Jest Ósemka. Ostrzegam, mogą być błędy! Dziewczyna, która się zgłosiła na poprawienie błędów, bardziej przejęła się paragrafami ( które i tak znikają po dodaniu do bloggera ) czy ciągle powtarzającym się słowem "dziś/dzisiaj" ( który jest celowym powtórzeniem ) niż błędami ortograficznymi, które poprawiłam tutaj, w bloggerze, gdy mi je podkreślił i interpunkcyjnymi - jednakże, wciąż ciągle coś mogło się schować. Mam nadzieję, że Ania szybko będzie miała luz od szkoły, albo dostanę odpowiedź od jednej dziewczyny ze strony, gdzie można nawiązać współpracę z betami na stałe. Trzymajcie kciuki!
Mamy w końcu scenę Dramionę! i delikatny moim zdaniem fragment +18, który pisałam pół dnia, więc mam nadzieję, że wyszedł dobrze. Dajcie znać co myślicie, czy się podobał, czy nie :)
Czytając ostatni paragraf możecie włączyć Maroon 5 -Animals.
Buziaki! : *
Sometimes all you need is a second chance,
because time wasn't ready for the first one.
Dziś. Dziś padał deszcz. Drzewa uginały się od wichury, która opanowała większą część Anglii. Kable sieciowe zostały zerwane, tysiąc trzysta mieszkań w zachodniej części wyspy, przy Walii, było pozbawione prądu. Promy i samoloty w najbliższych kilku dniach wstrzymano, szkoły zamknięto, a ludzie najchętniej nie wychylaliby czubka nosa poza mury swoich domów z powodu wiatru sięgającego prędkości dwustu kilometrów na godzinę. Jednak jeden mężczyzna uśmiechał się od ucha do ucha, strasząc swoich znajomych i pracowników. Nawet nie chodziło o to, że osoby, które musiały pracować, były posępne przez okropną pogodę, ale o to, że tak szeroko uśmiechnięty Draco Malfoy był… przerażający, nietypowy, jak kompletnie inna osoba. Jednak dziś był ten dzień. Dzień, którego wyczekiwał od tygodnia. Dziś ją zobaczy. Oczy skąpane w najdroższej whisky. Pukle nieokiełznanych włosów, które, na pierwszy rzut oka wydają się w nudnym, brązowym kolorze. Jednak wystarczyło dobre światło, spojrzenie pod odpowiednim kątem, a można było zobaczyć paletę brązów, przez rdzawy, miedź i orzechowy aż po paloną kawę. Dziś znowu usłyszy głos, który wieczorami czytał wiersze, albo mugolskie opowieści, gdy leżeli zakopani w pościeli. Może nawet uda mu się ją rozbawić, a jego uszy popieści jej perlisty śmiech. Dziś. Dziś zrobi pierwszy krok do przodu, może uda się przekonać. Może dziś dostanie nową szansę. Właśnie dziś oni mogą dostać nową szansę, na którą tak cholernie zasługiwali. Dziś, za godzinę. Powinien relaksować się szklaneczką alkoholu, by uśpić stres w całym ciele, ale dziesięć minut temu dostał wezwanie ze szpitala. Właśnie dziś, cholera.
Dlatego Draco stał przed manekinem kobiety i czekał, aż wpuści go do środka wielkiego budynku Munga. Dziś, za godzinę, powtarzał sobie w myślach, pędząc po korytarzach i schodach w stronę skrzydła z odziałem dziecięcym. Wszedł do pomieszczenia, które od półtorej miesiąca było domem małej dziewczynki bez imienia. Z chwilą, gdy jego oczy spoczęły na jej wychudzonym ciałku, zastygniętym w wykrzywiony, nieludzki sposób, z włosami rozrzuconymi w powietrzu, zasłaniającymi buzię. Zbaraniał, a dziś, za godzinę momentalnie wyleciało mu z głowy. Hihihi, słysząc beztroski, wesoły chichot, wybudził się i z rosnącą wściekłością spojrzał w bok. Przy wózku wypchanym lekami, eliksirami i maściami było dwoje młodych ludzi – najprawdopodobniej stażystów. Chłopak stał oparty o chłodną ścianę, a dziewczyna z bladymi, różowymi włosami przesuwała znacząco palcem po kości obojczykowej stażysty, którą było widać spod niedopiętej koszuli. Zaciskając palce jednej dłoni w pięść, policzył do dziesięciu, po czym złapał drzwi od pokoju i z całej siły nimi trzasnął. Para stażystów podskoczyła i zlękniona spojrzała na Dracona.
– P–pan Malfoy! – krzyknęła piskliwie dziewczyna, a na jego twarz wypłynął grymas, którego nawet nie próbował ukryć.
– Zamknij się. Albo nie. Wytłumacz mi, kurwa, proszę, dlaczego dziewczynka jest unieruchomiona?
– Al–ee
– Jeszcze lepiej. Wytłumacz mi, dlaczego jest zaklęta w takiej pozycji! Czy wy jesteście niepoważni?
Dziewczyna wyglądała jakby miała się popłakać i może w innej sytuacji Draco przejąłby się, że doprowadził innego człowieka do takiego stanu, ale nie dziś. Dziś miał być jego dzień, jego wieczór, a głupie dzieci wszystko mu popsuły. Nie odrywając wzroku od dwójki stojącej przy wózku, wyjął z kieszeni płaszcza komórkę, znalazł numer do Archibalda, który był jego dobrym kolegą z czasów, gdy pracował w szpitalu na pełen etat, a także, który był osobą najważniejszą, nie licząc dyrektora w tej placówce. Zajmował się wszystkim, poprzez trudne przypadki medyczne – był prawie tak dobry jak Draco – przez zbieranie sponsorów, urządzanie bankietów, po zarządzanie wszystkimi oddziałami. I… zajmował się stażystami, a przynajmniej powinien.
– Draco?
– Powiedz mi, jakim pieprzonym idiotą trzeba być, by przyjąć jeszcze głupszych stażystów do Munga? – zapytał, a po drugiej stronie nastała cisza. Trzy, dwa, jeden…
– Co?
– Dziewczyna w różowych włosach… – zaczął, ale nie skończył, słysząc świst i ciche przekleństwo. – Jesteśmy w sali Małej. – Rozłączył się i podszedł do łóżka. Widząc ruch kątem oka, odwrócił głowę w kierunku stażystki, która kierowała się na palcach w stronę drzwi. Zaciskając zęby, machnął dłonią, a chude ciało dziewczyny uderzyło zbyt delikatnie według niego w ścianę, zaraz obok chłopaka, który stał nieruchomo z przerażeniem wypisanym na twarzy. Draco zauważył, jak chłopak zaciska ze zdenerwowania dłonie.
Drzwi się otworzyły, ale mężczyzna nawet nie spojrzał na przyjaciela, tylko wrócił do wpatrywania się w dziewczynkę. Widząc ją tak po wykrzywianą, z czołem przyklejonym do metalowej rurki, która miała ją chronić przed wypadnięciem z łóżka, Draco miał ochotę krzyczeć. Nachylił się i z trudem przez przeszkadzające włosy, które unosiły się wokół jej głowy, pewnie od rzucania jej ciała, zasłaniały mu widok, zobaczył zaczerwienie. Tam gdzie skóra stykała się z aluminium.
– Co to, kurwa, jest? – Draco wyprostował się i spojrzał w stronę wejścia. – Draco?
– Zostawiam to tobie. Boję się, że stracę panowanie i moja ciemna strona się ujawni – mruknął, sięgając do ciałka dwuletniej dziewczynki. Złapał ją i delikatnie jak się tylko dało, patrząc, że była sztywna, ułożył ją na boku.
– Widzę, że Rachel jest zajęta, także… Alexander, dlaczego D. jest unieruchomiona? Tylko jakbyś mógł wyjść z szoku, doktor Draco długo nie praktykuje już zaklęć niewybaczalnych. D. nie może być długo w takiej pozycji.
Twarz chłopaka straciła resztkę kolorów jaką miała. Usta zadrżały, a dłonie zaczęły się trząść. Szybko odepchnął się od ściany i wywrócił o kartę pacjenta, która z niewiadomych przyczyn leżała na ziemi. Przeklinając siarczyście, dźwignął się z zimnej podłogi i pokonał dzieląca go odległość do łóżka.
– Dostała napadu śmiechu. Pró–próbowałem odwrócić jej uwagę wodą, zabawkami, opo–powiadałem jej o innych pacjentach, ale ona śmiała się tylko mocniej i mocniej. Nie chciała, wiedziałem, bo miała załzawione oczy. Śmiała się histerycznie, było słychać, aż zwymiotowała. Próbowałem ją przytulać, pielęgniarka Stons mówiła, że czucie drugiej osoby może pomóc. Nie pomogło, dostała padaczki. Kazałem Rachel iść po lekarza, bo eliksiry jakie mogłem jej dać, nie działały, albo nie można było mieszać z innymi… Rachel użyła drętwoty, kiedy w ataku uderzyła czołem o ramę. Na początku na nią nakrzyczałem, ale ona powiedziała, że tak jej mówił doktor, by robić, że to bezpieczne, dla jej dobra. Ja.. przep–praszam.
– Jak długo? – zapytał Draco, czując, jak złość się z niego ulatnia, a wypełnia go tylko zmartwienie. Zaklną, słysząc trzydzieści minut, po czym wszedł w tryb szybkiego, trzeźwego myślenia. – Alexander, na wózku, na dole powinny być leki mugolskie. Znajdź mi zieloną fiolkę i strzykawkę. Archi, ja ją podniosę, ty usiądziesz na łóżku i ci ją dam. Kiedy cofnę zaklęcie, będziesz musiał ją mocno trzymać, na wypadek, gdyby dalej miała atak. Tylko…
– Wiem, ostrożnie. – Draco ponownie uniósł dwulatkę, po czym ułożył ją w ramionach starszego o cztery lata kolegi. Stażysta podszedł do niego i wręczył mu rzeczy, o które prosił. Wbił igłe w fiolkę i napełnił strzykawkę lekarstwem. Psiknął nim lekko w przestrzeń, by pozbyć się powietrza.
– Alex, ściągnij drętwotę.
Z chwilą zniesienia z niej zaklęcia, trójka mężczyzn odetchnęła z ulgą widząc, że atak padaczkowy się skończył, a prawie całe ciało rozluźnia się i naturalnie układa w ramionach lekarza.
– Jej ręka – szepnął chłopak, a Draco westchnął.
Wyglądało mu to na paskudne złamanie. Uniósł różdżkę i rzucił na nią zaklęcie, które stworzyła Lena P*. W powietrzu unosił się magiczne prześwietlenie całego ciała. Ręka była złamana w dwóch miejscach, przed łokciem o czym doskonale wszyscy wiedzieli od samego patrzenia i w nadgarstku. Oprócz tego, prześwietlenie było zaznaczone na czerwono w okolicy przedniej części głowy. Mrużąc oczy, Draco przesunął kciukiem i palcem wskazującym w strony przeciwne, a zostało samo prześwietlenie głowy, do tego powiększone. Spojrzał na zegarek na nadgarstku, wykorzystując pół minuty wyostrzania się obrazu, by spojrzeć na lewy nadgarstek i zdał sobie z czegoś sprawę. Dziś, za godzinę zaraz mijało.
– Alexander, wyjmij z mojej kieszeni telefon. Mam nadzieję, że umiesz się obsługiwać. Znajdź numer do Pottera i każ mu zadzwonić do kogoś, on będzie wiedział kogo. Powiedz, że błagam, tak, błagam o pół godziny. Nagły wypadek – skończył mówić w tym samym czasie jak przesunął prześwietlenie na białą ścianę, gdzie wyraźniej było widać. – Ciśnienie wewnątrz czaszkowe, o tu.. – powiedział do Archibalda wskazując palce. – I obrzęk mózgu tuż obok. Jednak ani on, ani krwiak nie są duże. Myślę, że trzeba podać jej eliksiry, dać kroplówkę i umieścić w śpiączkę farmakologiczną na wypadek kolejnego ataku. Co myślisz?
Draco widział zamyślone oczy przyjaciela, jak wydyma wargę, co jest jego tikiem, gdy o czymś mocno myśli. Jak te same, zamyślone oczy ślizgają się po skanie mózgu małej D. W międzyczasie Alex wrócił do sali i uniósł kciuka w jego stronę. Draco na widok “OK” gestu wypuścił powietrze, nawet nie zdając sobie sprawy do tej pory je wstrzymywał.
– Trzeba ustawić alarm, jeśli obrzęk się ruszy albo krwiak powiększy o milimetr, chcę o tym wiedzieć. – Draco kiwnął głową aprobująco. Machnął różdżką raz, wprowadzając śpiączkę w życie, kolejne dwa machnięcia, a paskudne złamania kości złączyły się z trzaskiem. Mimowolnie się skrzywił, zdawał sobie sprawę jak to boli. Merlin wiedział, że jako szukający za małolata, Pani Poppy składała go nie raz. Wziął ją na ręce, by ułożyć ją z powrotem już samą do łóżka. Nakrył cienką, różową kołderką, która była paczłorkowa, cokolwiek to znaczy, a którą uszyła Astoria. Teraz w każdej wolnej chwili szyła dla D. ciuszki, kocyki, maskotki. Mężczyzna był pewien, że zaraz wymyśli całą linię dziecięcą. Zobaczył niebieską poświatę wchłaniającą się w czoło dziewczynki. Alarm został ustawiony.
– Chcę, by ktoś sprawdzał ją co jakiś czas. To, że śpi, nie znaczy, że ma przez dwa dni leżeć sama. I chcę kroplówkę odżywczą dla niej, Archi.
– Ja z nią posiedzę, panie Malfoy. – Draco spojrzał na dzieciaka i westchnął. Winy, tyle winy w nim było.
– Nie musisz. To nie była twoja wina. Gratulacje należą się pannie Rachel. – Spojrzał na dziewczynę w różowych włosach. – Wszystko, co robiłeś, było podręcznikowe. Oboje wiemy, że więcej nie popełnisz błędu, ślepo komuś ufając. – Draco złapał ramie chłopaka i spojrzał w ciemne, niebieskie oczy. – Już wszystko dobrze.
– Ja chcę. Mogę?
~~*~~*~~
Mały, mugolski, miedziany zegarek, który stał na biurku jej mamy był jedynym źródłem dźwięku w gabinecie. Korzystając z tego, że jej mama miała dziś spotkanie z jakimś starym przyjacielem, Lyra przyprowadziła Scorpiusa do prywatnej biblioteczki nauczycielki eliksirów. W końcu postawiła na swoim i wdrążyli w życie pierwsze spotkanie by omówić projekt i zrobić małe rozeznanie tydzień temu. Dzisiaj było to ich trzecie spotkanie i jak do tej pory, najmniej owocne z jej strony. Sam chłopak, od godziny siedział w fotelu z nogami zarzuconymi na blat biurka i tylko fakt, że jej rodzicielka nie była całkiem fair w stosunku do niego sprawił, że siedziała cicho.
Tik–tok, tik–tok…
Ta cisza, ten wciąż powtarzający się dźwięk zaczynał doprowadzać ją do szału, przez co nie mogła się skupić. Dlatego też od kilku minut przyglądała się Ślizgonowi. Jak zwilża koniuszkiem języka dolną wargę, jak szare oczy z zainteresowaniem śledzą tekst.
– Przestań się na mnie patrzeć i czytaj.
Jego głos przebił się przez trans, w jakim się znalazła. Zamrugała powiekami i spojrzała na otwartą książkę. Przyjrzała się dokładniej literkom i doszła do wniosku, że nic nie zrozumiała z tego, co udało jej się przeczytać. Z frustracją zamknęła książkę i rzuciła na kanapę.
– Nie mogę! – syknęła wstając. Podeszła do małego, okrągłego stoliczka, by nalać sobie odrobiny wody do kryształowej szklanki.
– Przestać się na mnie patrzeć, czy czytać? – zapytał, a ona zastygła ze szklanką przy ustach. Przez chwilę myślała, by skłamać. Od prawie dwóch tygodni czyli od czasu kiedy “zarządziła” popijawę w pokoju wspólnym, Scorpius zaczął ją prowokować. Do tej pory dawała radę go ignorować, ale miała dość. Był prawdziwym Ślizgonem, był Malfoyem i była zmęczona odbijaniem jego ataków. Równie dobrze może mu ulec i zobaczyć jak chce pokierować tą grę.
– Właściwie to… – zaczęła spoglądając na niego. Brwi miał wysoko uniesione, a usta ozdabiał uśmieszek. Lyra zobaczyła jak wkłada zakładkę pomiędzy strony i zamyka książkę, by wygodnie się rozsiąść w fotelu z założonymi ramionami. – … oba.
Zaśmiała się widząc zmieszanie na jego bladej twarzy. Zapewne spodziewał się, że jej odpowiedzią będzie to drugie.
– Nie mogę się skupić – jęknęła, czym wywołała mały śmiech u blondyna. – Jasneee, śmiej się z biednej, marudzącej, niemogącej się skupić dziewczyny.
– Jeśli ci to pomoże, mogę sobie pójść. Wtedy biedna, marudząca, niemogąca się skupić dziewczyna będzie miała spokój.
Dziewczyna usiadła na kanapie po turecku nie spuszczając go z oczu. Parsknęła śmiechem i pośpieszyła z wyjaśnieniami, nim zdążył spytać, co ją rozśmieszyło.
– To jest chyba twoja najdłuższa wypowiedź względem mej osoby. Powinnam ją zapisać w pamiętniku.
– Nie wiedziałem, że ci zależy.
Na chwilę w pomieszczeniu zapanowała cisza, w czasie której nastolatkowie nie wiedzieli co więcej powiedzieć. Więc zamiast mówić, cokolwiek, Lyra przywołała jeszcze jedną szklaneczkę i butelkę z bursztynowym trunkiem. Rozlała go do szkła i poklepała miejsce obok siebie.
~~*~~*~~
Jest. Draco Malfoy właśnie wszedł przez drzwi, na które wpatrywała się odkąd zadzwonił do niej Harry. Tak jak myślała, mężczyzna wyglądał rewelacyjnie. Sportowa, szara marynarka, która idealnie leżała na szerokich ramionach i podkreślała kolor jego oczu. Dzisiaj jednak nie miał lekkiego zarostu jak u Harry’ego i Hermiona nie mogła się zdecydować jak jej się bardziej podoba. Omiótł wielką salę spojrzeniem i ignorując namolną kelnerkę, skierował się w stronę ich stolika na dziś. Zatrzymał się przy jej krześle i sięgnął po dłoń, by ucałować jąna powitanie.
– Khym… Przepraszam za spóźnienie – powiedział niepewnie spoglądając na karty menu wciąż stojące w miejscu, gdzie kelner położy przed nimi talerze. – Zamówiłaś coś?
– Nie. Czekałam byś coś mi doradził… Dawno nie byłam w żadnej restauracji. – Hermiona poczuła się zawstydzona tym wyznaniem, a dowodem na to był lekki rumieniec. Skrzywiła się i złapała lampkę wina. – Więc, co to za nagły wypadek?
– Głupia stażystka, która okazała się być siostrzenicą dyrektora w Mungu. Kazał ją przyjąć mimo słabych wyników w szkole… Po dzisiaj jednak nie ma znaczenia kto jest jej wujkiem.
– Tak źle… – mruknęła kobieta spoglądając na kelnera, który powoli się do nich zbliżał.
– Gorzej, ale nie o pracy chciałem z tobą rozmawiać. – Kelner zatrzymał się przy stoliku i poprosił o zamówienie. Dla siebie wziął mule w sosie pomidorowym, a kiedy dla niej zamówił pierś kurczaka z grilla pamiętając, że była Gryfonka po prostu brzydzi się mięczakami z muszelek, zrobiło jej się ciepło na sercu.
Po upływanie nie całych dwudziestu minut piękne dania w oczach Hermiony wylądowały na talerzach przed nimi. Cudowny aromat grillowanych warzyw unosił się do góry pieszcząc jej nozdrza. Z uśmiechem sięgnęła po widelec i nabiła szparaga. Przez cały czas czuła na sobie spojrzenie szarych oczu, a po plecach przechodził ją przyjemny, podekscytowany dreszcz.
– Nie patrz tak na mnie – powiedziała z lekką naganą w głosie, którą łagodził szeroki uśmiech na jej czerwonych ustach. Draco pokręcił tylko głową i zajął się swoim daniem.
Pomiędzy ich dwójką zapanowała napięta, ale mimo wszystko przyjemna cisza. Zerkali na siebie, posyłali uśmiechy – nieśmiałe, rozbrajające – i zapijali to wszystko wyśmienitym winem. Czas mijał powoli, stoliki wokół nich zwalniały się i zapełniały innymi gośćmi, a im się wcale nie śpieszyło.
– Powinniśmy porozmawiać… – zaczął Draco.
– Harry mi powiedział.
– … o tym co się stało – dokończył dając jej do zrozumienia, że teraz on mówi. Sięgnął do jej dłoni ułożonej na stoliku i nakrył ją swoją. Gładząc ją, rozkoszował się ciepłem skóry, który koił jego nerwy. Wziął głębszy oddech i spojrzał prosto w jej bursztynowe oczy. – Nie będę kłamał, że tamta jesień mnie nie obeszła, że nie zapadła mi w pamięci, że o niej nie myślę, ale… na razie nie chcę o tym myśleć. Chcę byś wiedziała, że nie przestałem cię kochać, Hermiona. I nie przestanę.
– Draco…
– Chcę wiedzieć, muszę wiedzieć, czy mamy szansę. Harry powiedział, że tak, ale jeśli ostatnie lata pokazały nam coś, to to, że nauczyłaś się kłamać i maskować.
Uśmiech na jej pięknych ustach zamarł. Przez chwilę poczuła się zraniona, a widząc jego zmartwienie, poczuła się jak kompletna idiotka. Czym się równa powiedzenie prawdy o niej, do tego co mu zrobiła? Jedno zdanie, do kłamania, do ukrywania przed nim prawdy, do zerwania zaręczyn, odejścia bez wyjaśnień i mienia dziecka zaraz po tym? Do tego wszystkiego Draco jest przekonany, że Lyra jest córką Ronalda.
Dlatego uścisnęła jego dłoń i uniosła ją, by z przysłoniętą włosami twarzą przed jego czujnym spojrzeniem, ucałować.
– Chcę tego, Draco, naprawdę, ale…
– To mi star…
– … ale będzie to długi, powolny i bolesny proces, wiesz o tym, prawda? – zapytała odgarniając loki za uszy. – Sam powiedziałeś, przez lata kłamałam i mam dużo, naprawdę dużo tajemnic, które… potrzebują ujrzeć światła dziennego. Tajemnic, które nie zranią tylko nas.
– Będzie dobrze, Hermiona. Tak długo jak będziemy w tym razem, wszystko naprawimy.
Draco nie był wylewnym facetem, jasne, dzięki niej, a później i Astorii nauczył się akceptować swoje emocje, mówić o uczuciach, ale płakanie wciąż nie było jego broszką. Robił to rzadko, a już na pewno nie w miejscach publicznych. Jednak widząc słodki uśmiech na jej ustach i słone łzy spływające po zaróżowionych policzkach, poczuł jak jego własne oczy się szklą. Nie wiedział, czy to radość, bo dostaną swoją szansę, czy smutek jej wyznania udzielił się też jemu.
Postanowił to zignorować i przesunąć swoje krzesło do jej. Złapał jej twarz, wytarł mokre policzki i złączył ich czoła.
– Naprawimy… – szepnęła, by zaraz lekko się zaśmiać. – Na Merlina, Draco, to ja wszystko zepsułam! Nawet nie wiem, czy będziesz umiał mi to wszystko wybaczyć.
– Cokolwiek zrobiłaś… dzięki temu mam Scorpiusa. Wybaczę ci wszystko.
– Najgorsze jest to, że mogę stracić Lyrę, na zawsze – powiedziała drżącym głosem. Pociągnęła nosem i zatonęła w jego objęciach, wdychając zapach, który kilkanaście lat temu koił jej nerwy, jak za dotknięciem różdżki. Z ulgą przyjęła do siebie fakt, że dalej tak jest. Po upływie kilku minut, wyswobodziła się z bezpiecznego uścisku i ze zdziwieniem rozejrzała dookoła. Byli sami na wielkiej sali. Kelnerzy chodzili cichutko, prawie jakby skradali się na palcach, by im nie przeszkodzić i sprzątali stoliki, które były ustawione daleko od ich.
– Przepraszam. Wygląda, że zepsułam naszą pierwszą randkę.
– Tak naprawdę, pierwszą mamy daleko za sobą – powiedział ze śmiechem targając jej włosy. – To była nasza trzydziesta randka, pani Granger i możesz mi to wynagrodzić kolejną kolacją za… dwa dni? – zapytał z rozbrajającym uśmiechem.
– Ja stawiam!
~~*~~*~~
Scorpius wszedł do prywatnego dormitorium**, które zapewniła mu pozycja Prefekta Naczelnego i rzucił torbę, która po kolejnym spotkaniu z Lyrą, była wypchana notatkami do projektu, koło biurka. Podchodząc do wielkiego łóżka z baldachimem, złapał zielony materiał swetra, by go ściągnąć. Położył go na usłanym łóżku i sięgnął ku krawatowi, gdy przerwało mu…
Głośne, zdecydowane pukanie do drzwi. Scorpius nawet nie zdążył puścić krawatu, który miał zamiar rozplątać, gdy drzwi od jego dormitorium się otworzyły. Obrócił się na pięcie i przez chwilę pozwolił by szare oczy rozszerzyły się, widząc drobną dziewczynę z burzą czarnych pukli. Widząc jak zagryza dolną wargę, tą pełną, malinową wargę, która prosi się o całowanie, nie żeby on chciał, poczuł jak ogarnia go podniecenie. Skrzyżował ręce na piersi i uniósł lewą brew.
– To jest chore, niebezpieczne – powiedziała machając równocześnie różdżką w stronę drzwi i rzucając na nie niewerbalne zaklęcie. – Fascynujesz mnie.
– Fascynuję? – zapytał nie dowierzając. Chciał zrobić krok do przodu, ale Ślizgonka wyciągnęła w jego stronę rękę, dając mu do zrozumienia, że ma zostać tam gdzie jest.
– Yhm… Od pierwszej klasy lubiłam cię obserwować. Jako jedyny tak naprawdę miałeś w głębokim poważaniu moją krew, to nie przez nią zachowywałeś się jak reszta w stosunku do mnie – mówiła zbliżając się małymi, powolnymi krokami w jego stronę, a on nie mógł się ruszyć. Nic powiedzieć. Stał zamrożony, prawie nie mrugając, zahipnotyzowany wpatrywał się w te usta, z których wypływał słodki, ale nie taki do porzygania, ale przyjemny do słuchania, głos. – Jesteś jak zamknięta księga. Możesz znać się ze wszystkimi, ale nikt poza przyjaciółmi cię tak naprawdę nie zna, a nawet oni nie umieją z ciebie czytać. Fascynowało mnie to i zobaczyłam, że twoje oczy są księgą, tylko trzeba nauczyć się je czytać.
Zatrzymała się przed nim z małą przestrzenią pomiędzy nimi. Miał deja vu z dnia imprezy, która imprezą nie była, tylko popijawą. Taka sama odległość dzieliła ich w korytarzu zanim poprosiła go o taniec. Od tamtej pory coś w nim pękło, z czego zdawał sobie sprawę. Całe wakacje jego mur, którym się odgrodził od niej rozsypywał się po cegiełce. Gdy Corbin zaciągał go do mugolskiej części Londynu, do Potterów i była z nimi Lyra z Olim, to szukał jej uśmiechu, chciał słyszeć jej perlisty śmiech, który wywoływał w niej chłopak. Coraz częściej łapał się na tym, że rozmawiał do niej, gdy wokół nie było nikogo. Przyłapał ją na wpatrywaniu się w jego osobę, tylko dlatego, bo on sam zaczął ją w tym roku obserwować. Wiedział, jakie owoce lubi, a jakich nie tknie, jak pije herbatę i mimo zdziwienia w wielkiej sali, pamiętał jak wyglądała jej dwunastoletnia wersja.
Spojrzał ponownie na odległość, która ich dzieliła i posłał w jej stronę uśmieszek. Jego mur opadł dwa tygodnie temu, a jej rozwalał przez ten cały czas, próbując ją złamać. Zagadywał ją, puszczał do niej oczko, robił wszystko by wydobyć z niej jakąś reakcję. I ją dostał.
– Wiesz dlaczego to jest niebezpieczne ? – zapytała łapiąc sweterek od dołu i pociągnęła go do góry, a kiedy był ściągnięty, rzuciła w stronę ziemi. Pokręcił głową. – Przez twoje mylące – warknęła wbijając palec zakończony długim paznokciem w jego pierś, co bolało jak cholera. – ...pieprzone zachowanie – warknęła ponownie dźgając go paznokciem. – … obserwowanie mi już nie starcza. Nie mogę… Ta fascynacja rośnie i nie mogę jej już zaspokoić. Chcę… więcej – zakończyła łapiąc go za krawat i pociągnęła w dół.
Szarość zawirowała z soczystością jej zieleni. Ignorując pytanie w jej oczach, czy jest tego pewien, nachylił się te ostatnie centymetry i złapał malinowe usta w głodnym pocałunku. Palce puściły skrawek materiału owinięty wokół jego szyi i dotykając na niej skóry przesunęły się do góry wzdłuż szczęki, za uszy, by spleść je na karku. Pieścił jej usta z delikatnością, starając się cieszyć tym pocałunkiem, ale ona miała inne plany. Wplatając palce w jasne włosy i wspinając na palcach, wpiła się mocniej w jego usta. Złapał jej dolną wargę pomiędzy zęby, by zatrzymać w sobie pomruk zadowolenia, który wydobył się z jej gardła. Przejechał językiem, by złagodzi ból po ugryzieniu i sprawnie zaczął rozpinać guziki jej koszuli. Przejechał dłońmi z obojczyków pod materiał na jej ramionach i zsunął go na ziemię. Nie przerywając pocałunku, Lyra sięgnęła do paska i odpięła klamrę, która obiła się o ziemię, gdy rzuciła nim koło swojego swetra. Guzik, zamek i Scorpius czuł jak materiał spodni zsuwa się po jego nogach. Czując jej zimne, trzęsące się palce przy gumce od bokserek niechętnie przerwał pocałunek. Jedną dłonią zatrzymał jej ręce, przyciskając je do rozpalonej skóry na podbrzuszu, a drugą złapał ją za podbródek i zmusił by na niego spojrzała.
– Powiedz mi, że nie jest to jeden z twoich głupich wyborów, który później będziesz żałowała.
– Nie będę – odpowiedziała wyrywając buzię z mocnego uścisku.
– Bo jeśli… jeśli tak jest, nie będę twoją marionetką, by skrzywdzić twoją matkę, nie ważne jak wielkim wrzodem na tyłku dla mnie jest, albo zapomnieć o Olim.
– Nie jest!
Jej krzyk był zdenerwowany, odbijający się trzykrotnie od ścian pomieszczenia. Miał w sobie nutkę rozdrażnienia, że kwestionuje jej decyzję, że myśli o niej tak nisko; nutkę zdecydowania, którą wyraźnie widział w jej płonących pożądaniem oczach. Chciała tego. Dla siebie, nie dla zemsty, nie dla słodkiej chwili spokoju od chłopaka, którego kochała. Chciała tej euforii, tego spełniania, pozbyć się palącego pragnienia, tej fascynacji.
To mu wystarczyło. Puścił jej dłonie, tylko po to by złapać ją za tyłek i unieść do góry, by jej nogi mogły opleść go w pasie. Zrobił kilka kroków w bok i posadził ją na blacie biurka, które zawalone było notatkami na ten przeklęty eliksir nad którym powinni pracować. Szczupłe palce zaczęły pracować nad guzikami jego koszuli, a jej usta idąc śladem rozpinanych guzików pieściły skórę, którą powoli odkrywała. Sam nachylił się i pocałował jej szyję, liżąc ją i gryząc. Naznaczając, bo dziś była jego. Delektując się ciepłem i delikatnością jej skóry, przejechał opuszkami spod piersi, pod pachami do zapięcia od stanika. Rozłączył haftki i ukrył twarz w ciemnych włosach rozkoszując się ich słodkim zapachem mieszanki kwiatowej. Pozwolił stanikowi opaść zatapiając w uczuciu, które dawkowała mu dziewczyna po ściągnięciu bokserek.
– Finite – szepnął, a czar na jej włosach i oczach prysł jak bańka mydlana. Wpatrywał się w błyszczące, zdziwione, szare oczy ozdobione długimi, jasnymi rzęsami. – Chcę ciebie, nie Pottera ani Weasley i Merlin wie kto jeszcze. Prawdziwą… – przerwał, by sapnąć, nacisk i tępo jej palców na członku zwiększył się. Przymknął oczy próbując się opanować, by nie rzucić drobnego ciała dziewczyny na łóżko i nie pieprzyć jej do upadłego. Zamiast tego dał jej się zsunąć z biurka na kolana i oparł czoło o gładką, chłodna powierzchnię mebla.
~~*~~*~~
* jest to zaklęcie, o którym czytałam w innym opowiadaniu, Cruel and Beautiful World. W tym opowiadaniu stworzyła je Padma Patil, po przeczytaniu mugolskich, medycznych książek. Ja postanowiłam użyć niepełnego imienia autorki ów opowiadania. W końcu to ona je wymyśliła.
** wiem, w Hogwarcie nie było takich dormitorium, ale dla dobra mojego opowiadania, przyjmijmy, że były : )
No to tradycyjnie, najpierw czepianie się :) „zachodniej części wyspy, przy Walii” – sąsiadującej z Walią; „w najbliższych kilku dniach wstrzymano” – wstrzymano na kilka najbliższych dni; „osoby, które musiały pracować,”- dodałabym „które musiały „z nim” pracować” ponieważ pierwsza część zdania jest zbyt ogólna, jakby tyczyła się wszystkich osób, które muszą pracować tego dnia, a dalej piszesz, że Malfoy ich staszy swoim uśmiechem co sugeruje, że chodzi o jego współpracowników ; „krok do przodu, może uda się przekonać.”- może uda się ją przekonać lub może da się przekonać (bo rozumiem, że piszesz o Hermionie?); „Wszedł do pomieszczenia, które od półtorej miesiąca”- półtora miesiąca (pisałam Ci już o tym jak prawie spałaś ); „Z chwilą, gdy jego oczy spoczęły na jej wychudzonym ciałku, zastygniętym w wykrzywiony, nieludzki sposób, z włosami rozrzuconymi w powietrzu, zasłaniającymi buzię. Zbaraniał, a dziś, za” przed zbaraniał powinien być przecinek, a nie kropka, bo masz nieukończone zdanie, nie wiadomo co „Z chwilą, gdy…” się stało.; „innej sytuacji Draco przejąłby się, że doprowadził innego człowieka”- innej, innego powtórzenie, proponuję „drugiego człowieka”; „ciało dziewczyny uderzyło zbyt delikatnie według niego w ścianę” –po uderzyło i niego przecinki, bo to wtrącenie; „chłopaka, który stał nieruchomo z przerażeniem wypisanym na twarzy. Draco zauważył, jak chłopak”- drugiego chłopaka bym wykreśliła, myślę, że będzie wiadomo, iż to o niego chodzi.; „Drzwi się otworzyły, ale mężczyzna nawet nie spojrzał na STOJĄCY W NICH przyjaciela, tylko wrócił do wpatrywania się w dziewczynkę. Widząc ją tak po wykrzywianą” to co wielkim literami bym dodała, bo przez chwilę nie wiadomo kto jest mężczyzną, a kto przyjacielem. Ponadto „po wykrzywianą” pisane łącznie. „Nachylił się i z trudem przez przeszkadzające włosy, które unosiły się wokół jej głowy, pewnie od rzucania jej ciała, zasłaniały mu widok, zobaczył zaczerwienie.”- Nachylił się i przez przeszkadzające MU włosy DZIEWCZYNKI, które unosiły się wokół jej głowy, pewnie od rzucania się ciała, zasłaniając widok, z trudem zobaczył zaczerwienie. Ogólnie zwrot „pewnie od rzucania się ciała” bym wykreśliła. Czytelnik nie musi mieć wszystkiego podanego na tacy, może się też trochę domyślić ;
OdpowiedzUsuń„delikatnie jak się tylko dało, patrząc, że była sztywna, ułożył ją na boku” po delikatnie przecinek, a zamiast „patrząc”- zważając na to/biorąc pod uwagę fakt; „długo nie praktykuje już zaklęć niewybaczalnych. D. nie może być długo w takiej pozycji.” Powtórzenie słowa „długo”, proponuję w pierwszym przypadku użyć „od dawna”; „Rachel użyła drętwoty, kiedy w ataku uderzyła czołem o ramę”- kiedy MAŁA w ataku uderzyła, bo ze zdania wynika, że to Rachel uderza o ramę; „ale ona powiedziała, że tak jej mówił doktor, by robić, że to bezpieczne, dla jej dobra”- że doktor jej mówił by tak robić dla jej dobra, że to bezpieczne; „– Jak długo? – zapytał Draco, czując, jak złość się z niego ulatnia, a wypełnia go tylko zmartwienie”- czując ulatniającą się z niego złość, której miejsce zaczęło zajmować zmartwienie; „Zaklną, słysząc trzydzieści”- zaklął; „na wózku, na dole powinny być”- w wózku, na dole; „Z chwilą zniesienia z niej zaklęcia, trójka mężczyzn odetchnęła z ulgą widząc, że atak padaczkowy się skończył” – Z chwilą zniesienia zaklęcia, trzech mężczyzn odetchnęło z ulgą… po pierwsze, nie musisz podkreślać z kogo zostało zdjęte zaklęcie, bo wyraźnie wcześniej o tym piszesz, po drugie, trójka to może być ludzi gdy są to kobiety i mężczyźni, choć poprawniej byłoby „troje” ; „W powietrzu unosił się magiczne prześwietlenie całego ciała” – unosiło się magiczne…; „przed łokciem o czym doskonale wszyscy wiedzieli od samego patrzenia” po „łokciem” i „patrzenia” przecinek, bo to wtrącenie, ponadto zastąpiłabym „o czym doskonale wszyscy wiedzieli od samego patrzenia” „ co wszyscy doskonale widzieli gołym okiem”; zdanie dalej, po „Draco„ przecinek; „wskazującym w strony przeciwne” – w przeciwne strony; „Spojrzał na zegarek na nadgarstku, wykorzystując pół minuty wyostrzania się obrazu, by spojrzeć na lewy nadgarstek”- pierwsze na nadgarstku wykreśl, jest całkowicie zbyteczne, masło maślane ; W następnym zdaniu po „godzinę” przecinek; „ ciśnienie wewnątrz czaszkowe” wewnątrzczaszkowe razem pisane, dodałabym też słowo PODWYŻSZONE/WZMOŻONE, bo samo ciśnienie jest normalne ;
Usuń„Jednak ani on, ani krwiak nie są duże” Jednak wzrost ciśnienia i krwiak nie są duże. Zastanawiam się też, czy przy obrzęku mózgu nie powinnaś dodać, że to wygląda na krwiak, bo teraz dla czytelnika obrzęk=krwiak, a obrzęk może towarzyszyć krwiakowi, ale wcale nie musi, może być np. samodzielnym zjawiskiem.; „umieścić w śpiączkę farmakologiczną” i umieścić/pogrążyć w śpiączCE farmakologicznej; „widział zamyślone oczy przyjaciela, jak wydyma wargę”- patrzył jak wydyma wargę; „uniósł kciuka w jego stronę. Draco na widok “OK” gestu wypuścił powietrze, nawet nie zdając sobie sprawy do tej pory je wstrzymywał”- uniósł KCIUK w jego stronę. Draco widząc gest „OK”, wypuścił powietrze, nawet nie zdając sobie sprawy, ŻE do tej pory je wstrzymywał; „wprowadzając śpiączkę w życie” to źle brzmi, może „sprowadzając śpiączkę na małą pacjentkę?; „Merlin wiedział, że jako szukający za małolata, Pani Poppy składała go nie raz.” Merlin wiedzie dział i ile razy, jako szukający za małolata, był składany przez Panią Poppy ( choć wolałabym Pomfrey, bo nie sądzę, że uczniowie myśleli o niej „po imieniu”); „Wziął ją na ręce, by ułożyć ją z powrotem już samą do łóżka”- Wziął raz jeszcze na ręce chude ciałko dziewczynki, by tym razem samą ułożyć do łóżka.; „uszyła Astoria. Teraz w każdej wolnej chwili szyła” może drugie szyła zastąpić np.tworzyła?;
Usuń„Draco spojrzał na dzieciaka i westchnął” – na stażystę, określenie dzieciak w tym momencie nie pasuje.; „To nie była twoja wina” to nie była twoja sprawka, ponieważ w poprzednim zdaniu masz dwa razy słowo wina. „który stał na biurku jej mamy był jedynym źródłem dźwięku w gabinecie. Korzystając z tego, że jej mama” pierwsze „jej mamy” bym wykreśliła, ponieważ potem wyjaśniasz gdzie są.; „W końcu postawiła na swoim i wdrążyli w życie pierwsze spotkanie by omówić” postawiła na swoim i wymusiła zebranie by omówić – ponieważ masz powtórzenie słowa „spotkanie”. „by nalać sobie odrobiny wody do kryształowej szklanki.” - by w kryształową szklankę nalać sobie odrobiny wody ( masz w tekście powtórzenie słowa „do”); „chce pokierować tą grę”- tę grę; „Nie mogę się skupić – jęknęła, czym wywołała mały śmiech u blondyna. – Jasneee, śmiej się z biednej, marudzącej, niemogącej się skupić dziewczyny”- jedno „skupić” zastąp „skoncentrować”, najlepiej drugie, bo potem Scorpius tez mówi o skupieniu; „ich stolika na dziś”- to „na dziś” jest zbyteczne; „i sięgnął po dłoń, by ucałować jąna powitanie” i sięgnął po jej dłoń, by ucałować na powitanie; „Dla siebie wziął mule w sosie pomidorowym” w tym zdaniu musisz zaznaczyć, że to Draco dla siebie zamówił mule…, bo wygląda jakby to kelner wziął dla siebie coś tam :P; „ nie całych” pisze się razem; „minut piękne dania w oczach Hermiony wylądowały” piękne, w oczach Hermiony, dania; „Pomiędzy ich dwójką zapanowała napięta” albo „pomiędzy nimi”, albo po prostu „zapanowała”; po „przyjemna” przecinek; „Gładząc ją, rozkoszował się ciepłem skóry, który koił jego nerwy.” Gładząc delikatnie skórę, rozkoszował się jej ciepłem, który koił jego nerwy.” Inaczej masz bliskie powtórzenie „ją”; „Przez chwilę poczuła się zraniona, a widząc jego zmartwienie, poczuła się jak kompletna idiotka.” Widząc jego zmartwienie, nazwała się w myślach idiotką.; „mienia dziecka”- urodzenia dziecka; po „wszystkiego” przecinek”; „przysłoniętą włosami twarzą przed jego czujnym spojrzeniem” przesłoniętą włosami, przed jego czujnym spojrzeniem, twarzą; „potrzebują ujrzeć światła dziennego” ujrzeć światło dzienne; „jego broszką” jego cechą, broszka raczej jest określeniem na problem, a to w tej sytuacji nie pasuje; „krzesło do jej” krzesło bliżej niej; „ale nie taki do porzygania, ale przyjemny” pierwsze „ale” wykreśl; „Możesz znać się ze wszystkimi, ale nikt poza przyjaciółmi cię tak naprawdę nie zna, a nawet oni nie umieją z ciebie czytać’’- ale nikt, poza twoimi przyjaciółmi, nie ma pojęcia kim naprawdę jesteś, a nawet oni nie zawsze wiedzą co czujesz; „tylko trzeba nauczyć się je czytać.” Nauczyć się z nich czytać; „Całe wakacje jego mur, którym się odgrodził od niej rozsypywał” po „niej” przecinek; „że rozmawiał do niej” rozmawiał z nią lub odzywał się do niej; „by złagodzi ból po ugryzieniu” by złagodzić; „który później będziesz” którego;
UsuńA teraz zachwyty. Wreszcie moje ukochane, wyczekane, wytęsknione dramione! Spotkali się, dadzą sobie szansę, jejeje- chce mi się śpiewać. Druga rzecz: Lyra i Scorpius, mała tragiczna miłość brata i siostry- chcę więcej, błagam napisz więcej. Jak czytałam ich scenę w dormitorium Scorpiusa, autentycznie czułam dreszcze podniecenia, a to rzadko mi się zdarza. Pięknie, delikatnie, wysublimowanie a jednocześnie z pazurem i tym czymś co doprowadza cię do granicy wytrzymałości, żeby nie krzyknąć "no dalej". To tyle jeżeli chodzi o fabułę. Co do stylu, należą Ci się pochwały, bo masz coraz mniej powtórzeń (a widziałam wersję niebetowaną), jeszcze mały problem z odmianą i końcówkami, ale widać, że pracujesz nad sobą :* Pisz, pisz dziewiąty rozdział i nie waż mi się porzucić kontynuację akcji między Scorpem a Lyrą, niechże mają coś z życia nim starzy walną im między oczy :D
UsuńJeju! Nie zauważyłam kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńZabieram się za czytanie :D
~ Julia ~
Jesus Maria, już współczuję im, gdy się dowiedzą o swoim pokrewieństwie. Biedni... Draco i Herm słodcy, kochani jej ! Ale najbardziej chcę mi się płakać jak pomyśle o Scorpiusie i Lyrze. Podejrzewałam coś, ale teraz gdy moje przypuszczenia się potwierdzily to...
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze, nie łam się : D
UsuńTrzymam za słowo, bo kolejnego rozdziału nie widać :(
UsuńArya, jest! Dziewiątka została dodana, czytałaś?:> Jeśli tak, to jak wrażenia:>
UsuńO matko, zupełnie przypadkowo trafiłam na Twoje opowiadanie... ale kurcze, może przypadek, ale jaki szczęśliwy! REWELACJA!!!! Niesamowicie budujesz emocje! Podczas czytania dialogów, przemyśleń wnikam w głąb bohaterów i wszystko z nimi przeżywam. Dlatego dobiłaś mnie ostatnią sceną, aż boję się rozwinięcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Agata S.
Dziękuję za te miłe słowa! : * Dużo to dla mnie znaczy, że napisałaś co myślisz : ) Czasem tego brakuje.
UsuńZ emocjami i opisami mam obsesję, więc cieszę się, że one się opłacają i pomagają "wniknąć Ci w głąb bohaterów" : ) O to własnie chodzi.
Buziaki!
Naprawdę fajne opowiadanie, pochłonęłam te kilka rozdziałów w dwa dni, co jest dla mnie wyczynem! Gratuluję wspaniałych bohaterów! Twoje OC są wspaniałe, a zazwyczaj nie czytam opowiadań, gdzie występują, zawsze są tacy idealni, a u ciebie są ludzcy! Wykreować tak bohaterów - WOW! Fabuła cudo! Naprawdę dobra robota ;)
OdpowiedzUsuń21 years old Geologist II Alessandro Prawle, hailing from La Prairie enjoys watching movies like Chimes at Midnight (Campanadas a medianoche) and Genealogy. Took a trip to Al Qal'a of Beni Hammad and drives a Ferrari 857 Sport. odkryj to
OdpowiedzUsuń