SEKRETARKA DIABŁA I
Autor: frostykitten
Autor tłumaczenia: Vixen
Beta: Katja
Zgoda: Jest
Fandom: Harry Potter
Fandom: Harry Potter
Para: Dramione
Gatunek: Humor/Romance
Rating: T
Status: Zakończone
Rozdział: 1 z 7
Source: FanFiction.net
*eliksir pieprzowy - w ang opowiadaniach często jest mowa o eliksirze na kaca, polskiej wersji go nie ma, ale dużo autorów używa także eliksiru pieprzowego na tą dolegliwość.
*CEO - dyrektor generalny.
Gatunek: Humor/Romance
Rating: T
Status: Zakończone
Rozdział: 1 z 7
Source: FanFiction.net
Cześć, Kochani! Przybywam do was po wakacjach, pełna teoretycznej energii (bo pracować to mi się nie chce) z nowym tłumaczeniem. Nie jest tak długie, jak TTN i... JEST ZAKOŃCZONE, a do tego jest śmieszne, a ostatnio właśnie mam ochotę popisać taki gatunek, ale sama specjalnie śmieszna nie jestem i raczej niemrawo mi idzie takie pisanie. Stąd tłumaczenie opowiadania, które wcale nie jest ambitne, ani żadnym odkryciem i nie ma w sobie nic nowego. Ale wciąż jest przyjemne. Wieczorem dodam podstronę z wszystkimi informacjami do niego, so stay tuned! : )
Betowała niezastąpiona Katja!
Hermiona nie miała szczęścia. Magiczny Świat przechodził ostatnio ciężkie chwile, przez co została zwolniona ze swojej pracy w Ministerstwie. Ta strata zmusiła ją do poszukania nowego źródła utrzymania, zwłaszcza że w tej chwili rynek pracy był naprawdę ubogi.
Percy Weasley przyszedł do niej osobiście, by dostarczyć złe wieści, zamiast wysłać zwykłą adnotację, którą dostała reszta pracująca w jej departamencie z powodu zatwierdzonych odgórnie cięć w budżecie. On sam był bardzo miły, położył dłoń na jej ramieniu w geście pocieszenia, co sprawiło, że chciała się odsunąć choć minimalnie. Percy nawet w swoich najlepszych momentach był dziwną osobą i pocieszanie nie należało do jego mocnych stron, jednak sam gest był niezmiernie słodki i to, że próbował, było po prostu miłe.
Przyjaciele i rodzice zapraszali Hermionę do zamieszkania z nimi przy każdej okazji, jaka się nadarzyła, tak, by mogła wynająć swoje mieszkanie i mieć dzięki temu jakiś dochód. W tym czasie ona sama mogłaby spokojnie szukać nowej pracy. Jednakże byłej Gryfonce wydawało się to zbyt bliskie dobroczynności, a tego zaakceptować nie mogła. Najzwyczajniej w świecie była na to zbyt dumna. Może skorzystałaby z oferty, jeśli jej sytuacja by się znacznie pogorszyła, ale wierzyła i miała nadzieję, że do tego nie dojdzie. Hermiona Granger była samowystarczalna i nie chciała tego zmieniać.
Zdawała sobie sprawę, że sięgnęła dna, kiedy ubrana na rozmowę kwalifikacyjną, znalazła się przed wejściem do wielkiego budynku Malfoy Industries.
Z tydzień temu wysłała CV i w podejrzliwie krótkim czasie dostała entuzjastyczną odpowiedź. Gdyby Hermiona nie była tak bardzo zdesperowana, nawet przez myśl nie przeszłoby jej składać podanie w miejsce, gdzie istniało duże ryzyko spotkania twarzą w twarz z Malfoyem.
Wzięła uspokajający wdech, nim otworzyła wielkie, szklane, złote drzwi ostentacyjnego budynku i weszła. Wnętrze było tak samo przesadzone, jak zewnętrzna część budynku. Wszystko marmurowe, a do tego wzdłuż ścian przez całą drogę do recepcji znajdowały się potężne filary. Będąc szczerą, to właśnie tego spodziewała się kobieta po budynku zarządzanego przez Malfoya.
Pewna siebie, z uśmiechem na ustach podeszła do biurka, za którym siedziała kobieta.
— Nazywam się Hermiona Granger i mam umówione spotkanie z panią Woods — powiedziała lakonicznie.
Kobieta nawet nie zaszczyciła jej ani jednym spojrzeniem, wciąż wbijając swój wzrok w kiczowaty romans, który czytała. Również ledwo, jakby z łaską, wskazała w stronę windy pomalowanym na krzykliwy, czerwony kolor paznokciem.
— Piąte piętro.
Trochę zniechęcona przez niemiłe zachowanie recepcjonistki, Hermiona przeszła obok kobiety i weszła do wnętrza windy. Tak jak wcześniej się nie martwiła, teraz przez rozmach z jakim był urządzony budynek, Hermiona zaczęła czuć iż może być źle ubrana przez praktyczne czółenka na niskim obcasie i konserwatywną spódnicę do kolan.
To poczucie powiększyło się jeszcze bardziej, gdy po wyjściu z windy zobaczyła czekającą na nią kobietę. Swoje lśniące, czarne niczym heban włosy miała elegancko zaczesane do tyłu za pomocą ozdobnego grzebienia wypełnionego kryształkami. Czarna, krótka sukienka miała wyraziste linie, które wręcz krzyczały “droga i od projektanta”. I nikt nigdy nie użyłby słowa praktyczne do opisania jej szpilek, które idealnie eksponowały pedicure na stopach.
Była Gryfonka czuła się kompletnie nie na miejscu, porównując siebie do kobiety przed sobą. Do tego oceniające spojrzenie, którym przywitała Hermionę kobieta, nie zmniejszyło niezręczności sytuacji. Dezaprobata wręcz wylewała się w stronę byłej Gryfonki.
— Dzień dobry, jestem Hermiona Granger i miałam się spotkać…
— Ze mną — przerwała jej kobieta. Ponownie Hermiona poczuła na sobie oceniające spojrzenie, po czym kobieta wymamrotała cicho: — Wolałabym kogoś z poczuciem stylu, ale będziesz musiała wystarczyć. Przejdźmy do rzeczy. Twoimi obowiązkami będą...
Hermiona była zmieszana. Miała wrażenie, że przyszła na rozmowę kwalifikacyjną, a nie żeby słuchać jakiś obelg pod swoim adresem.
— Emm, przepraszam, ale nie przyszłam tutaj dziś na rozmowę?
Pani Wood obdarzyła ją dzikim uśmiechem, który ukazał wszystkie zęby.
— Jeśli przeżyjesz do końca dnia bez beczenia i rzucania zaklęciami w kogoś — będziesz zatrudniona.
Wydawało się, że ludzie w Malfoy Industries byli tak samo zachęcający jak i mili. Hermiona nawet nie wiedziała, czemu tak bardzo dziwiło ją, że ludzie tutaj pracujący nie byli wcale przyjaznymi pracownikami — w końcu spójrzmy, dla kogo pracowali. To samo w sobie było wytłumaczeniem.
Zatrzymały się naprzeciw ciemnobrązowych drzwi z wygrawerowaną, złotą plakietką, która informowała, iż jest to biuro Draco Malfoya, CEO*. Hermiona przeniosła nagle swoje przerażone oczy w stronę kobiety obok niej.
— Opis pracy nie mówił nic o bezpośredniej współpracy z żadnym z Malfoyów! Założyłam, że będę odbierać wiadomości, zajmować się ksero, a nie mieć jakąkolwiek styczność z CEO!
— Gdybyśmy mówili osobom aplikującym, co będzie ich prawdziwym zadaniem, nie mielibyśmy żadnych chętnych na to stanowisko. A to jest coś, na co nie możemy sobie pozwolić, ponieważ jeśli nikt się nie pojawi, ta robota spadnie na mnie.
Hermiona była pewna, że istnieje prawo, które zajmowało się kłamaniem w sprawie obowiązków w pracy tylko po to, by zdobyć chętnych na stanowisko, jednak tak długo, jak wypłata będzie się zgadzała, będzie musiała sobie poradzić.
— Więc czym dokładnie będę się zajmować? — zapytała przerażonym głosem. Nie podobało jej się, że została zrobiona w balona, ale w końcu firma należała do Malfoya, więc czego ona się spodziewała?
— Generalnie będziesz zajmować się naszym kochanym szefem i trzymać go w ryzach. — To zdanie zawierało więcej sarkazmu, niż Hermiona kiedykolwiek słyszała. Nikt nigdy nie włożył przy niej tyle jadu w jedno zdanie. — Jesteś bohaterką wojenną, więc powinno to być jak spacer po parku w porównaniu do pokonania Czarnego Pana.
Wcale, a wcale nie uszło uwagi pannie Granger, że kobieta użyła zwrotu Czarny Pan, zamiast Voldemort.
Powiedziawszy to, kobieta otworzyła drzwi i wepchnęła Hermionę do środka i nim była Gryfonka była w stanie wyrazić swój sprzeciw, zatrzasnęła drzwi prawie przed jej nosem. Co dokładnie miała na myśli mówiąc “trzymać w ryzach”? Z tego, co czytała w gazetach, Draco Malfoy był nikim innym jak osobą profesjonalną i przestrzegającą prawa od samego zakończenia wojny.
Z chwilą, gdy jej oczy spoczęły na postaci znajdującej się za potężnym biurkiem, Hermiona wiedziała, że publiczny image Malfoya istniał tylko dzięki osobie, której miejsce zajęła była Gryfonka. Co więcej, była ona w niej cholernie dobra.
Garnitur, który miał na sobie, był odpowiedni do pracy, jednak pod marynarką brakowało koszuli, a do tego zauważyła, że nie miał założonych skarpetek do swoich drogich mokasynów. Głowę miał ułożoną na biurku, uniósł ją jednak na dźwięk zamykanych drzwi. Wyglądał tak, jakby ten jeden ruch kosztował go wiele wysiłku.
W taki sam sposób, jak pani Woods, Malfoy zmierzył ją od stóp po czubek głowy z grymasem na twarzy.
— Przecież mówiłem jej: duże piersi — wymamrotał zirytowany, po czym z powrotem przykleił policzek do blatu biurka, wyglądając na kompletnie niezainteresowanego.
Hermiona dodała molestowanie do listy rzeczy, które już miała przeciwko niemu.
Z tęsknym spojrzeniem w stronę drzwi, powtórzyła sobie w myślach, dlaczego tutaj stała. Potrzebowała pieniędzy, i to desperacko, a to była najlepiej płatna praca, jaką mogła znaleźć — w sumie to jedyna praca, jaką była w stanie znaleźć. Więc jeśli chciała zatrzymać swoje mieszkanie, musiała dać sobie radę i stać się sekretarką Diabła — czy jak tam oficjalnie nazywała się jej posada.
— A ja nie miałam w opisie pracy nic o niańczeniu dwudziestopięcioletniego dziecka — warknęła w jego stronę. Rozmiar jej stanika nie miał nic wspólnego z tym, jak wykonywała pracę i nie zamierzała pozwolić mu, by sprawił, że będzie źle się czuła z powodu tego, co miała.
Skoro byli na tyle zdesperowani, by zatrudniać ludzi, którym kłamali na temat tego, co będą robić, to ona zdecydowanie mogła pozwolić sobie na wiele, nim ją zwolnią. Przynajmniej miała taką nadzieję.
— Może i mam w tej chwili gigantycznego kaca, ale nie oznacza to, że możesz odpowiadać mi w taki sposób już pierwszego dnia.
Nawet nie uniósł głowy z biurka, gdy do niej mówił!
Hermiona oparła dłonie na biodrach i odezwała się głosem, który używała zazwyczaj tylko w stosunku do Rona, gdy zachowywał się kompletnie idiotycznie — nawet jak na niego.
— Będę traktować cię z szacunkiem, kiedy sobie na niego zasłużysz. Do tego czasu będę mówić do ciebie jak do dziecka, którym stwierdzam, że jesteś.
— Oficjalnie zabraniam ci używać tego przemądrzałego tonu względem mojej osoby. Znowu zaczynasz przypominać tę hogwarcką, nieznośną dziewczynę, która brzmiała jak...
Nagle przerwał i uniósł głowę na tyle wysoko, by spojrzeć na nią jednym, przekrwionym okiem. To jedno oko obejrzało ją jeszcze raz, by zatrzymać się na wciąż lekko nieokiełznanych lokach, nim rozszerzyło się w szoku.
— Kurwa, to nie jest mój dzień — powiedział depresyjnym głosem.
— Malfoy, posłuchaj… — zaczęła, by przerwać, gdy tylko podniósł głowę całkowicie z biurka, wyglądając po raz pierwszy na pobudzonego, odkąd weszła do gabinetu.
— Nie, to ty posłuchaj, Granger. Pracujesz dla mnie i jako mój pracownik będziesz odnosić się do mnie z szacunkiem, jeśli chcesz dostać wypłatę. Także za godzinę mam spotkanie. Potrzebuję eliksiru pieprzowego* i nowej koszuli.
O wiele bardziej podobało jej się, gdy był zbyt zmizerniały, by się nią zająć. Ten chwilowy przebłysk, w którym zobaczyła, jakim szefem mógłby być Malfoy, napawał ją przerażeniem odnośnie tego, z czym przyjdzie jej się zmierzyć, skoro kazał jej załatwiać eliksir pieprzowy, ale dało jej też iskierkę wiary w niego jako pracodawcę.
Spojrzała na niego zaciekle, ale w głębi wiedziała, że nie pozostało jej nic innego, niż zrobić to, co powiedział kretyn.
— Zero łez! Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem — powiedziała czekająca na zewnątrz gabinetu pani Woods, wyglądając na nieco rozczarowaną. — Masz, to jest twoja karta firmy, by zdobyć cokolwiek będzie chciał. Wystarczy, że pokażesz to sprzedawcy, a będą wiedzieć, by dodać rachunek na konto firmy.
Hermiona zabrała małą, sztywną kartę, użyła windy i wyszła z budynku. Zdała sobie sprawę, że nawet nie zna rozmiaru tego idioty, więc jak mógł oczekiwać, że kupi mu ubrania?
Po krótkim namyśle kobieta zdecydowała, że musi udać się do najdroższego krawca w mieście. Miała duże szanse, że właśnie tam Malfoy robił swoje zakupy, więc krawiec powinien znać jego rozmiar. Miała taką nadzieję. W innym wypadku przejdzie się do najtańszego sklepu, jaki będzie w stanie znaleźć, i kupi mu coś z hawajskim nadrukiem.
Kiedy do umówionego spotkania Malfoya zostało zaledwie dziesięć minut, Hermiona wbiegła do gabinetu. Włosy miała potargane, a policzki pokrywał najprawdopodobniej wielki, czerwony rumieniec od tego szaleńczego biegu, na który się zdecydowała, żeby tylko zdążyć na czas.
— Spóźniłaś się.
Kobieta przewróciła oczami i położyła koszule na blacie biurka. Kupiła kilka, na wypadek gdyby miała jeszcze zdarzyć się podobna sytuacja. Gadka pani Woods pozwoliła jej wierzyć, że nie jest to pierwszy raz, gdy blondyn stawił się w pracy w mniej odpowiednim stanie.
— Wcale nie. Wciąż masz kilka minut do spotkania.
Nie mogła nic poradzić na to, że zauważyła twarde mięśnie pleców i torsu, gdy ściągnął marynarkę, w ogóle nie przejmując się, że była obecna w pomieszczeniu razem z nim. Gdyby nie Mroczny Znak ozdabiający jego ramię, na widok którego poczuła chłód, kobieta mogłaby dokonać karygodnej rzeczy i obślinić się na widok dobrze zbudowanego ciała swojego szefa.
Skończył zapinać guziki koszuli i wyciągnął w jej stronę dłoń po eliksir, który pozbawi go większości objawów kaca.
Hermiona była ostrożna, by ich dłonie nie zetknęły się ze sobą, gdy podawała mu małą buteleczkę. Nie chciała, by jego wężowata skóra dotknęła jej; dałaby sobie uciąć rękę, że równałoby to się z jakimś Ślizgońskimi bakteriami.
— Ogarnij gabinet czy coś, jak mnie nie będzie — zawołał, obracając się do niej przez ramię, po czym wyszedł przez drzwi, narzucając marynarkę na ramiona.
— Dowodziłam całym departamentem w Ministerstwie, a jestem zmuszona do pracy sprzątaczki — marudziła.
Na pierwszy rzut oka gabinet wyglądał całkiem czysto, niestety to spostrzeżenie znikło tak szybko jak się pojawiło, gdy zajrzała pod biurko.
Znajdowały się tam zwitki papieru, coś, co wyglądało jak niedojedzona kanapka, oraz skórzana aktówka. Zaintrygowana, wsadziła głowę w miejsce pod biurkiem, gdzie zazwyczaj stało wsunięte krzesło i z bliska przyjrzała się teczce.
Była ona otwarta, więc nie miała problemu z zobaczeniem jej zawartości. Znajdowały się w niej wielka butelka Ognistej Whisky — trzy czwarte wypite, para kajdanek, ananas i stanik, który zdecydowanie był przeznaczony dla piersi dużo większych niż Hermiony. Ani jednego papieru czy dokumentu w tym bałaganie, co powiedziało jej, że Malfoy wcale nie wierzył w przynoszenie pracy do domu. Za to nie miał żadnego problemu z przynoszeniem akcesori po imprezie następnego dnia do pracy.
Zamknęła aktówkę z odrazą, wyrzuciła papiery z kanapką do śmietnika i rozejrzała po pomieszczeniu, by sprawdzić, czy coś jeszcze mogła uprzątnąć. Po krótkiej inspekcji doszła do wniosku, że reszta gabinetu wyglądała w porządku. Sprzątanie nie widniało w opisie pracy, więc Hermiona nie miała zamiaru udawać zapracowanej, czekając na Malfoya.
Wyślizgnęła się z gabinetu na poszukiwania pani Woods. Niestety kobiety nigdzie nie było, ale w czasie poszukiwań znalazła się przy sali konferencyjnej. Wyglądało na to, że Malfoy robił jakąś prezentację. Mogła to wszystko widzieć dzięki wielkiemu oknu, które zajęło większą część ściany.
Nie wydawało się, by kac jeszcze go męczył, a gdy zwracał się do ludzi go obserwujących, otaczał się charyzmą i wdziękiem, które sprawiały, że nie sposób było oderwać od niego oczu. Widząc tę scenę na własne oczy, Hermionie było łatwiej zrozumieć, dlaczego był dyrektorem firmy — nawet jeśli należała ona do jego rodziny — skoro był tak nieodpowiedzialną i lekkomyślną osobą.
W tej samej chwili, gdy miała się odwrócić na pięcie i znaleźć sobie coś produktywnego do zrobienia w czasie czekania, szare oczy przyłapały ją na staniu i obserwowaniu ich właściciela. Szybko spojrzała w inną stronę i zawróciła do jego gabinetu, tak szybko jak tylko się dało bez biegu. Sposób, w jaki na nią spojrzał, sprawił, że po jej plecach przeszły dreszcze niepokoju. Zbyt dużo czasu poświęcił przez lata na nauczenie się zakładania na twarz bezemocjonalnej maski, która była nie do rozszyfrowania. Przez to nie była w stanie określić, co w tym spojrzeniu ją niepokoiło, ale w oczach miał błysk czegoś, co wytrąciło ją z równowagi.
Niedługo po tym Malfoy wrócił ze spotkania. Były Ślizgon przeszedł prawie przez nią, bez żadnego zbędnego komentarza i zatrzymał się przy biurku. Dalej ją ignorując, schylił się po teczkę i wyjął z niej butelkę z bursztynowym alkoholem.
— Na Merlina, jak ja nienawidzę spotkań.
Z niedowierzaniem i dezaprobatą, kobieta patrzyła, jak nalewa sobie dużą szklankę whisky i wypija ją w kilku szybkich łykach.
— Nie patrz na mnie tym swoim dezaprobującym spojrzeniem, Granger — powiedział, równocześnie odstawiając szkło z łoskotem na blat.
Skąd on w ogóle wytrzasnął tę szklankę? Musiał mieć je ukryte w szufladzie na takie okazje.
— Nie patrzeć na ciebie tak, jakbyś właśnie nie wytrzasnął całej prezentacji z tyłka i chodził dumny, jakbyś znał odpowiedzi na wszystkie odpowiedzi, mając na sobie, jak myślę wczorajsze ubranie, do tego bez skarpetek?
Malfoy skrzywił się i nalał sobie drugą szklankę trunku, tym razem zatrzymując się dopiero, gdy whisky sięgała brzegu szkła.
— Jeśli chcesz wiedzieć, nie wyciągnąłem jej całej z tyłka, małą jej część przygotowałem, idąc do konferencyjnej.
Tym razem bursztynowy alkohol zniknął w jego gardle za jednym razem, tak jakby ścigał się sam ze sobą, by sprawdzić, czy uda mu się drugą skończyć szybciej niż pierwszą.
— Malfoy, jak ty w ogóle funkcjonujesz? — zapytała, czując się sfrustrowana jego monumentalną nieodpowiedzialnością. Przyjście do pracy na kacu było jedną rzeczą, ale picie alkoholu w czasie niej jak zdesperowana ryba potrzebująca wody było czymś całkowicie innym.
— Wystarczająca ilość Ognistej. Oraz zatrudnianie tak nudnych kujonic jak ty, które używają swoich naturalnych pruderyjnych zdolności do zabicia zabawy i odwalenia roboty.
Gdy Draco sięgnął ponownie po butelkę, by nalać sobie trzecią szklaneczkę, Hermiona przesunęła się w jego stronę i wyrwała mu ją z dłoni.
— Oho, obawiam się, że właśnie obudziłeś moje “pruderyjne zdolności” — powiedziała. — Nie powinieneś pić w godzinach pracy, a już nie tak dużo i nie tak szybko.
— Jaki diabeł wykurzył cię z dziury w Ministerstwie, którą sobie sama wykopałaś? Dlaczego nie mogłaś tam po prostu zostać zamiast zjawiać się tutaj, by być moją osobistą panią męki i nieszczęścia? — zapytał żądającym głosem, do tego brzmiał, jakby był zły. Jednak spojrzenie szarych oczu, utkwione w butelce było bliskie bycia płaczliwym.
— Ministerstwo miało cięcia. Zamknęli mój departament — odpowiedziała szybko, nie chcą pokazać jak wielki smutek czuła, opuszczając jej stare miejsce pracy, by znaleźć się na każde skinienie palca jej prywatnego, dziecięcego wroga, który był dla niej okrutny.
— Nic straconego. Awansowałaś z żałosnego Ministerskiego drona na osobistą asystentkę dyrektora Malfoy Incorporated.
— Szczęściara ze mnie — powiedziała z przyklejonym sztucznym uśmiechem do twarzy.
Zrelaksowana postawa Malfoya powoli znikała, aż pozostawiła za sobą poważnego mężczyznę.
— Żebyś wiedziała, Granger, że cholerna z ciebie szczęściara. Przypuszczam, że pani Woods musiała być naprawdę zdesperowana, że ciebie wzięła, biorąc pod uwagę listy wysłane przez twoje kochane Ministerstwo, by nikt cię nie zatrudniał.
Nie czekał na jej reakcję i zaczął grzebać w szufladach.
— O czym ty mówisz, Malfoy?
Blondyn zignorował ją na chwilę, ciągle grzebiąc w biurku. Hermiona zaczynała odczuwać frustrację na tyle silną, że miała już go zapytać o to samo po raz drugi, gdy rozciągnął usta w zwycięskim uśmieszku i wciągnął kolejną butelkę Ognistej whisky.
— Mówię, że mimo tego, iż składałaś dużo aplikacji na różne stanowiska pracy, nie miałaś żadnego szczęścia w zdobyciu ani jednej, mimo tego, że jesteś tą Hermioną Granger, tak? — Nalał do szkła alkoholu, a ona pokiwała głową. — Dwa tygodnie temu wysłali sowę z rozkazem do Departamentu Zasobów Ludzkich. Wygląda na to, że moi podwładni zatrudnili cię mimo tego, a ja zamierzam na to pozwolić, ponieważ nie byłbym sobą, gdybym odrzucił okazję sprzeciwienia się Ministerstwu w granicach prawa.
Przez chwilę Malfoy zapatrzył się w szklankę, z której wziął łyka, a kiedy na nią spojrzał z powrotem, zniknął względnie niebezpieczny alkoholik. Hermiona widziała w szarych oczach ślady groźby, która przypomniała jej, że mężczyzna przed nią kiedyś był śmierciożercą.
— Jednakże, jeśli twoje problemy z ministerstwem w jakiś sposób sprawią kłopot mojej firmie, nie tylko zostaniesz zwolniona. Osobiście dopilnuję, byś nigdy więcej nie dostała żadnej pracy w tym kraju, rozumiemy się?
Hermiona nie była potulna, ale mając do czynienia z taką intensywnością Malfoya, mogła tylko skinąć głową.
Usta wykrzywił mu uśmiech, który nie miał nic wspólnego z radością.
— Dobrze. Oddaj mi whisky i idź do domu. Zostałaś zatrudniona. Widzimy się jutro.
Była Gryfonka powinna się cieszyć z tego, że zdobyła pracę, ale jedynie co czuła, to ulgę, że nie straci mieszkania. Malfoy najwyraźniej puścił ją wcześniej do domu, więc odwróciła się na pięcie i opuściła gabinet z butelką alkoholu w dłoni. Kretyn mógł rozkazać jej by ją zostawiła, ale jeśli oczekiwał produktywnie pracować, musiała zacząć trzymać go z daleka od procentów. To, i nie chciała by od początku myślał, że będzie jego popychadłem.
*eliksir pieprzowy - w ang opowiadaniach często jest mowa o eliksirze na kaca, polskiej wersji go nie ma, ale dużo autorów używa także eliksiru pieprzowego na tą dolegliwość.
*CEO - dyrektor generalny.
Wow super rozdział😀😊 pozdrawiam i do następnego😊
OdpowiedzUsuńMało co nie zabiłam się na pasach, więc napiszę tylko, że zaciekawiło mnie.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Takiej dawki humoru teraz mi było trzeba. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wcześniej, a teraz dopiero komentuję. Cóż, ten tekst jest specyficzny, ale jakoś mnie nie porwał. Brakowało tego "czegoś". Zazwyczaj czytam humorystyczne teksty, ale tu humor jest dość naciągany. Może kolejne części będą lepsze. Dodatkowo tłumaczenie jest niedopracowane pod kątem stylistycznym i momentami bardzo źle się czyta. Zdarzało się także tak, że robiłaś literówki. Popracuj nad tym, bo wydaje mi się, że chciałaś ten tekst wrzucić ot tak, nawet nie zważając na błędy. Ale to tylko moja opinia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Arcanum Felis
Sama nie widzę, co takiego jest specyficznego w tym opowiadaniu, wręcz wydaje mi się nudno normalne, a do tego porywać nie miał, o czym pisałam we wstępie wcale nie jest ambitne, ani żadnym odkryciem i nie ma w sobie nic nowego więc nie wiem skąd zaskoczenie, że nie ma tego "czegoś". Wszak, mieć nie miało. Także jeśli chodzi o humor, to poraz kolejny musimy się zgodzić, że się nie zgadzamy. The Devil's Secretary jest w tej samej kategorii co SI, które sama tłumaczyłaś, i jeśli mam być szczera, to równie dobrze można powiedzieć, że ten humor jest naciagany i tam. Kwestia gustu i tego, co kto lubi.
UsuńI jak bardzo nie chcę wziąć do siebie twojej opini, to tak bardzo mnie ona denerwuje. Po pierwsze, widzisz aż tyle błędów, albo coś co naprawdę źle się ci czytało? Napisz, żebym wiedziała, który to fragment, bo sprawdzałam ja, sprawdzała Katja, a jak dobrze wiesz, tłumaczenia są cięższe, bo nie wszystko można ładnie przełożyć na polski.
Vixen.
Tekst jest niesamowity, tłumaczenie czytało się lekko i przyjemnie. Aż mi się przykro zrobiło, że tak szybko skończył się rozdział. Z całej tej ciekawości, chwyciłam od razu oryginał i faktycznie, miałaś rację mówiąc, że jest przyjemne. Niezobowiązujące, lekkie i sam humor jest zabawny - ale pojąć go mogą osoby jedynie o takim poczuciu humoru (wybacz, za powtórzenie), jaki ma autorka oryginału.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię cieplutko i życzę weny!
Snovi
A kiedy część druga? Nie mogę znaleźć ..
OdpowiedzUsuńBo jeszcze nie ma ;D To opowiadanie ma ogólnie ich 7 części.
UsuńNaprawdę nie wierzę, że nie było mnie tutaj aż od MAJA... Jezu, bardzo przepraszam... Nie wiem w sumie jak to określić, czy czystym lenistwem czy brakiem czasu... Szczerze mówiąc to nie tylko u Ciebie moja nieobecność jest tak długa... Ale nowy rok sprawił, że postanowiłam w końcu wziąć się w garść i po nadrabiać opowieści. W końcu znalazłam na to wszystko czas!
OdpowiedzUsuńA więc: jak zwykle wybrałaś lekki, fajny tekst. Może i jest nieco stereotypowy i cóż, taka klasyka z klasyki, ale na oderwanie się od codziennej rutyny jak najbardziej dobry. Ładnie, zgrabnie przetłumaczone, za czym naprawdę tęskniłam. Jejku, nie wiem, jak mogłam tyle czasu wytrzymać bez żadnych tekstów ze świata Harry'ego Pottera!
Cóż, lecę nadrabiać dalej ;))
Pozdrawiam! <3