Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dramionarry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dramionarry. Pokaż wszystkie posty

18 cze 2018

DLA WIĘKSZEGO DOBRA - NADZIEJA W PRZEKLEŃSTWIE

DLA WIĘKSZEGO DOBRA -
nadzieja w przekleństwie. 






Gorzki posmak. 

Skrzywienie ust i opadająca ręka z pustą fiolką. 

Kiedy ponownie otworzył oczy, w odbiciu lustra zobaczył swoją najlepszą przyjaciółkę z szerokim uśmiechem na ustach i łzami w oczach. Chwyciła go za ramię i pociągnęła tak, by mógł objąć ją w pasie, po czym oparła się na jego ciele – już z ulgą wypisaną na twarzy.

Tuż obok wciąż stał jego wróg ze szkolnych lat, z którym publicznie witał się skinieniem głowy, ale nigdy nie wymieniali miłych słówek. Woleli się zwyczajnie ignorować. Teraz stali ramię w ramię. Na ustach Malfoya błąkał się drwiący uśmieszek, a połyskującymi stalą oczami wpatrywał się w odbicie kobiety w ramionach Harry’ego. 

Kiedy w końcu zwrócił oczy ku swojemu odbiciu, zauważył zmianę. Wyglądał, jakby przez te sekundy, gdy przełykał okropny w smaku eliksir, postarzał się o kilka lat. Mimo ciągłego braku zmarszczek można było zobaczyć, że skóra na twarzy straciła ten blask i świeżość. Koszula, która wcześniej była idealna, zrobiła się lekko przyciasna w barkach i torsie, podczas gdy jego ciało straciło chłopięcy urok. 

— Eliksir postarzający? — zapytał.

— Możesz tak powiedzieć, Potter — mruknął Malfoy. — Dobra, Granger, będę się już zbierał, wiesz, gdzie mnie znaleźć. 

— Odprowadzę cię. 



Przez kolejne pół roku raz na miesiąc dostawał nową fiolkę z eliksirem postarzającym. Hermiona powiedziała mu, że jest to ulepszona wersja tego samego eliksiru, którego użyli bliźniacy, by dostać się do turnieju trójmagicznego. Różnica była taka, że Malfoy zmienił go w ten sposób, żeby byli w stanie kontrolować, o ile z każdym tygodniem go postarzają. 

Teraz, kiedy spoglądał w lustro, widział płytkie zmarszczki, które pojawiały się wraz ze śmiechem przy oczach. W idealnie czarnych do tej pory włosach, jak u Śnieżki z bajki, znalazł już trzy razy siwy włos. Trzy siwe włosy! 

Nie wiedział, jak miał jej dziękować, ale za każdym razem, gdy próbował, odpowiadała tylko, że to „genialny mózg Malfoya zasługuje na docenienie”, nie ona. Harry wiedział, że przyjaciółka miała rację, ale nie mógł się zmusić do skontaktowania z byłym wrogiem. Od ostatniego razu, gdy spotkali się u Hermiony po balu, nie spotkał byłego Ślizgona nawet przypadkiem w Ministerstwie. 

Wypłukał maszynkę pod ciepłą wodą, wklepał w policzki i szyję krem chłodzący po czym owinięty tylko w ręcznik wszedł do sypialni. Przeczesując palcami włosy, podszedł do okien i odsunął zasłony, pozwalając, by promienie słoneczne oświeciły pomieszczenie. 

Kiedy z łóżka usłyszał zbolały jęk Ginny, spojrzał w tamtą stronę i zdziwił się, widząc swoją żonę wciąż zakopaną w pościeli. Normalnie była pierwszą osobą, która wstawała w ich domu. Była rannym ptaszkiem. Uwielbiała mieć wszystko przygotowane i zrobione z rana, by po południu poświęcić się dzieciakom i odpoczynkowi. Odkąd mieli Jamesa, na palcach jednej ręki mógł zliczyć te razy, gdy nie wstała punkt siódma. 

— Ginny? — zapytał, zaciągając z powrotem zasłony. Podszedł do łóżka, usiadł na jego skraju i powoli ściągnął kołdrę z twarzy żony. — Lisico… — 

Odgarnął ze spoconej twarzy lepkie rude włosy, przez które właśnie tak ją nazywał, i ucałował ją w czoło. 

Przez ostatnie kilka dni Ginny czuła się średnio, z czego zdawał sobie sprawię, ale dziś wyglądała naprawdę kiepsko. 

— Głowa mi pęka… — szepnęła zachrypniętym głosem. 

— Przyniosę ci eliksir i wodę — powiedział, zsuwając się z łóżka. 



Po dwóch dniach Ginny wcale nie poczuła się lepiej. Leżeli na łóżku przy świetle wpadającym z przedpokoju przez lekko uchylone drzwi. Dzieci zostały tego wieczoru u babci, by Ginny mogła wypocząć w ciszy. Ostatnie dwa dni spędziła w łóżku, w otaczającej ją ciemności, z pulsującym bólem głowy. Na zmianę się budziła i zasypiała. A eliksiry zdawały się nie działać. 

— Zimno mi… — wyszeptała. 

Okrył ją dodatkowym kocem, po czym położył się ponownie obok niej. Przyciągnął drżące ciało do siebie i przymknął oczy. 

Kiedy na nowo je otworzył, aura Ginny iskrzyła się jaskrawożółtym kolorem. 

Nigdy nie cieszył się, że ma ten dar, ale pierwszy raz przestraszył się tego, co był w stanie zobaczyć. Dlatego kiedy tylko Ginny zasnęła, Harry rzucił czar na śpiącą kobietę. Gdyby coś się działo, obudziła się albo jej stan znacznie pogorszył, różdżka miała go o tym poinformować. Zazwyczaj używał tego na Teddym albo swoich dzieciach. 

Teleportował się w ciemnej uliczce przy budynku, w którym mieszkała Hermiona. Ominąwszy kosze ze śmieciami, skierował się w stronę wejścia i pokonując schody po cztery stopnie, dostał się na trzecie piętro. 

Zapukał do drzwi, a kiedy chwilę później zostały one otwarte, stanął twarzą w twarz z osobą, której starał się unikać i do tej pory wychodziło mu to znakomicie. Chociaż dałby uciąć sobie palec, że sam Malfoy robił wszystko, by na siebie nie wpadli w Ministerstwie, a odkąd były Ślizgon związał się z Hermioną, blondyn przebywał w budynku znacznie częściej niż wcześniej. 

— Malfoy — powiedział, patrząc w szare oczy mężczyzny, czego normalnie unikał, ale tym razem wolał to od wpatrywania się wpatrywania się w ciało, którego jedynie dolna część była owinięta ręcznikiem, który miał owinięty na biodrach. — Khym… — chrząknął, próbując spojrzeć w głąb mieszkania. — Zastałem Hermionę? 

— Nie — odpowiedział, a Harry westchnął, kiwnął głową i rozejrzał się po klatce. Już miał podziękować i teleportować się z powrotem do domu, gdy Malfoy znowu się odezwał: — Poszła odebrać pizzę. Starczy i dla ciebie, jeśli obiecujesz nie komentować naszego związku. 

Harry spojrzał na niego zaskoczony, słysząc napięcie w głosie byłego Ślizgona. Kto by pomyślał, że Malfoy będzie się przejmował tym, czy bliscy Hermiony akceptowali jej decyzje. I pewnie miał on rację, zdając sobie sprawę, że nie wszystkim podobał się nowy partner ich Hermiony. Ale Harry nie zamierzał być jedną z tych osób. Jakim musiałby być hipokrytą, by odwdzięczyć się jej w taki sposób, kiedy ona zawsze stała za nim murem? 

Zresztą, choć z trudem się mógł do tego przyznać, Harry widział, że Malfoy był dla Hermiony dobry. Mimo zmartwień kobiety o Harry’ego przez tą całą przepowiednię, widział uśmiech, który nareszcie sięgał jej oczu. 

— Już dawno przestałem kwestionować wybory Hermiony… W końcu sam nie byłem tym najlepszym — powiedział, myśląc o tym, jak o wiele łatwiejsze mogłoby być jej życie, gdyby nie był jego częścią. 

Draco zniknął za drzwiami sypialni, a Harry przysiadł na skraju kanapy, na której spał Blackie. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zauważając niewielkie zmiany, których jeszcze niedawno tu nie było. Nowy regał z książkami, które, jak mógł stwierdzić po tytułach nie należały do Hermiony. Niektóre grzbiety były zasłonięte ramkami na zdjęcia, między innymi w jednym wyraźnie widział małego, blondwłosego chłopca, który ze śmiechem wdrapywał się na kolana elegancko wyglądającej kobiety, by dać jej z zaskoczenia soczystego buziaka, na co stojący za nimi Lucjusz Malfoy unosił tylko brew i kręcił głową. Kiedy tak przypatrywał się człowiekowi, którego nienawidził, zauważył, że mimo niezadowolenia widocznego na twarzy, kącik jego ust unosi się w rozbawieniu. 

— Widzisz coś, co ci się podoba? — zapytał go Draco, a jego głos ociekał sarkazmem, który był tak bardzo charakterystyczny dla blondyna. Harry omiótł jeszcze raz jednym spojrzeniem cały regał i spojrzał w stronę drugiego mężczyzny. 

— Chciałbym powiedzieć, że podziwiałem twoje nagrody zdobyte za czasów twojej świetlanej kariery w quidditcha, ale byłoby to kłamstwo. 

— Moja kariera wciąż ma się dobrze — odparł rozbawiony Malfoy, kierując się do kuchni. — Piwa? 

— Jasne. 

Po chwili Harry trzymał już schłodzone mugolskie piwo w dłoni, zdumiony wpatrując się w byłego Ślizgona. Z zainteresowaniem oglądał on mecz o Puchar Niemiec w piłce nożnej. Chyba za bardzo się w niego wpatrywał, oczekując zniesmaczenia albo chociaż niezrozumienia na jego twarzy, bo po kilku minutach z westchnieniem Draco wyłączył telewizor. Malfoy spojrzał na niego z uniesioną brwią. 

— Dobra, widzę, że to, z czymkolwiek przyszedłeś do Hermiony, cię zżera, a w pizzerii najwidoczniej mają poślizg. 

— Słucham? — zapytał Harry głupio. 

— Jeśli chcesz, to… możesz powiedzieć, co się dzieje. Nie eliksir mam nadzieję? 

— Nie, nie… — odpowiedział zdziwiony. Spojrzał na zieloną butelkę w dłoni i westchnął, przechylając ją. Poczuł przyjemne ochłodzenie w gardle, ściśniętym wskutek niepewnego pytania Malfoya.

— Chciałbym, żeby to było coś nie tak z eliksirem, ale nie… Działa on rewelacyjnie, jak widzisz, za co… dziękuję. 

Odstawił prawie pustą już butelkę na ławę i ukrył głowę w dłoniach. 

— Hermiona ci mówiła, że widzę aurę i magię każdej osoby, istoty, magicznej, czy też nie? — Kiedy Malfoy pokręcił głową, kontynuował: — Więc widzę. Nawet teraz. Twoja jest jasno szara, wręcz się iskrzy. Hermiony jest jasna, ciepła, przyjemnie żółta, aż chce się do niej podejść i ją objąć, by poczuć to ciepło. Ginny do tej pory była rudawa, jak u lisów. Hermiona stwierdziła, że kolory bazują na moich odczuciach względem danej osoby i tym co o niej wiem. Zazwyczaj. Jeśli ją znam. 

— Okej… 

— Ginny od kilku dni czuje się źle. Bóle głowy, światłowstręt, zmęczenie, dziś nawet wymiotowała… 

— Zaryzykuję, że uznasz mnie za głupiego i zwątpisz w moją pomoc, ale nie rozumiem co ma jedno do drugiego? 

— Jej aura się zmieniła… — szepnął Harry, i choć nie rozumiał, co zmieniona aura mogła oznaczać, czuł, że było to coś złego, dlatego też jego głos załamał się na końcu. 

— Och, Harry — usłyszał kobiecy, zmartwiony głos i nagle poczuł, jak bańka pęka. Spojrzał w przerażone, szare oczy. Po pomieszczeniu rozniósł się zapach pizzy, z regału dobiegało tykanie zegara, a ciepłe ramiona zamknęły go w ciepłym uścisku. 



Za namową Hermiony Ginny zgodziła się na wizytę w Świętym Mungu, a kiedy Uzdrowiciele niczego nie wykryli, zabrali ją do świata mugoli. Malfoy za ich plecami, z błogosławieństwem Hermiony, znalazł najlepszego lekarza ogólnego. Podobno od samego początku nie wierzyli, że magia pomoże jego Ginny. Dlatego dziś dzieci zostały z Malfoyem i Hermioną, gdy wraz z Ginny przemierzali uliczki Londynu prowadzące do prywatnej kliniki nijakiej Dr. Karper. 

Budynek, w którym się znaleźli, wyglądał czysto i nowocześnie. Ginny kurczowo trzymała go za rękę i rozglądała się z przerażeniem dokoła.To była kolejna rzecz, którą bliscy zauważyli w jego żonie. Zazwyczaj spokojna, nawet mimo Weasleyowskiego temperamentu, przez ostatnie dni stała się nerwowa. Nawet bardzo. Najmniejsze błahostki potrafiły wyprowadzić ją z równowagi, a dzieci, jak nigdy, doprowadzały ją do szewskiej pasji z niebywałą łatwością. Kiedy nie krzyczała, nie przeklinała, a nawet nie rzucała naczyniami (co zdarzyło się dwa razy), to milczała, zamknięta w sobie, albo płakała w zamkniętej sypialni Lily (ale tylko, gdy ich córki tam nie było). 

— Wszystko będzie okej — szepnął, gdy miła pani w recepcji pokierowała ich na trzecie piętro. 

Ginny nie rozluźniła się, a pół godziny, przez które wciąż musieli czekać na wizytę, ciągnęło się niemiłosiernie. Harry miał wrażenie, że szum rozmów zanikł, a jedynymi dźwiękami, jakie słyszał, pozostało tykanie wielkiego zegara na przeciwległej ścianie i momentami nerwowe mamrotanie Ginny pod nosem. 

Uścisnął jej dłoń i z odetchnął z ulgą, gdy drzwi ze złotą tabliczką z imieniem Dr. April Kepner* się otworzyły. Stała w nich kobieta mniej więcej w ich wieku, z delikatnym uśmiechem na ustach, w rozpiętym białych fartuchu lekarskim, który skrywał czarne eleganckie spodnie i zwykłą błękitną bluzkę. 

Chociaż jej nie znał, to wyraźnie widział otaczającą ją czystą aurę, która wręcz oślepiała. Nie wątpił w słowo Malfoya, ale świadomość, że lekarka, do której ich pokierował, miała aurę taką, a nie inną, świadczyło o tym, że mógł jej w stu procentach zaufać. 

— Pani Potter? — zawołała, a jego Ginny podskoczyła. 

Po zamknięciu się za nimi drzwi usiedli, a Kepner spojrzała na nich uważnie. 

— Witajcie. Od razu przejdziemy do rzeczy. Wasz przyjaciel, który swoją drogą potrafi być przekonujący, przedstawił mi powodu waszej wizyty. Czy coś się zmieniło od tego czasu, gdy ze mną rozmawiał? 

Harry spojrzał niepewnie na Ginny, ale widząc jej puste spojrzenie utkwione w punkcie na biurku i nerwowe palce mnące skrawek swetra, wrócił wzrokiem do zachęcającej twarzy lekarki. 

— Do symptomów, które pani poznała, doszły huśtawki nastrojów… — Zamilkł na chwilę, by uspokoić nerwy, wdychając powietrze, po czym ciągnął dalej — Bardzo łatwo się denerwuje. — Zacisnął dłoń na rozszalałych palcach żony. — Wyprowadzają ją z równowagi rzeczy, które normalnie by ją rozbawiły. Krzyczy… na ludzi, których kocha, na nasze dzieci, podczas gdy sama stworzyła zasadę, żeby nigdy nie podnosić na nie głosu. Potr… — zamilkł, czując, jak głos utkwił mu w gardle, a łzy zbierają się za zamkniętymi powiekami. Wiedzieć to wszystko, ale powiedzieć na głos, do obcej osoby, było tak ciężko. 

— Potrafię być w takim stanie, że rzucam rzeczami — usłyszał słodki głos jego żony i ulgą przyjął fakt, że brzmiał on normalnie. — Innym razem… jestem zamknięta w sobie albo płaczę w sypialni córki… Czuję, jakbym straciła kontrolę… nad własnym ciałem i umysłem… i… i nie wiem, jak ją odzyskać. 


* Pewnie wiele osób zna April Kepner z Greys Anatomy.
- Betowała wspaniała Katja. 

8 cze 2018

Osiem nóg, trzy serca, jedna rodzina [T][M]




Osiem nóg, trzy serca, jedna rodzina [T][M]




Tytuł: Eight legs, Three hearts, One family
Autor: LightofEvolution Autor tłumaczenia: Vixen
Beta: Agatte/Rzan <3
Zgoda: Jest
Fandom: Harry Potter
Para: Dramionarry
Gatunek: Humor/Romance
Rating: M
Status: Zakończone
Opis: Krótki i słodki one shot — Dramionarry — o przynajmniej ośmiu nogach i Wybrańcu, który ratuje noc!




Hermiona dopiero co znalazła idealną pozycję do zaśnięcia, gdy otworzyły się drzwi do sypialni. Usłyszała tupot małych stóp na ciemnej drewnianej podłodze i… 

— W moim pokoju coś jest. Coś obrzydliwego. 

Kobieta uniosła głowę z poduszki i spojrzała na dziecko. Po pomieszczeniu rozniósł się cichy głos drobnego chłopca o jasnych włosach, a dłońmi miał on materiał swojej quidditchowej koszulki od piżamki. 

— W porządku, Scorp — uspokoiła syna. — Ile ma nóg? 

Sześciolatek wyszczerzył zęby w uśmiechu, bardzo przypominając przy tym swojego ojca, i wybiegł z powrotem do pokoju. 

— Osiem! — wykrzyknął z dwadzieścia sekund później. 

— Osiem oznacza, że to pająk — odkrzyknęła, ignorując jęk obok niej. Szturchnęła na wpół śpiącego mężczyznę i dodała: — Więc, Harry, twoja kolej. 

Brunet westchnął, ale wygrzebał się z pościeli, uprzednio całując Hermionę w policzek. 

— Idę! 

Po drugiej stronie Hermiony inny mężczyzna zaśmiał się i otworzył jedno zaspane oko, by popatrzeć na tyłek wychodzącego Harry’ego. 

Mieli prostą zasadę, kiedy chodziło o „coś” w pokoju Scorpiusa — do ośmiu nóg — zajmował się tym Draco; osiem nóg — Harry, ponieważ miał najwięcej doświadczenia z pająkami, a przynajmniej tak twierdził Scorp po wysłuchaniu (dziecięcej wersji) historii swoich rodziców z czasów Hogwartu; więcej niż osiem nóg — wkraczała Hermiona. Do ostatniej kategori zaliczały się gąsiennice, które tylko wyglądały, jakby miały więcej niż osiem nóg. 

Draco przyciągnął Hermionę bliżej siebie, dzięki czemu oparła się o jego tors i westchnęła zadowolona, zamknięta w ciepłych ramionach. 

— Twój syn to prawdziwy Puchon, wiesz o tym? — dogryzła mu rozbawiona. 

Delikatnie ugryzł ją w ucho, po czym odpowiedział: 

— Jest także twoim synem w każdym znaczeniu tego słowa, nawet jeśli nie łączą was więzy krwi. 

— To ty rozpieszczasz go najbardziej! Skończy się tym, że będzie tak samo rozpuszczonym dzieciakiem, jak ty! 

— Tak się nie stanie. A swoją drogą miotła była pomysłem Harry’ego, więc to jego obwiniaj. Zresztą sama rozpieszczasz go książkami i ciągłym czytaniem mu. 

— Wiesz, pomimo tego, że pięćdziesiąt procent genów dzieli z tobą, Scorpius jest dość inteligentnym dzieckiem. 

Hermiona nie wspomniała o drugich pięćdziesięciu procentach dziedzictwa Scorpiusa i to z dobrej przyczyny. To właśnie jeden z powodów, przez który Draco z Hermioną stali się sobie bliscy w pierwszej kolejności. 



Astoria podkuliła ogon i uciekła zaledwie kilka tygodni po narodzinach swojego syna, spełniwszy obowiązującą ją część umowy małżeńskiej, dając rodzinie Malfoyów nowego dziedzica. Zdesperowany Draco zgłosił się wtedy do współpracownika w MLE — Hermiony Granger — po radę. Serce czarownicy roztopiło się, widząc go z noworodkiem w ramionach. I mimo braku doświadczenia z dziećmi Hermiona wyszła z jego kominka ze stosem książek i Molly Weasley u boku. Kiedy Molly wróciła do domu, Hermiona postanowiła jeszcze chwilę zostać. Do jego uroku pełnego sarkastycznego humoru, doszła troskliwa i ładniejsza strona Draco, która przyciągała ją do siebie w niewytłumaczalny dla niej sposób. Jedna rzecz poprowadziła do drugiej i niedługo po tym Hermiona zaczęła spędzać noce w Malfoy Manor, pomagając mężczyźnie z synkiem i łatając jego rozbitą duszę. 

Sześć miesięcy później, w deszczową listopadową noc, Harry zapukał do drzwi dworu, cały przemoknięty, zapłakany i ogólnie nieszczęśliwy. Bez pytania Hermiona wciągnęła go do środka, posadziła przed kominkiem i wręczyła kubek gorącego kakao. Krótko po tym Draco, ubrany jedynie w spodnie do spania, przysiadł koło nich. Wymienił słodki napój na szklankę ognistej i zmusił Harry’ego do rozmowy. 

Okazało się, że Ginny zostawiła go po ostrej kłótni, gdy prawdziwość tego, czego oczekiwali od ich związku, niespodziewanie na nich runęła. Ginny chciała grać w Quidditcha i budować swoją karierę, Harry chciał — pragnął — własnej rodziny. 

Kiedy Hermiona wróciła z karmienia z niespokojnym niemowlakiem wciąż wtulonym w jej ramiona, przywitał ją niecodzienny widok. Draco trzymał Harry’ego w ciasnym uścisku, szepcząc mu ciche słowa pocieszenia w zagłębienie szyi. Harry z kolei, z ramionami zapleciony wokół chłopaka Hermiony, rozpaczliwie wczepiał się palcami jego nagą skórę.Spojrzenia Hermiony i Dracona spotkały się nad ramieniem Harry’ego i to, co zobaczyła w tej szarej głębi, sprawiło, że ciepło rozeszło się w jej sercu i gdzieś poniżej pępka: adoracja, miłość i nadzieja. 

Nie był dla niej tajemnicą fakt, że w młodych latach Draco cieszył się odkrywaniem swojej seksualności zarówno z kobietami, jak i mężczyznami. Zawsze mu dogryzała z powodu obsesji na punkcie Harry’ego w ich szkolnych czasach, ale ta sytuacja była inna. To było na wskroś realne, intensywne i nowe. Z wielkim uśmiechem na ustach Hermiona zostawiła samych sobie dwóch z trzech najważniejszych mężczyzn w jej życiu, by zabrać tego najmłodszego do sypialni. 

Oczywiście Harry potrzebował czasu, by podnieść się po rozstaniu. Spędził go, wyprowadzając się z Grimmauld Place i wprowadzając do Malfoy Manor, bo potrzebował ucieczki od wspomnień z Ginny. Miesiące mijały, a relacje pomiędzy ich trójką powoli zamieniała się w coś innego. 

I choć ironią było to, jak proste okazało się dla Harry’ego i Dracona przedłużanie dotyku, zmiana westchnienia na jęki pożądania podczas uścisków, tak pomiędzy Harrym a Hermioną było całkowicie inaczej.To nie tak, że możliwość, by przekształcili się z przyjaciół do kochanków, nigdy się nie pojawiła. To oni uczepili się swojej przyjaźni, wznieśli ściany pomiędzy tym, co było a tym, co mogłoby być. 

Tak było, dopóki Hermiona nie otworzyła drzwi do sypialni i nie znalazła Dracona na kolanach przed Harrym. Brunet siedział na łóżku z głową odrzuconą do tyłu w ekstazie, a jej chłopak miał usta zaciśnięte wokół jego penisa. Hermiona nie czuła się zdradzona, wraz z Draconem rozmawiali o wszystkim i wiedziała, że mieli wystarczająco miłości, by wszystko ze sobą współgrało, by zmienić ich parę w trójkąt. Jednak dopiero ta sytuacja sprawiła, że coś w niej pękło i uznała swoje własne seksualne pragnienia wobec Harry’ego. Ogarnęło ją pożądanie i odważyła się podejść, wplątać palce w nieuporządkowane, czarne włosy mężczyzny i namiętnie pocałować. Powieki Harry’ego uniosły się w zaskoczeniu, ukazując zielone oczy, ale kiedy zrozumiał, kto go całował, jęknął głęboko. Oddawał pocałunek, jakby jutra miało już nie być, z jedną ręką na szyi Hermiony, a drugą wplątaną w jasne włosy, ponaglając Dracona. Doszedł kilka sekund później z dzikim, próbując zahamować w sobie wyzwalający jęk.

Od tamtego czasu minęło już pięć lat. Naturalnie było wiele szeptów i plotek na ich temat, ale zwyczajnie je ignorowali. Ludzie mogli myśleć, co chcieli i plotkować, ile chcieli, tak długo jak ich trójka była szczęśliwa. Oczywiście zdarzało się im kłócić. Zazwyczaj o zwykłe rzeczy — czy było faktycznie konieczne zabranie Scorpiusa do rezerwatu smoków w wieku trzech lat (Draco i Harry wygrali z Hermioną) albo czy było stosowne, aby wysłać Lucjuszowi do Azkabanu świąteczną kartkę ze zdjęciem ich czwórki (Draco zdecydował, że tak) albo czy Hermiona naprawdę potrzebowała kolejnej starożytnej edycji książki „Historia Hogwartu” (no oczywiście, że tak). 

Scorpius nazywał Dracona „tatą”, Harry’ego wołał po imieniu, a do Hermiony zwracał się „mama”, nawet jeśli wiedział, że nie była kobietą, która go urodziła. To ona zawsze przy nim była i dlatego została jego matką. Pewnego razu w napadzie złości zadeklarował nawet, że to Harry musiał być jego biologicznym ojcem, ponieważ nigdy nie skarciłby go za potrącenie Rose Weasley, gdy nazwała go kujonem. 



Harry wrócił do sypialni z uśmiechem na ustach. 

— Poszedł z powrotem spać? — zapytała Hermiona. 

— Tak, zabraliśmy pająka do ogrodu, a kiedy spytałem, czy chce, żebym z nim został, powiedział, że nie.

— Naprawdę? — zapytał Draco, a w jego głosie można było usłyszeć zaskoczenie. 

Harry wyszczerzył zęby i uniósł dramatycznie brwi, nim odpowiedział: 

— Tak, ponieważ najwyraźniej szykuje się wkrótce do bycia starszym bratem, a starsi bracia śpią sami. 

Draconowi zaparło dech w piersi, a Hermiona stęknęła. 

— Czy jest coś, co chcesz nam powiedzieć? 

Blondyn nie mógł powstrzymać ekscytacji w swoim głosie. 

— Nie — powiedziała, potrząsając gwałtownie głową, a jej loki aż podskoczyły... — Ale Scorpius musiał podsłuchać moją rozmowę z Pansy. Rose przyłapała Pansy i Rona w sypialni. Podczas gdy Pansy miała ubaw, Ron próbował wytłumaczyć córce, że ćwiczyli na Mistrzostwa Świata w Quidditchu dla dorosłych, a nagrodą ma być rodzeństwo dla Rose. 

Draco zaczął się śmiać, ale Harry tylko wzmocnił humor sytuacji, dodając: 

— Scorpius oznajmił mi, że jego tatowie byli najlepszymi zawodnikami na świecie, więc w dwójkę wygrają puchar i rodzeństwo dla niego. 

— Dziecięca logika — skomentował Draco, a Harry w tym czasie wszedł na łóżko, naprzeciw ich dwójki. Kiedy mimochodem przejechał opuszkami palców po udzie Hermiony, jej serce znacznie przyspieszyło. Draco dołączył po drugiej stronie i nie była już tylko pobudzona, ale też kompletnie podniecona. Troszkę bezróżdżkowej magii (jednostronne zaklęcie wyciszające), by zapobiec takiemu wypadkowi, jak w domu Weasleyów i mogła się skoncentrować na tym, co czuła dzięki tym dwóm mężczyznom. 

— Więc jak, Księżniczko, weźmiemy udział w Pucharze Świata? — zapytał Draco, pocierając palcami o już mokre i śliskie wargi w jej majtkach. Hermiona mogła tylko słabo kiwnąć głową. Czasami, sporadycznie rozmawiali o kolejnym dziecku i jak nie miałoby znaczenia, czy biologicznym ojcem byłby Draco czy Harry. Może faktycznie był to dobry czas, aby zacząć już przygotowywać się. Takie ćwiczenia w końcu są najlepsze! 

Harry uniósł wzrok, a jego język wciąż drażnił Hermiony sutek przez cieniutką koszulkę. Oparł się ciężarem na łokciu i powiedział:

— Wiesz, że zawsze cię pokonuje w łapaniu znicza, Malfoy — powiedział, a głos miał zachrypnięty i uwodzicielski. Hermiona kochała tę barwę dźwięku. 

Draco, bez przerywania w dotykaniu jej wrażliwej łechtaczki, zakończył droczenie się i pochylił nad ramieniem Hermiony, by zamknąć Harry’ego pocałunkiem.




Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że Agatte i Rzan miały czas, by sprawdzić mi ną mini miniaurkę! Czekała ona na swój czas już dość długo, więc kurzyła się biedna w google doc, ale już jest! Cieplutka, dopieszczona i od razu wstawiona i opublikowana!

Mam nadzieję, że ta słodycz się podobała, a nikt nie zwymiotował tą słodkością i docenił tą małą ilość erotyki! Nie chce by moja prośba brzmiała, jak żebranie, ale wasze komentarze, opinie, nawet krytyka wiele znaczy, motywuje i daje kopa do dalszej pracy. Dlatego jeśli możesz poświęcić dziesięć minut na przeczytanie tej perełki, nad którą z dziewczynami spędziłyśmy godziny, dajcie od siebie dwie minutki :)

Wiem, że miał się pojawić nowy rozdział NWSDRDTSR [sobie kurna tytuł wymyśliłam...], ale miałam kompletną pustkę dla tej całej dramy, za to skończyłam kolejną część Dla Większego Dobra, a nawet zaczęłam następną, ale... beta, beta, beta! Jest problem z czasem chyba u wszystkich, więc te minimalnie miesięczne publikowanie czegokolwiek chyba nie wypali. A chciałam, bardzo!

xoxo