłość, która narodziła się w nim miesiące temu, kiedy Hermiona odcięła się nawet od niego, swojego męża, bo tak jak i on, nie mogła odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Dlatego ciężkim krokiem podszedł do ogromnego łóżka. Wypowiedział głośno jej imię, uderzając ją kilka razy otwartą dłonią po policzkach.
Poczuł duszący żal, wiedząc, że to w takim stanie dopuszczała się zdrad. Niektórzy mogli twierdzić, że to głupie, nic nieznaczące pocałunki po pijaku. Jednak i on, i Potter wiedzieli, że gdyby w porę się nie pojawiali, doszłoby zapewne do czegoś więcej. A sam obraz, Hermiony wijącej się przy obleśnych facetach został wypalony w jego umyśle już na zawsze.
Dlatego szarpnął nią, krzycząc i krzycząc. Potrząsnął, by zobaczyć niewyraźne, nic nierozumiejące spojrzenie bursztynowych oczu.
— Wstawaj! — krzyknął.
Zacisnął długie palce na ciemnych włosach i pociągnął ją za nie do góry, nie bacząc na zbolały pisk wydobywający się z pogryzionych ust.
Poczuł wstręt do siebie samego, bo nie wiedział, jak inaczej mógłby wstrząsnąć żoną, by wybudziła się z amoku, w którym tkwiła od miesięcy.
Poczuł również chorą satysfakcję, że choć raz to on zranił ją, a nie ona jego. I z tą myślą spojrzał w szeroko otwarte oczy. Obrzydzenie do samego siebie sięgnęło zenitu, kiedy miłość w nich zastąpił strach.
Złapał ją za ramiona i zmusił do wstania z łóżka. Podtrzymał, gdy zachwiała się na chorobliwie szczupłych nogach, zaprowadził do łazienki, którą mieli połączoną z sypialnią. Sięgnął ręką do kurka z zimną wodą i odkręcił go na maksa.
Poczuł smutek, wpatrując się w swoją żonę. Z jednej strony ją rozumiał, z drugiej nie mógł uwierzyć, co się z nimi stało. Byli najszczęśliwszą rodziną, z dwójką cudownych dzieci, z miłością tak wielką, jak w pierwszych miesiącach związku, zaufaniem, które dziwiło niejedną osobę, znającą ich historię. A teraz? Teraz to szkoda nawet gadać.
Bez słowa popchnął ją pod strumień zimnej wody i nie słuchając protestów, krzyków i przekleństw, by ją wypuścił, wszedł do brodzika.
— Przestań, przestań powiedziałem! — krzyknął, trzęsąc nią.
Im dłużej walczył z jej słabym, małym ciałem, tym podlej się czuł. Im bardziej zachrypnięty stawał się jej głos, tym ciszej jej odpowiadał. Im słabiej uderzała go małymi piąstkami, tym bardziej przytulał ją do siebie.
Poczuł pod powiekami piekące łzy. Zamrugał, próbując się ich pozbyć.
— Draco? — usłyszał niepewny szept.
Odsunął się lekko i spojrzał na nią. Sweter wisiał na niej okropnie, skóra na policzkach wyglądała, jakby była zasysana do środka, a wielkie błyszczące oczy, które pierwszy raz od wielu tygodni patrzały na niego przytomnie ozdobione były fioletowymi sińcami.
— Hermiona? — zapytał, ale nie otrzymał odpowiedzi, lecz został popchnięty na zimne kafelki. Popękane usta zetknęły się z jego w agresywnym pocałunku. Poczuł ostry smak wódki wymieszanej z goryczą wina i nutkę jego Hermiony. Walczył sam ze sobą, by odepchnąć w niepamięć obraz kobiety z kimś innym niż on, zacisnął palce na jej biodrach, i unosząc ją w górę, przycisnął jej szczupłe ciało do ściany. Rękę sięgnął do kurków, by odkręcić ciepłą wodę, po czym złapał za cienki materiał legginsów. Pociągnął za niego, a on pękł, prując się niczym zwykły bandaż. Warknął jej imię, gdy ugryzła go mocno u dołu szyi.
— Draco?
— Wróć do mnie, Granger — powiedział, nim ich złość, ból i tęsknota znalazły swój finał w pierwszym zbliżeniu od miesięcy.
{ PS! Pamiętaj, że jeśli nie masz ochoty pisać komentarza, który naprawdę sprawi mi przyjemność, możesz ocenić rozdział. Ocenę znajdziesz nad etykietami posta. <3 }
To jest genialne!!!
OdpowiedzUsuń<3
UsuńUwielbiam Twoje teksty, już czuję, że to będzie jedno z moich ulubionych opowiadań. Jest cudowne, obłędne! A rozdział, aaaj, taki dojrzały, piękny. Jestem nim oczarowana. Nie mogę już doczekać się dosłownie kolejnego rozdziału! Pozdrawiam, życzę dużo weny! Vinci.
OdpowiedzUsuńPS. Nie tylko u Ciebie jest tak zimno:(
blaisezabinipmm.blogspot.com
Dziękuję!
UsuńZimno nie jest, ale ze jestem chora, to marzne ;(
Wow! To pierwsze słowo, które ciśnie się na moje usta po przeczytaniu pierwszego rozdziału! Jesteś chora? To cudownie - pisz spod kołderki kolejny rozdział, bo już się nie mogę go doczekać!
OdpowiedzUsuńHermiona, popadająca w nałóg i zdradzająca męża? Odważne posunięcie, które mi się cholernie podoba! I Draco uciekający w pracę, nie umiejący stawić czoła rzeczywistości. Szkod ami Scorpa w tej historii...
Jeśli zaś chodzi o Pottera, to stanął na wysokości zadania. Dojrzał i stał się jeszcze bardziej odpowiedzialny. A połączenie go z Pansy, jest cudowne! Lubię tę parę i cieszę się, że nie ma tu postaci Ginny.
Z resztą rozmowa Draco z Pansy jest dla mnie bardzo mocnym punktem tego rozdziału. Jest idealnie wyważona - po prostu cudowna!
Jestem zachwycona totalnie i jeśli będziesz się ociągała z kolejnymi rozdziałami, to będę Cię kopać na priv! I naprawdę nie śpiesz się z tłumaczeniem - pisz Kochana kolejny rozdział LA. ;)
Pozdrawiam, życząc czasu i weny! I zdrowia!
PS. "Najlepszy przyjaciel jego synów, który bronił małej Lily pod nieobecność jej braci Zawsze pełen ambicji,[...]" zabrakło tutaj kropki. ;)
A to wredna kropka! Dziękuję. Cieszę się, że tak bardzo Ci się podobało. Szczerze to obawiałam się ukazać Hermione w takim świetle. Ale myślę, że zniknięcie córki i brak takiego finalnego zakończenia (np jakik mogła by być świadomość, że w 100 procentach ona umarła) mogła wyttacic ja z bycia nią. I złamać.
UsuńHaha ;) nie no, myślę że teraz tłumaczenie w październiku sam ;)
Pozdrawiam! ;*
(Po pierwsze) to smutne
OdpowiedzUsuń(Po drugie) rozdział jest genialny
(Po trzecie) popłakałam się gdy Hermiona powiedziała Scorpiusowi (jeśli tak się to piszę) że go nie chcę
(Po czwarte) czekam na kolejny rozdział
Dziękuję za komentarz. Małe sprostowanie, ona powiedziała, że nie może na niego patrzec, a nie ze go nie chce ;)
UsuńŚwietny rozdział. Czuję, że będę zaglądać tu częściej.
OdpowiedzUsuńAle nie spodziewałam się, że Draco i Hermiona tak szybko się pogodzą.
Moim zdaniem, byli koło siebie, jak obcy ludzie zbyt długo i przemówiła przez nich złość i tęsknota. To była iskierka nadziei dla Dracona, że odzyska żonę, ale czy wróci do niego, to tak naprawdę nie wiemy. Nie zawsze seks musi znaczyć zgodę ; )
UsuńNie przepadam za takimi opowiadaniami, ale to co napisalas, jest po prostu swietne ❤
OdpowiedzUsuńTaki, to znaczy jakimi?:> W takim razie cieszę się podwójnie!
UsuńChce więcej!!!!
OdpowiedzUsuńOj! Ja również!
UsuńWow - to pierwsze co przyszło mi do głowy. Uwielbiam Twoje opowiadania i z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały [ brakuje mi trochę Nowych Szans, alee czekam ;)].
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest świetne ( właśnie spojrzałam na inne komentarze i widzę, że nie tylko mnie zafascynowałaś). Kurcze, jak czytam niektóre opowiadania to aż zazdroszcze autorom (między innymi Tobie) tej niekończącej się wyobraźni i talentu pisarskiego. Jak przeczytałam prolog, to od razu skorzystałam z wujka Google by rozeznać się w sytuacji i nie mogę się doczekać dalszych części opowiadania, gdyż strasznie mnie ciekawi jak to wszystko będzie wyglądało.
Powiem Ci, że rzeczywiście nigdy nie spotkałam się z taką Hermioną(ehh co ból po stracie bliskiej osoby może zrobić z człowiekiem). Mam nadzieję że Draco będzie na tyle silny by przywrócić Hermione do rzeczywistości i wspólnie poradzą sobie z tą sytuacją.
I najważniejsze by w końcu zaczęli dostrzegać Syna, który też cierpi.
No nic to pozostaje mi czekać na następną część.
Pozdrawiam cieplutko i życzę duuuuużo weny ;)
Daga
Ale milutko jak widzi się taki komentarz pod postem! Dziękuje. Ale pomógł ci ten wujek Google? Wiesz co to za serial? Jeśli tak, to polecam Ci go obejrzeć, jest... Zajebisty.
UsuńMi też brakuje Lyry! ;(
Wujek Google, jak to wujek zawsze pomocny ;) Na pewno spojrzę jak znajdę chwilę czasu. Buziaki i czekam niecierpliwie aż uda Ci się skraść trochę czasu wolnego na wstawienie notki ;)
UsuńDaga
Nie wiem, czy to ja z wiekiem robię się coraz bardziej wrażliwa czy to tylko i wyłącznie Twoja zasługa, ale serce mi się tak ścisnęło, że musiałam przerwać na moment czytanie. Cudownie opisałaś to, jak Hermiona się stacza. I, kurczę, kupuję ją bez żadnego zawahania, bo przecież straciła córkę... I nie może jej znaleźć. I jasne, ma syna i męża... Ale nie ma Cat, a Hermiona jest tylko człowiekiem, którego czasami przytłaczają zgubne emocje. I to jest piękne, bo nie trzeba lubić każdej postaci (jak można lubić Hermionę, która przeistacza się w zwykłą zdzirę bez serca?), ale mają one wywoływać emocje, mają mieć własne uczucia, motywy i problemy. I u Ciebie żaden z bohaterów nie jest papierowy, nie jest ani Mary Sue, ani męskim jej odpowiednikiem. Harry jest kochany za opiekę nad cudzym dzieckiem, Pansy rządzi, jak to Pansy, i potrafi dosadnie przywalić w Malfoya słowami. Scorpius łamie mi serce, bo to dziecko w niczym nie zawiniło, a obrywa chyba najbardziej. I wiesz co... Chyba nie ma ani jednej rzeczy, która by mi się w tym rozdziale nie podobała. Lubię nawet to, że Hermiona zdradza Draco, bo to takie... ludzkie. I to jest coś nowego, oryginalnego. Stworzyłaś wspaniały klimat, już nie mogę się doczekać dalszego ciągu. W ogóle słowa pięknie Ci się układały, nie było jakichś dziwnych przeskoków, wszystko płynne i o rany chyba Ci tego zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńI jak widzisz, nie ma w tym komentarzu ani jednej emotki, a to znaczy, że mnie totalnie wcięło i jestem pod ogromnym wrażeniem!
Już wiesz jakie emocje we mnie wywołałas, bo na priv ci napisałam, tutaj dodam ponownie DZIĘKUJĘ! I odpowiem na twój komentarz.
UsuńMam nadzieję, że jeszcze Hermione polubisz. Bo ja ją widzę jako cudowna mamę, która mam nadzieję ukazać na przestrzeni następnych rozdziałach. Czasem po prostu zdarza się coś, że nawet najbardziej święta osoba upadnie. Ona tylko potrzebuje przypomnienia, że nie przestała być mama. Smutne, ale depresja jest ciężkim kowalem w życiu, nie tylko dla osoby która na nią cierpi, ale i dla tych z jej otoczenia. Mówiłam, że to bd Hermiona jakiej jeszcze nie było! Rzadko kiedy się zdarza, że zdradza w opowiadaniach, a juz kiedy jest uzależniona od alko, a ma rodzinę.
Biedny Draco, o każdym coś napisałaś, tylko nie o nim!
Niesamowicie czytać, że wzbudziło się w kimś takie uczucia, że musiał przerwać czytanie! Czekałam na twój komentarz, bo zawsze trafnie do wszystkiego się odnosisz i warto było czekać! <3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDokładnie, o to mi chodziło, tylko Ty ujęłaś to lepiej w słowa. :) Hermionę przedstawioną w ten sposób mogę... zrozumieć. I to że w tej chwili nie można jej lubić, nie ma żadnego znaczenia, a właściwie to nawet lepiej. Jak najbardziej będę czekać na powrót jej macierzyńskich uczuć względem syna (i miłości do Draco również, nie zapomniałam! xd), ale w tej chwili totalnie rozumiem, dlaczego zachowuje się w taki sposób. I podoba mi się to, bo to znaczy, że pokażesz nam jej zmianę i rozwój.
UsuńDraco, wybacz mi. Moja głowa lata w chmurach, ale teraz będziesz miał zasłużony fragment tylko dla siebie! :D
Właściwie tak naprawdę pokochałam kreację Malfoya już na samym początku. Zaraz znajdę ten fragment... O, tutaj: „na twarzy swojego byłego wroga pojawiał się wachlarz emocji — zmartwienie, ulga, szok, złość i wyszkolona maska obojętności — na widok własnej żony całującej się i obmacującej z jakimś facetem”. Wyszkolona maska obojętności. Gdy to przeczytałam, pomyślałam sobie: „Boże, przecież to jest właśnie kwintesencja Draco, te trzy słowa”. A potem napisałaś to: „Z niepokojem obserwował zmianę w zachowaniu mężczyzny. Z kochającego, troskliwego męża i zawsze zainteresowanego życiem swoich dzieci ojca, stał się na nowo osobą, która chowała się za maską obojętności” i poczułam, że go cholernie rozumiem. Bo to jego system obronny, zabezpieczenie. Kiedy jest wszystko dobrze, kiedy potrafi poradzić sobie z problemami, kiedy widzi, że ma w swoim życiu osoby, którym na nim zależy, jest nie do pokonania. I wtedy może pozwolić sobie na okazanie uczuć, bo wie, że ma w sobie tyle siły, by się wystawić. Jednak kiedy zabraknie w jego życiu kogoś, kto daje mu siłę, kto go kocha niezależnie od tego, kim był w przeszłości, kiedy osoba, która dawała mu to szczęście, staje się cieniem własnej siebie, pogrąża się w żalu i depresji, kiedy zdradza, bo to jest jej ucieczka, i kiedy Draco nie ma pojęcia, co jeszcze mógłby zrobić, w jaki sposób ich uratować… jego system obronny to ta obojętność, bo nie chce pokazać na zewnątrz, jak bardzo w środku cierpi, jak go to dotyka. Bo nikt przecież nie chce pokazać, że też ma słabości i że można go zranić. Więc Draco radzi sobie z tą sytuacją w jedyny sposób, który jest mu znany i który ja całkowicie rozumiem. Odsuwa się od tego, co go zraniło, bo nie wie, jak sam ma posklejać tę rodzinę. Bo przecież nie tylko Hermiona straciła córkę... I jakkolwiek silny by nie był, on też potrzebuje wsparcia, a nie kłótni z żoną, która znajduje ucieczkę w tym, że go rani, choć może nie zdaje sobie z tego sprawy. A może właśnie chce, by on też cierpiał tak samo jak ona? Bo mają zupełnie inny system radzenia sobie z emocjami. Hermiona chce to wszystko z siebie wyrzucić, a on woli zachować w sobie.
I właśnie wtedy, kiedy Pansy mówi mu, że zaraz straci też syna, coś się w nim otwiera i wreszcie daje się ponieść temu pożerającemu go od środka żalowi, i był tam taki mocny fragment… „Poczuł również chorą satysfakcję, że choć raz to on zranił ją, a nie ona jego.” I może powinnam potępiać to, że tak szarpnął Hermioną, wziął za włosy i kazał wstać… ale nie potępiam. Bo przepięknie opisałaś emocje, jakie nim targały. Wstręt. Wstręt do siebie samego. I smutek, gdy patrzył na żonę, która już nie przypominała jego Hermiony. Ale wiedział, że musi nią potrząsnąć, że musi wyrwać ją z tego letargu, z pijackiej żałoby. Potem to agresywne pieprzenie się było jedynym sposobem, żeby razem odczuwali wszystkie te okropne uczucia, z którymi sobie nie radzili.
Tak to właśnie odbieram. W ogóle to lubię czytać i analizować złożone emocje, które odczuwają postacie, i chyba to, że pokazujesz cały wachlarz wad i zalet każdej z nich, sprawia, że mam ochotę przyklasnąć z uciechy i usiąść samotnie, żeby to wszystko przemielić w głowie i jeszcze lepiej zrozumieć. To właśnie uwielbiam w Twoich historiach.
Ach, trochę poczekałaś, aż się tutaj u Ciebie pojawię, to fakt. I było mi głupio z tego powodu, ale nie chciałam czytać tego rozdziału na szybko i po łebkach, a nie miałam wcześniej wolnej chwili. :<
No, teraz to Draco musi się czuć dopieszczony :D To był taki żarcik, że o nim nic nie napisałaś! Ale nie powiem, bałam się właśnie tej końcówki przez to jak Draco zachowuje się względem Hermiony. Nie chciałam by ktoś pomyślał, że źle ją traktuje, ale równocześnie miał być z nią ostry.
OdpowiedzUsuńA tak, korona z głowy mi nie spadła, za to dostałam takie piekne i wyczerpujące komentarze!
Przykro mi że oszukujesz swoich czytelników. Mówisz że wstawisz drugą część miniaturki we wrześniu, a jest już październik. Po co kłamać? Nadal nie wiem. Miniaturka jest podobno gotowa już od miesiaca, wiec po co trzymac w niepewnosci? Ja już na ten blog nie zajrzę,a drugą część miniaturki zdążyłam sobie sama przetłumaczyć. Pozdrawiam wszystkich którzy nadal czekają!:)
OdpowiedzUsuńZacznijmy od tego, że nikogo nie oszukuje. Owszem, mówiłam, że bd we wrześniu, ale w każdej notce wspominałam, że mi nie idzie dalsze tłumaczenie, bo zbyt bardzo jestem podekstytowana nowym opowiadaniem. Dlatego przykro mi, że burzysz się jakbym conajmniej kradła czyjeś pracę, ale szczerze? Jeśli mam mieć czytelników, którzy nie rozumieją, że każdy ma swoje życie, a wena nie wybiera, to wolę ich nie mieć. Także gratulacje, że poznałaś dalszy ciąg tej mini, ale szkoda że nie umiesz się podpisać własnym imieniem, żebym wiedziała kto jest taki 'miły i wyrozumiały'. Nie pozdrawiam.
UsuńBoże, aż wstyd, że tak długo zbierałam się, by przeczytać ten rozdział i poprzedzający go prolog. Całe szczęście w końcu się ogarnęłam!
OdpowiedzUsuńNiesamowite. Miałam łzy w oczach po przeczytaniu tego rozdziału. Ale może zacznę od prologu: wstrząsający. Jestem zaskoczona i jednocześnie załamana. Ona zginęła prawda? Córka Draco i Miony? Nie mogę uwierzyć. Wstrząsająca historia, pełna niepewności i wywołująca wszelkie możliwe uczucia. Od współczucia po złość, złość oczywiście na Hermionę. Jak mogła odsunąć się od swojego dziecka? Jak mogła powiedzieć Scorpiusowi tak okrutne słowa? Całe szczęście ma on Harry'ego i Pansy.
Mam nadzieję, że wstawisz niedługo kolejny rozdział, ach, no i czekam na ostatnią część "Szczęśliwego trzydziestego razu".
Dużo, dużo, wręcz ocean weny do pisania i chęci do tłumaczenia, a przede wszystkim czasu!
Pozdrawiam,
Charlotte
Ojej, ale niespodziankę mi zrobilas pisząc komentarz! Szczerze myślałam, że już nic się tutaj nie pojawi ;) idealnie przyslodzil mi gorzka kawę <3
UsuńCieszę się, że tak bardzo wstrząsnął tobą prolog, taki był zamiar. A także pokazanie, jak łatwo zmanipulowac dzieci by mordowanie ich rówieśników było dla nich świętym dniem który się świętuje, by nic złego w nim nie widziały.
Też jestem zła na Hermione. W tej chwili nie wyobrażam sobie tak traktować swojego syna, ale taka prawda że nigdy nie wiemy do póki nie spotka nas to samo.
Wena do pisania jest, ale tylko LA, dalsze tłumaczenie stanęło w miejscu, za to cash brak ;(
Buziaki dla Cb kochana ;*
Ojej, ale niespodziankę mi zrobilas pisząc komentarz! Szczerze myślałam, że już nic się tutaj nie pojawi ;) idealnie przyslodzil mi gorzka kawę <3
UsuńCieszę się, że tak bardzo wstrząsnął tobą prolog, taki był zamiar. A także pokazanie, jak łatwo zmanipulowac dzieci by mordowanie ich rówieśników było dla nich świętym dniem który się świętuje, by nic złego w nim nie widziały.
Też jestem zła na Hermione. W tej chwili nie wyobrażam sobie tak traktować swojego syna, ale taka prawda że nigdy nie wiemy do póki nie spotka nas to samo.
Wena do pisania jest, ale tylko LA, dalsze tłumaczenie stanęło w miejscu, za to cash brak ;(
Buziaki dla Cb kochana ;*
z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg tej historii :))
OdpowiedzUsuń